Część 14. Czternastego grudnia. Dziesięć dni do Świąt. Natalia

55 9 5
                                    


Natalia

- Wczoraj manicure, a dzisiaj? – zapytał Antek, którego głos był przytłumiony przez wiatr na peronie.

- Bal charytatywny. Idę z moim tatą. Zbiórka na rzecz Międzynarodowych Praw Człowieka.

- No, no.

- Właśnie. Myślałam, że zabierze moją siostrę, ale twierdzi, że będzie spokojniejszy, jak ja z nim pójdę – powiedziałam z rozbawieniem, chociaż na dnie była też niewielka irytacja. Może z tego powodu, że ojciec nie posłuchał mojej sugestii. – Podobno mam lepsze maniery.

- Nie mam porównania – skomentował Antek. - Ale potwierdzam, że twoje maniery są bezbłędne.

- Może... - Rozpędziłam się, ale w porę też zatrzymałam. – Kiedyś się poznacie.

- Ja i twój ojciec czy ja i twoja siostra?

- Jeszcze zobaczymy – wykręciłam się.

- Hmm. Szkoda, że dziś nie możemy się spotkać. Chciałem pogadać.

- Rozmawiamy.

- Droczysz się ze mną, Natalia. W cztery oczy.

- To dlatego, że chcesz mnie sprytnie podejść – zauważyłam. - Możesz przecież powiedzieć, o co chodzi. W cztery uszy.

- Jesteś pewna?

- No, tak.

- Okej. To odejdę na bok.

W tle usłyszałam świst nadjeżdżającej kolejki w Gdańsku. Odczekałam chwilę i zorientowałam się, że Antek nie wsiadł, żeby nie przerywać rozmowy.

Zamyśliłam się. Bardzo chciałam się z nim spotkać. Miałam wielką pokusę zaprosić go do siebie tylko na noc, ale to jakoś... nie pasowało do nas.

Hałasy ucichły.

- No więc... – zaczął Antek. Jego głos brzmiał tak, jakby był bardzo speszony. – Nie wiem, jak to powiedzieć.

- Ojej, no mów.

- Nie chcę wyjść na chama.

Teraz zamilkłam, zaskoczona tym sformułowaniem.

- Przekonajmy się – podjął rękawicę. – Wzięłaś „pigułkę po"?

- Och.

Milczeliśmy przez chwilę.

- Dlatego chciałem w cztery oczy.

Absurd, chciałam powiedzieć. Przez trzy lata nie mogłam zajść w ciążę, głównie dlatego zostawił mnie mąż, wyrzucając ze swojego życia jak niepełnowartościową skorupę. Czułam się niepełnowartościową skorupą.

- Natuś.

- W porządku. To dobrze, że odpowiedzialnie podchodzisz.

Antek wydał taki dźwięk, jakby kpił z samego siebie.

- Nie chodzi o mnie, tylko o ciebie. Ale to naprawdę nie jest rozmowa na takie okoliczności.

- Teraz to widzę.

Niechcący w moją odpowiedź wkradł się zgryźliwy ton.

- Kur... kurde – stęknął Antek w telefonie. – Masz niepełny obraz sytuacji. Chodzi mi o to, że nie do końca mnie znasz.

- To prawda. Nie, nie wzięłam „pigułki po".

Antek westchnął ciężko.

- Natalia, to będzie moja wina. Zachowałem się jak gówniarz.

- Nic się nie stanie. Moje zdolności zajścia w ciążę są minimalne. Właśnie mieliśmy zacząć procedurę in vitro, no ale Eryk poradził sobie zgodnie z naturą.

- Dlatego chciałem się z tobą spotkać – powtórzył Antek. – Obraziłaś się?

- Nie. To oczywiste, że...

Znowu zbierałam myśli.

- Jesteśmy na zupełnie innym etapie życia. Ty masz bardzo dużo przed sobą.

Antek zaśmiał się.

- Dzięki, że we mnie wierzysz.

Poczułam, że moje policzki, dekolt i czubki uszu zaróżowiły się ze skrępowania.

- Muszę przyznać ci rację. Mało rozmawialiśmy o ważnych sprawach, a zamiast tego...

Poszliśmy do łóżka.

I to ja byłam w większym stopniu inicjatorką.

- Kiedy możemy się spotkać? Nie musimy u ciebie. To niezręczne, że ciągle się wpraszam.

- Ja cię zaprosiłam. Za każdym razem.

- Czytałaś z mojej twarzy, że marzę o tylko tym, żeby spędzić czas z tobą bez żadnych świadków – mruknął Antek.

- To w sumie... miłe.

- Natalia, mieszkam już w domu po babci. Co prawda nie ma takiego klimatu jak u ciebie, ale za to w końcu ty odwiedzisz mnie.

Zawahałam się.

- Wiem, że od pogrzebu minęło mało czasu. Jeśli to wpłynie na twoją decyzję, to babcia ostatnio mieszkała w domu opieki, bo nikt nie był chętny ani nie był w stanie się nią zaopiekować. I bardzo, bardzo żałuję, że to nie mogłem być ja.

Jego głos ciągle się zmieniał – ze skrępowanego na sfrustrowany.

- Dlaczego to nie mogłeś być ty?

- Powiem ci. Ale to już naprawdę chcę ci opowiedzieć nie przez telefon, Natuś.

- Natuś – powtórzyłam. – Ładnie.

- Wiesz, że w moim i twoim imieniu jest dużo tych samych liter? – zagadnął. – W wersji Natka i Antek – cztery na pięć.

- Miałeś wcześniej dziewczynę, Antoni? – zapytałam, bo nabrałam teraz przekonania, że w związku z każdą szukał takich powiązań, żeby roztopić ich serduszka. Tak jak moje.

- No – zaśmiał się i dzięki temu przynajmniej minął mu ten zły nastrój. – Miałem. Podejrzewałaś, że nie? To chyba kiepsko o mnie świadczy.

- Jak miała na imię?

- Emilia, Martyna, Iga i Julia.

Pożałowałam swojego pytania natychmiast.

- Liczę od końca podstawówki - uzupełnił. - Najdłużej byłem z Julką.

- Okej.

A ile miała lat? Prawie o to zapytałam, ale przecież byłam prawie na sto procent pewna, że jestem pierwszą starszą od niego partnerką. Świadczyła o tym jego reakcja pierwszego wieczoru. Zaskoczenie, kiedy przyznałam się do swojego wieku.

- Natalia, możesz jutro przeznaczyć czas dla mnie? Dla nas?

Pokiwałam głową, chociaż nie mógł tego wiedzieć.

- Pójdziemy do kina?

- Do kina? Chciałeś pogadać.

- Zdążymy. Lubisz filmy akcji?

Uśmiechnęłam się, wdzięczna za zmianę tematu. Może to była dobra cecha, że Antek niczym się za długo nie przejmował.

- Pójdziemy do kina w Gdyni?

- Może tym razem w Sopocie? Ale Antek, poczekaj – znowu usłyszałam świst kolejki. O tej porze jeździły co sześć, maksymalnie osiem minut. – W weekend przyjadę do mieszkania twojego i twojej babci, pomogę ci. Okej?

- Wsiadam. Baw się dobrze.

Przez chwilę miałam problem, żeby zrozumieć to zdanie.

- Idziesz na bal. – Słyszałam w tle rozmowy ludzi, ładujących się do wagonu.

- Antoni, to żaden bal. Nudy.

Rozłączył się, a ja przyłożyłam telefon do ust.

DRŻĄCE GWIAZDKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz