Zamach [20]

18 3 0
                                    

Pola wskazała nam szafkę, która według niej trzyma w środku butelkę trucizny. Szafka jak szafka, nie różni się od innych, natomiast problemem jest brak możliwości dostania się do niej. Denis odsuwa nas. Mówi, abyśmy pozwolili mu coś zrobić. "O nie". Rozciąga ramiona. Prostuje je i strzela kostkami dłoni. Agresywnie wbija się w drzwiczki szafki. Z każdym uderzeniem, tworzy się głębsze wgniecenie.
- Oh, właśnie tak- jęczy Pola na dźwięk łamanego metalu.
- Możesz siedzieć cicho, szmato?- beszta Julka.
- N-n-n-nie mogę!!!- upada na ziemię z ekscytacji.
Nadia zabiera ją na ławkę i opiera jej głowę o swoje ramię. Spoglądamy z powrotem na Denisa, a ten bez oznaki zmęczenia, stoi z wyrwanymi drzwiczkami.
- Spójrzcie, jest butelka!- wyciąga dłoń Adam.
Ale w tej chwili...W tym momencie, gdy Adam już był gotowy zabrać flakonik, nastała scena zbyt frustrująca, bym opisał ją skromnymi słowami
- Tego już nie potrzebujemy!- krzyczy Filip.
Następnie zabiera ją każdemu z przed oczu i unosi do góry. Szok przeszywa moje całe ciało, gdy chłopak z impetem ciska buteleczką o podłogę i wszystkie kawałki szkła wraz z zawartością ozdabiają gumofilc.
- CO TY ZROBIŁEŚ?- napada na niego Denis.
Muskularny trzyma go za szyję i popycha na ścianę. Filip przeistacza się w górę emocji i zaczyna płakać, krzyczeć, manipulować? Nie. Jest za słaby. On próbuje zwrócić na siebie uwagę. Adam i Julka badają ciecz, a moja głowa odczuwa taką irytację, że muszę wyjść, zaczerpnąć powietrza.

Łapię się za głowę i krążę po korytarzu oddzielającym basen od dormitorium. "Jak mógł to zrobić?" Pukam się w czoło. "Jeśli to była ta trucizna, to mogliśmy jakoś pobrać odciski palców!" Albo mi się wydaje...Może hiperbolizuję i to tak na prawdę nie ma znaczenia czy posiadamy flakonik czy nie. Co jeśli w ten sposób pozbył się dowodu? Nie wiem, na prawdę nie wiem. Dołącza do mnie Blanka i teatralnie osuwa się o ścianę i siada. Nie odzywa się. Jestem pewny, że czuje to samo co ja- ten gniew, tą chęć wyrządzenia Filipowi krzywdy. Po przerywniku będącym zbędnym ogłoszeniem organizatora, powracamy do szatni.
- Kuba, Blanka, chodźcie- zaprasza nas Julka.
Stoi przy niej Adam, który chyba poczuł się jak detektyw. Julka spostrzega, że ciecz nie jest kwasem, natomiast ma bardzo ostry zapach i radzi go nie wdychać. Stosujemy się do tej zasady.
- Udało mi się znaleźć szkiełko z etykietą tej trucizny- pokazuje Adam, po otwarciu ściśniętej dłoni.
"(Zamazane) jest trucizną o natychmiastowym działaniu. Jej spożycie nawet w małej ilości grozi śmiercią, lecz przed tym nastąpią objawy takie jak: hemolakria, problemy z wysławianiem się i uczucie pieczenia wewnątrz organizmu.".

Przynajmniej zachowała się etykieta. Niestety, nie jesteśmy teraz wstanie określić ile trucizny znajdowało się we flakoniku, bo co jeśli jest to inna buteleczka?
- Zachowam tę etykietę ze sobą, na wypadek, gdyby ktoś nam nie wierzył- mówi i chowa ją do kieszeni jeansów.
- Co zrobił Denis z Filipem?- ciekawie się, ale nie, żeby losy tego dupka mnie przejmowały.
- Denis...On mocno poharatał Filipa- opowiada obojętnie.- Teraz Pola opatruje go w swoim pokoju, lecz wątpię, że jej się uda, ponieważ nie mamy leków, ani nawet plastrów.
- Oby te rany nie były poważne- martwi się Blanka, stojąca na boku.
- Jeżeli przez to umrze- poprawia włosy programista.- To odblokujemy nowe piętro i więcej jedzenia.
- Z nowym piętrem pewnie pojawią się nowe pomieszczenia- podsuwa błyskotliwie weterynarka.
Ostatni raz patrzymy na szafkę i wtedy widzimy coś jeszcze. Czy to nowa poszlaka? Może tylko zbije nas to z tropu, ale wolę o tym pamiętać. Na wieszaczku w szafce wisi strój kąpielowy. Najzwyklejszy, tani strój kąpielowy.

Nie odwiedzamy Filipa, ani Poli. Niech siedzą sami, a może ona przemówi mu do rozsądku i postawi na nogi. Takim zachowaniem utrudnia nam pracę i sieje chaos między grupą. W drodze do salonu odkrywam nową opcję w zegarku, która od teraz pomaga mi w prowadzeniu śledztwa- jest to notatnik. Taki bajer, że mogę pisać palcem, naciskając na holograficzne litery. Zapisuję najważniejsze fakty i podkreślam rzeczy, o których muszę pamiętać. Adam mówi, że nie organizują żadnego spotkania, więc nie trzeba trzymać się go, lecz akurat zmierzamy do tego samego miejsca. Ostatecznie wszyscy zmierzamy do tego samego miejsca. Tak się zżyliśmy. Tak się poznaliśmy, że w takim gronie każdy czuje się komfortowo. Salon niczym się nie zmienił, chociaż nie wiem czego oczekiwałem. Tak jak chciałem wczoraj, podchodzę do regału z książkami, by wybrać lekturę na wieczór. Fikcyjny świat, w którym zapomnę o wszystkim co się dzieje wokół. Do mebla przychodzi Blanka i po drugiej stronie szpera w poszukiwaniu również gustownej lektury- mam nadzieję, lecz z tego co pamiętam, bardzo przepada za czytaniem. Regał trochę się potrząsa, nie jestem pewny jak, ale na pewno ma to coś wspólnego z dźwiękiem toczącego się przedmiotu. Nagle, błyskawicznie niczym światło obok mnie upada olbrzymia kula bilardowa. Przed oczami przelatuje mi całe życie, tak jak przeleciała ta broń. To narzędzie... Narzędzie chcianej przez kogoś zbrodni. Napada mnie panika i jedyne co widzę przed upadkiem na ziemię, to przerażenie na twarzy Blanki.

Przeżyłem wczoraj i dzisiaj, zastanawiam się jak mogłem otrzymać takie szczęście od życia, że nie stałem kilka centymetrów na prawo. Gdybym stał tam... W miejscu upadku kuli, moja czaszka otworzyła by się natychmiast i pozostałyby po mnie tylko ulotne wspomnienia...

Bytomska gra śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz