Część 31. Trzydziesty pierwszy grudnia, Sylwester. Natalia

60 9 2
                                    



Natalia

Obejrzeliśmy najbardziej dynamiczny film akcji, który można było znaleźć w trójmiejskich kinach. Kupiliśmy sobie po kebabie w „zaufanym miejscu" Antka, zjedliśmy je włócząc się szlakiem murali w śródmieściu Gdyni.

- Muszę ci pokazać mój ulubiony - powiedziałam, kiedy staliśmy patrząc na Podwodne miasto.

Podążyłam wzrokiem w to samo miejsce, któremu on się przyglądał. „Ostatni Port". Niewłaściwie miejsce w niewłaściwym czasie.

- Nie mieli nagrań - odezwał się Antek, uprzedzając moje pytanie. - Ale to właściciel wezwał wtedy policję i karetkę. Chodźmy stąd, Natalia.

Złapaliśmy się za ręce i ruszyliśmy w okolice odświętnej Świętojańskiej.

Obeszliśmy trzy cukiernie szukając ciastka, którym moglibyśmy się symbolicznie podzielić na pół, ale okazało się to trudne. Antek nie lubił smaków cytrusowych, ja nie przepadałam za bezą. W końcu jednak doszliśmy do porozumienia nad świeżo upieczonym białym brownie. Dawno nie spędzałam czasu w taki sposób, bez zastanawiania się, czy nie tracę czasu. „Traciłam go" z czystym sumieniem.

Herbata znowu dojrzewała w imbryku osłoniętym ręcznie wydzierganym „sweterkiem".

Znów trzymaliśmy się za ręce na stole. Kilka razy podłapałam spojrzenie kelnerki z „Miło nam". Pewnie myślała o imprezie, która na nią czekała tej nocy, a może, gdyby nie my, mogłaby już zamknąć cukiernię. Nie, doszłam do wniosku. Nie mogłaby.

Co chwilę do środka wpadali klienci po zamówione ciasta, nie tylko na Sylwestra, ale też na Nowy Rok.

- Podobał ci się film? - zapytał półgłosem Antek.

- Ty mi się podobałeś w trakcie filmu - odpowiedziałam ukrywając uśmiech. - Lubisz się wkręcić w fabułę całym sobą.

- Ty też podskoczyłaś, jak zawaliła się ściana i zostali uwięzieni w tym zburzonym budynku - przypomniał mi.

- Na szczęście Janus miał wielkie bicepsy...

- Jonas - poprawił mnie Antek. - Przede wszystkim miał pomysł, jak się wydostać, a potem wykorzystał „bicepsy".

Dokończył jeść wiśniową polewę, którą ozdobiono talerzyki.

- A postać pani prawnik była realistyczna? - zagadnął.

- Nie znam się na amerykańskim prawie.

- Mniej więcej. - Antek gonił widelczykiem ostatnią wisienkę.

Pochyliłam się i ukradłam mu ją łapiąc owoc w palce, ale on złapał mnie za nadgarstek, zanim zdążyłam ją włożyć do buzi. Pogładził kciukiem wierzch mojej ręki. Pociągnął do przodu i nakłonił, żebym wrzuciła wiśnię do jego ust. Potem pocałował moje opuszki.

Zrobiło mi się gorąco, chociaż podczas spaceru zdążyłam zmarznąć.

- Pani prawniczka - odchrząknęłam. - Ciekawy wątek. Kto by pomyślał, że trafimy na taki film.

- Wiedziałem, że będzie dużo walk i strzelania. Ten wątek mi umknął.

Antoni wciąż trzymał moją dłoń przy swoich wargach. Zmieniłam pozycję i próbowałam rozluźnić golf, który grzał mnie w szyję.

- Ale na koniec oczyściła Janusa... Jonasa z zarzutów - przypomniałam. - W filmie to dużo prostsze. No i ja nie jestem praktykującym adwokatem.

- Dlaczego?

DRŻĄCE GWIAZDKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz