Część 1. Szósty grudnia. Mikołajki

199 16 6
                                    


Natalia

Rozpieszczasz ich.

Napisałam mamie o wypełnionych słodyczami skarpetach Świętego Mikołaja, którymi uszczęśliwiłam ojca i młodszą siostrę. Pewnie na końcu języka miała to, co wiele razy słyszałam: że powodują mną nieodpowiednie motywy.

Miałam też małe prezenty dla załogi sklepu, dopisałam.

Nie puszczaj ich wcześniej, zastrzegła mama.

Już poszli. Zaraz zamykam.

Jak będziesz mnie w ten sposób zastępować, mój butik upadnie.

Miałam ochotę jej napisać, że prowadzi ten sklep głównie dla rozrywki i żeby zapewnić sobie zajęcie, atrakcyjne i niezbyt angażujące. Ale też odpuściłam.

Schowałam telefon do tylnej kieszeni czarnych, bardzo wąskich spodni i na widok klienta odruchowo zapięłam górny guzik w bluzce. Nie dlatego, żeby chłopak nie był atrakcyjny. Był. Właśnie dlatego zasłoniłam część dekoltu.

W butiku, gdzie zakupy robiły głównie kobiety w wieku mojej mamy (plus minus pięć lat), taki klient nie zdarzał się zbyt często. Młody i bardzo przystojny, z niedbałym zarostem, plecakiem zwisającym z ramienia. Kończący jeść hot doga, o ile dobrze widziałam, bo pochłonął resztę jedzenia w dwóch kęsach. Otworzył sobie drzwi łokciem i wdeptał do środka sklepu śnieg z chodnika.

Spojrzał prosto na mnie. Rano założyłam mikołajkowy sweter, ale zrobiło mi się za ciepło, więc teraz miałam na sobie już tylko białą koszulę w pomponiki, zielone i czerwone. Poprawiłam włosy i założyłam je za uszy. Uważnie popatrzył na moje, również świąteczne, kolczyki.

Wytarł ręce w serwetkę, którą zwinął w kulkę, a potem schował.

- Chyba źle trafiłem – odezwał się. Złapał się za brodę, tak nieogarniętą, że w myślach zaprowadziłam go do fachowego barbera. Potem zrobiło mi się głupio, bo miałam wyrazistą twarz i podobno zazwyczaj było widać, co myślę. Przeniosłam spojrzenie na jego oczy.

Poczułam się nieswojo. Jego wzrok, smutny i przygaszony, zupełnie nie pasował do odświętnej atmosfery. Staliśmy wśród aromatów świerka i pomarańczy. Za witryną można było dostrzec radosny tłum na sopockiej ulicy i niespiesznie padający śnieg.

- Szuka pan sklepu z...?

- Z ubraniami dla kobiet – odparł od razu.

Znowu potoczył wzrokiem po wieszakach i oboje zrobiliśmy minę, która wyrażała podobną reakcję: był w takim sklepie. Nie zaszła żadna pomyłka.

- W czym mogę pomóc?

- Szukam, eee... sukienki.

Przez moją niezdyscyplinowaną wyobraźnię przeleciał obraz dziewczyny, której chciał zrobić prezent. Pytanie, dlaczego trafił właśnie na snobistyczny sklep matki, przyszło mi na myśl jako drugie.

- Proszę się rozejrzeć. Jeśli mogę doradzić, to proszę się nie krępować. Chętnie podpowiem.

Klient podszedł do rzędu sukienek w ciemnych kolorach, bardzo klasycznych w kroju. Idealnych na święta, jeżeli komuś zależy na elegancji i szyku.

Obejrzał się, wyraźnie szukając mnie wzrokiem, więc podeszłam.

- Wolę sam ich nie ruszać – powiedział i poprawił swoją czapkę, a potem ją zdjął. Miał bardzo krótko obcięte włosy.

- Która się panu podoba?

- Zupełnie się na tym nie znam.

Zdjęłam z wieszaka dwie sukienki: bordową z aksamitu i ciemnozieloną z koronkową wstawką.

DRŻĄCE GWIAZDKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz