Część 2. Wciąż Mikołajki. Antek

78 12 0
                                    


Dziewczyny, które już zaczęłyście czytać!

Ważna informacja:

Pierwszą część dzielę na krótsze rozdziały. Będzie się łatwiej czytało. 

Dziękuję za wyrozumiałość i ściskam,

Nadia



Antek

Stanąłem po drugiej stronie ulicy i rozważałem, jak bardzo głupi jest mój pomysł.

Dziewczyna ze sklepu sprzątnęła plamy śniegu i błota, które wniosłem do środka. Przetarła podłogę mopem. Poruszała się z wdziękiem nawet przy tej czynności. Zniknęła na zapleczu, a wcześniej zamknęła lokal od środka. Pokręciła się jeszcze, ubrana w świąteczny sweter i bezrękawnik z kapturem obszytym futerkiem. Patrzyłem, jak włącza alarm i opuszcza kratę, która wyglądała na ciężką, ale ona sobie z nią poradziła bardzo zgrabnie.

Kiedy wyszła na ulicę, opuściłem zacieniony zaułek i stanąłem w świetle latarni, żeby jej nie przestraszyć. To nie wystarczyło, ale może po prostu była zaskoczona. Na jej twarzy pojawiła się niepewność. Podniosła rękę i poprawiła zielone nauszniki. Zastanawiała się, co tu robię, a ja milczałem jak ostatni głupek.

- Zapomniałeś czegoś ze sklepu? – zapytała w końcu. Poprawiła się: - Zapomniał pan...?

- Nie. To było bardzo miłe, że chciałaś dać mi te ozdoby.

Czułem się fatalnie, miałem zawroty głowy i pusty żołądek. Hot dog nie pomógł, bo nie jadłem nic już od dwóch dni. Zmusiłem się, żeby kupić go w Żabce na Monciaku.

- W porządku – odpowiedziała i próbowała mnie wyminąć, dlatego od razu się odsunąłem. Sytuacja była i tak dziwna.

- Nie wziąłem ich, bo to jest sukienka na pogrzeb. Pogrzeb mojej babci – powiedziałem do jej pleców.

Dziewczyna przystanęła i odwróciła się bokiem.

- Nie kłamię.

Teraz stanęła przodem, chociaż w odległości półtora metra, mniej więcej.

- Nie twierdzę, że kłamiesz - powiedziała.

- Wiem, jak to brzmi – odezwałem się.

Wcisnęła ręce w tylne kieszenie spodni na bardzo zgrabnej pupie. To akurat zauważyłem, kiedy kręciła się po tym butiku.

– Dlaczego ty się tym zająłeś? Mam na myśli... - Teraz się speszyła. – Wyglądałeś na zagubionego szukając tej sukienki.

- Tym bardziej dziękuję za twoją pomoc.

- To moja praca.

Przyglądaliśmy się sobie z nową ciekawością, która zrodziła się w chwili, kiedy ona przestała być ekspedientką, a ja jej klientem.

- Nie było innej osoby, która mogłaby poszukać ubrania dla twojej babci? – zapytała w końcu. - Przepraszam, jeśli nie powinnam pytać.

- Krewni kupili ubranie, które na pewno by się jej nie spodobało.

Minęła nas grupa rozgadanych nastolatek. Dziewczyna ze sklepu odprowadziła je wzrokiem, a ja nadal gapiłem się na nią, bo nie interesowały mnie te dopiero co podrośnięte dziewczynki.

Pokazała ręką torbę z sukienką, którą ściskałem pod pachą.

- Pogniecie się. Mogę?

Przejęła ode mnie pakunek, wyciągnęła ubranie dla babci i próbowała je rozprostować.

- Możemy się cofnąć do sklepu. Mamy tam parownicę.

To było tak zupełnie nieważne. Całkowicie bez znaczenia. Naprawdę. Nawet nie miałem pewności, czy będę w stanie zrobić cokolwiek, żeby babcię rzeczywiście ubrano w tę sukienkę. Byłem za to przekonany, że nigdy już nie pojawię się w okolicach tego sklepu i że od dziś nie będę lubił tego koloru.

Pracownica butiku nie spuszczała ze mnie wzroku. Zobaczyła coś, co skłoniło ją do wypowiedzenia następnych słów.

- Właśnie szłam coś zjeść. Jak chcesz, możesz ze mną iść, żeby porozmawiać. Wyglądasz tak, jakby to mogło ci pomóc.

Chciałem powiedzieć, że nie potrzebuję współczucia obcej osoby, tylko że to byłaby nieprawda. Poza tym odrzucenie tej propozycji byłoby jeszcze bardziej przykre, niż sytuacja, kiedy nie chciałem jej świątecznych ozdób.

Nabrałem mroźnego powietrza w płuca. Nic nie odpowiedziałem.

Dziewczyna oddała mi torbę z suknią i ruszyła uliczką prostopadłą do Monte Cassino. Dostałem wybór, czy chcę za nią iść, a ja stwierdziłem, że chcę.

DRŻĄCE GWIAZDKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz