Przy kolejnym pocałunku [22]

15 3 4
                                    

Ja, Jakub, Nadia i Julka zostajemy w kuchni, gdy inni wychodzą zająć się sobą i czekają na nową zasadę. Pytam czy jakoś pomóc, ale Nadia uprzejmie mówi, że nie trzeba. Wyciągam z wiklinowego kosza jabłko i podchodzę do Julki.
- Może poczekamy u ciebie?- proszę i mam nadzieję, że zgodzi się.
- Oczywiście!- raduje się.
Uważamy na deskę przy drzwiach i przemierzamy korytarz, by dostać się do pokoju weterynarki. Różowe drzwi rozwierają się na oścież. Ze środka wychodzi roznegliżowany Filip.
- Po prostu nic nie mówcie- omija nas kulejąc i zamyka się w pokoju.
Zaglądamy do Poli. Stoi w podobnym stanie do Filipa, lecz w dodatku chowa coś za plecami.
- ZBOKI!- trzaska drzwiami.
Śmiejemy się wniebogłosy, lekko obijając się przy tym. Zamykając drzwi, patrzymy na pokój Jakuba. Julka na prawdę ma zadbany i interesujący pokój. Różni się od mojego. Tutaj ściany są białe, ma większy pokój, że mieści się tutaj metalowy stół i figury woskowe przeciętych w pół zwierząt. "To trochę straszne"- stwierdzam w głowię.
- Mam nawet repliki narzędzi, którymi posługiwał się Hipokrates- chwali się.
- Jakim cudem?- siadam na tak samo prowizorycznym łóżku, co moje.
- Sama nie wiem. Chyba każdy ma w swoim pokoju rzeczy związane z ich zainteresowaniami, czy coś.
- Mój pokój w sumie bardziej przypomina jaskinie.
- Jaskinie?- odwraca się do mnie ze statuetką bobra.
- Pokój typowego nerda, w tym sensie- unikam kontaktu wzrokowego z tym bobrem, bo wiem, że zacznę się śmiać.
- No wiesz, weterynaria zapisuje się na kartach historii od trzy tysięcznego roku przed naszą erą- zaskakuje mnie.
- Dużo wiesz o tym- przytrzymuję wzrok na podłodze.
Ściągam torbę i kładę ją tak, żeby żadna przypinka nie odpadła.
- Zgadnij czemu- wyśmiewa się z mojej głupoty z ironią.
Nie zauważam kiedy, a już siedzi ze mną na łóżku. Figurka bobra wykańcza mnie wewnętrznie, lecz Julka upuszcza ją na podłogę.
- Podniosę- schodzę z łóżka i kucam.
- Nie musisz.
Ignoruje ją i kładę bobra na jego miejsce. Wtedy też kątem oka dostrzegam coś, ale Julka przyciąga mnie do siebie i o mało nie padam na nią całym ciałem.
- Co ty robisz, uważaj!- krzyczę zestresowana.
- Mówiłam, że nie musisz- uśmiecha się uwodzicielsko.
- Sory, sory.
Obie patrzymy w inne strony. Nagle na siebie. Jest cicho. Cisza, którą lubię, i do której się dostosowałam. W ciszy myślę najlepiej i najwydajniej. Wtedy bez żadnego znaku, Julka przysuwa się w moją stronę. Źle koduje co ma zamiar zrobić, gdyż kiedy łączę nasze usta w niepewnym pocałunku, ona odsuwa się odpycha mnie lekko.
- Co ty robisz?!- piszczy.
- Ja...O Boże, o kurwa- klnę gniewnie na siebie.- Przepraszam, ja nie wiedziałam, myślałam, że...- Ale wtedy Julka śmieje się ze mnie jak z wariatki.
- Żartuje, chciałam cię od dawna pocałować, ale nie wiedziałam jak.
Ulegam jej. Wspólnie odczuwamy przyjemność z długiego pocałunku. Dryfujemy w utopijnym świecie nas samych. Jej czerwone usta odkrywają nowe miejsca na moim ciele, a ja delikatnie przesuwam dłonią po jej szyi. Nie wybudzamy się z ostoi naszej obecności, póki telewizor i nasze opaski nie odzywają się specyficznym kliknięciem.

Bytomska gra śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz