Część 12. Dwunasty grudnia. Dwanaście dni do Świąt. Natalia

72 9 6
                                    


Natalia

Antek całował mnie za uchem i po szyi.

- Nie chodzi o to, że myślę tylko o seksie – powiedział cicho.

Chociaż przyciskał mnie do blatu i nie miałam żadnych wątpliwości, jak działają na niego pocałunki i nasza bliskość.

- A ja myślę, chociaż nie tylko – zakpiłam sobie.

Podłapałam jego spojrzenie, żeby widział, że sobie żartuję. Na widok jego rozszerzonych źrenic i zaciśniętych szczęk poczułam ekscytujący niepokój.

Fantastyczny, drążący, mrowiący w całym ciele pociąg do mężczyzny, który ściskał mnie w ramionach z trudem panując nad sobą.

- Przesadziłem z tym realizmem – odezwał się przerywając kolejny pocałunek. – Przepraszam, Natalia. Nawet jakbyś mnie zachęcała, to jestem po całym dniu kładzenia kafli. Ochlapałem się tylko do pasa. Jeśli rozumiesz, co chcę przez to powiedzieć.

Mimo woli parsknęłam śmiechem.

- Jakie były te kafelki?

Antek pokręcił głową, bo nie zrozumiał w pierwszej chwili tego pytania.

- Białe, w czarne i złote smużki. Z czarną fugą. Dwadzieścia pięć na dwadzieścia pięć centymetrów. Do tego złoty dekor w kształcie kwiatów róż.

- O Boże. Wspaniałe.

- Naprawdę wyglądało dobrze – potwierdził Antek. – Pasuje do reszty mieszkania.

- Jaka jest wanna?

- Złota na lwich nóżkach.

- Nie.

- Nie. Biała. Chciałabyś złotą na lwich nóżkach?

- Chciałabym. Ale póki co, możemy nalać wody do tej wanny, którą mamy pod ręką.

Antek zastygł w połowie drogi do mojego obojczyka. Potem pocałował to miejsce.

- Musiałbym się jednak przedtem ochlapać.

- Ochlap się – powiedziałam robiąc cudzysłów dwoma palcami. – Ręczniki są w szafie w garderobie. A potem nalej wody do wanny. Dobrze? Ja się zajmę świeczkami i zrobię olejek do kąpieli.

Antek potarł dłonią swoje czoło i włosy.

- Za dużo naraz – powiedział. – Wizja nas dwojga w wannie powoduje, że ostatniego zdania już nie zrozumiałem.

- Nie musisz. Świeczki. Płatki kwiatów w wodzie. Zapach olejku. Ty i ja bez ubrania.

- Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę – mamrotał Antek ściągając bluzę. Pod spodem miał T-shirt z kilkoma dziurkami, sprany do granic możliwości.

Nie potrafiłabym powiedzieć, jak bardzo mi się podobały jego znoszone ciuchy. Miał w nosie, czy wypada takie nosić. Pewnie były ulubione.

Złożyłam bluzę w kostkę.

Przez chwilę słuchałam, jak szumi prysznic, przez uchylone na dwa centymetry drzwi od łazienki. Ale zostawiłam mu tę chwilę dla siebie. Wyciągnęłam kolekcję olejków z szuflady w komodzie i powoli kapałam pipetką do jasnoniebieskiego flakonika. Lawendowy. Piżmowy. Pomarańczowy. Rozmarynowy. Bergamotkowy.

Zatkałam flakonik korkiem i podeszłam do szczeliny w drzwiach, przez którą wydostawała się para i zapach mydła z naturalnym rumiankiem. Uśmiechnęłam się pod nosem. Antek nie miał wyboru, musiał któreś wybrać, a pewnie rumiankowe uznał za najbardziej „męskie".

DRŻĄCE GWIAZDKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz