Część 6. Nadal Mikołajki. Antek

66 10 0
                                    


Antek

Natalia kręciła się przed knajpą. Obejmowała samą siebie ramionami w pasie, jakby było jej zimno – i było, bez dwóch zdań. Sam żałowałem, że zapomniałem o czapce.

Kiedy się zbliżałem, zauważyłem, że zielone nauszniki opuściła na szyję, a w uszach miała już teraz słuchawki.

Zaszedłem ją z tyłu i przez krótki moment walczyłem z pokusą, żeby dać jej nauczkę, bo to nie było bezpieczne zachowanie. Z drugiej strony, ludzie wciąż wchodzili i wychodzili z Trzech Sióstr. Niektórzy palili albo gadali przez telefon na zewnątrz.

Dotknąłem ramienia dziewczyny i obszedłem ją, żeby zobaczyła mnie od razu.

Natalia wyciągnęła z ucha najpierw jedną, potem drugą słuchawkę. Schowała je w dłoni. Ziewnęła, a ja się słabo uśmiechnąłem.

Gonisz przez pół Trójmiasta, a ona ziewa na twój widok.

- W którą stronę? – zapytałem i teraz ja musiałem zasłonić usta, żeby ziewnąć.

Sprawdziłem godzinę, chociaż zrobiłem to zaledwie pięć minut wcześniej, po wyjściu na peron na stacji Sopot Główny.

- Tam – Natalia pokazała ręką kierunek.

- Daleko mieszkasz?

Szliśmy już wąskimi uliczkami.

- Nie. Dlatego chodzę do butiku piechotą. Prościej niż szukać miejsca do parkowania, zresztą tu po prostu nie ma gdzie parkować. Skąd do mnie przyjechałeś?

- Z Gdyni.

- Dlaczego szukałeś sukienki w Sopocie?

- Ile lat istnieje ten sklep twojej matki? – zagadnąłem.

- Byłam małą dziewczynką, jak go założyła.

- Właśnie. Byłem kilka razy z babcią na pitnej czekoladzie na Monciaku. Pokazała mi ten butik i powiedziała, że zawsze podobały jej się te ubrania.

Po kilku minutach minęła nas grupka podpitych ludzi. Objąłem Natalię ramieniem, żeby dać sygnał, że nie idzie sama i że ja się nią zajmę, w razie czego. Jeden z gości rzucił jakimś tekstem i dość prowokacyjnie próbował wejść między nas, ale na widok mojej miny ustąpił. Czułem, jak Natalia niespokojnie się poruszyła, ale pochyliła głowę i nie widziałem, co wyraża w tej chwili jej twarz.

Nie zwolniłem swojego uścisku aż do chwili, kiedy stanęliśmy przed kamienicą z furtką i płotem obrośniętym zaśnieżonym bluszczem. Trudno było się przedostać pomiędzy samochodami, stłoczonymi wszędzie, gdzie dało się zaparkować.

- To mój – powiedziała Natalia i zgarnęła trochę śniegu z dachu samochodu.

Miała mini coopera. Odpowiedniego gabarytami dla niej i na pewno niedopasowanego do mnie, ale to była tylko taka poboczna dygresja.

Zaczęła szukać klucza od domu.

- Pewnie chcesz wejść – powiedziała dość cicho.

Powtórzyła głośniej, zanim zdążyłem o to poprosić.

- Nie ma na to dobrej odpowiedzi – odparłem i dodałem szybko: - Bardzo chcę.

Wstukała kod do domofonu i wdrapaliśmy się na pierwsze piętro. Popatrzyła na mnie tuż przed wsunięciem klucza w zamek. W jej oczach zobaczyłem czujność.

- Robię coś głupiego?

- Zdecydowanie.

Mimo woli się uśmiechnąłem.

DRŻĄCE GWIAZDKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz