Część 9. Ósmy grudnia. Pogrzeb. Antek

63 10 0
                                    


Antek

Rozmowy na temat menu na stypie oraz nieśmieszne żarty „kto będzie następny" przed cmentarną kaplicą prawie przyprawiły mnie o wymioty. Podczas ceremonii stałem obok matki i ojczyma, traktując ich tak chłodno, jak się dało i tak kulturalnie, żebyśmy nie zwrócili na siebie powszechnej uwagi.

Ciotka, czyli córka babci i siostra mojego ojca, szlochała od kiedy przekroczyła bramę cmentarza. Ominęła mnie, kiwając tylko głową. Wiedziałem, że ma do mnie pretensje, między innymi o to, że zostałem właścicielem mieszkania po babci.

Gdyby nie fakt, że inaczej byłbym bezdomny, z chęcią bym je oddał.

Przebiegłem wzrokiem po członkach bliższej i dalszej rodziny. Wszyscy osiągnęli o wiele bardziej wymierny sukces niż ja, i także wszyscy wiedzieli, co teraz robię. Matka wręcz reklamowała moje usługi. Chociaż tłumaczyłem jej, że jestem tylko absolutnie niezawodowym pomocnikiem głównego majstra, który traktował mnie jak głupka. W kontekście jego fachu na pewno nim byłem. Ratował mnie tylko fakt, że po latach uprawiania sportu radziłem sobie z pracą fizyczną.

- Mówię do ciebie, nie słyszysz mnie? – zapytała matka zza czarnej woalki. – Możesz jechać z nami.

Popatrzyłem jej w oczy, które nosiły śladu dyskretnego płaczu, na co może pomogła ta czarna zasłona z koronki.

- Sprzedałeś samochód, prawda?

Podniosłem głowę i zobaczyłem ojczyma, który niecierpliwie obracał w dłoni kluczyki od auta.

A kilka metrów za nim stała osoba, której w pierwszej chwili nie rozpoznałem.

Było przecież całkowicie nierealne, żeby pod pozbawionym liści drzewem stała Natalia ubrana w ciemnoszary płaszcz i czarny szalik.

Ale to była ona. Patrzyła na mnie. Podniosła rękę i opuściła ją. Zrobiła pół kroku w bok, jakby chciała dołączyć do żałobników idących alejką w dół.

Nie zamierzałem do tego dopuścić.

- Nie będzie mnie na stypie – powiedziałem do matki.

Boleśnie się skrzywiła i aż podniosła woalkę, żeby mi się przyjrzeć.

- Uważasz, że twoje zachowanie jest adekwatne do sytuacji?

- Myślę, że nie jesteście w stanie myśleć o mnie gorzej.

Matka uniosła oczy w górę.

- Co by na to powiedziała nieboszczka? – zapytała, czego w pierwszej chwili w ogóle nie zrozumiałem.

- Mówisz o babci? – zapytałem nie dowierzając.

- No tak. To obraźliwe, że nie przyjdziesz do restauracji, żeby pobyć z rodziną w takim dniu.

- Przeproś wszystkich. Powiedz, że źle się poczułem albo co chcesz.

Minąłem jej męża, mruknąłem „do widzenia" i dobiegłem do Natalii. Zatrzymałem ją łapiąc za łokieć.

- Pójdźmy inną drogą  – Objąłem ją i nakierowałem na inną ścieżkę.

- Cześć – powiedziała Natalia, potknęła się, a ja spojrzałem na jej nogi. Założyła czarne kozaki na obcasach.

Zwolniłem kroku.

- Jak się czujesz, Antoni?

Przełknąłem ślinę próbując pokonać suchość w gardle.

- Słabo.

- To twoi rodzice? Wołają cię.

- Możemy już stąd iść?

DRŻĄCE GWIAZDKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz