Część 7. Siódmy grudnia. Natalia

68 9 0
                                    


Natalia

Zdjęłam zegarek i odłożyłam go na stolik. Świeczka oświetliła tarczę i pokazała zdecydowanie późną godzinę.

Za naszymi plecami zadzwonił telefon. Amelia znowu robiła „check", zgodnie z obietnicą, i zrobiło mi się głupio, że w ogóle ją w to wkręciłam. Fakt, że zareagowała takim entuzjazmem na moją mikołajkową przygodę, nie był żadnym usprawiedliwieniem.

Antek poruszył się, oglądając za siebie, gdzie wciąż rozlegał się dzwonek komórki. Podniósł się w końcu i podał mi ją, a ja odebrałam; wcale nie wrócił na kanapę. Wciąż siedział blisko mnie.

- W porządku.

- Alarm odwołany? – zagadnęła Amelia.

Spojrzałam pod kątem w górę i natknęłam się na spojrzenie Antka.

- Raczej tak.

- Poszedł?

Chrząknęłam i poprawiłam włosy.

- Jak wygląda?

- Nie mogę za bardzo gadać.

- Siedzi obok ciebie? Leży? – naciskała siostra. – Goły czy ubrany?

- Amelia, czas iść do łóżka – powiedziałam surowym głosem starszej siostry.

- Zrób w końcu coś głupiego.

- Masz jutro szkołę?

- Okej, boomer. – Rozłączyła się ze śmiechem.

Sapnęłam niecierpliwie, chociaż jednocześnie uśmiechnęłam się pod nosem.

- Nie oszczędza cię – powiedział Antek. – Ale „boomer" to jednak przesada. Ile ma lat?

- Osiemnaście.

Poruszyłam ramionami, chociaż ból między łopatkami minął. Teraz czułam tylko piekące mięśnie nóg, nie tylko dlatego, że cały dzień w sklepie nie miałam czasu, żeby usiąść. Przed otwarciem rozpakowałyśmy i rozwiesiłyśmy, razem z zatrudnionymi dziewczynami, kolekcję świąteczną, a jeszcze wcześniej – wybrałam się na plażę, żeby pobiegać.

Był już siódmy grudnia, ale ten poprzedni dzień dał mi w kość.

Potarłam jedną ręką udo i zjechałam poniżej, rozcierając mięśnie pod kolanem.

- Co jest? – usłyszałam głos Antka nad swoją głową. - Też cię boli?

- Miałam kontuzję na nartach i operowano mi kolano – powiedziałam. – Nie powinnam biegać. Ale kocham to robić.

Antek nachylił nad moją naprawioną lewą kończyną.

- Zerwałaś więzadło? – zapytał.

Kiwnęłam głową.

– No, to faktycznie nie powinnaś biegać. Najlepsze na takie rzeczy jest pływanie.

Podniosłam oczy i zanurzyłam się w jego niebieskich tęczówkach. Nie uśmiechał się szczególnie szeroko, ale miał już bardziej swobodny, mniej napięty wyraz twarzy niż kilka godzin wcześniej.

- Nie jestem za dobra w pływaniu. Lubię czuć grunt pod nogami. Topiłam się jako dziecko i od tej pory mam lęk przed wodą.

- Ciężka sprawa – skomentował Antek. – Próbowałaś to jakoś przełamać?

- Jasne. Bardzo się starałam, ze względu na pasje Eryka.

- Eryk to twój były.

- Tak. Wydaje mi się, że wspomniałam, jak ma na imię.

DRŻĄCE GWIAZDKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz