Część 5. Mikołajki. Natalia

61 9 0
                                    


Natalia

- Kto to był, Natka? Powiedz w końcu – marudziła Ola, która miała słabą głowę, a zdążyłyśmy już wypić po dwa drinki Aperol Spritz.

- Nie znam go – powiedziałam częściowo zgodnie z faktami.

- Po prostu tam stał?

Nie odpowiedziałam.

- Rozmawialiście. Przepłoszyłam go, tak?

Trzecia rozwódka z naszej grupy, Anita, uścisnęła krzepiąco moje ramię. Była wyraźnie rozbawiona – i śledztwem Oli, i moim oporem.

- Nie musisz się tłumaczyć – powiedziała tylko, a Ola popatrzyła na nią z miną: „I ty, Brutusie?"

Dwóch mężczyzn, którzy się do nas przysiedli, sprawiało wrażenie bardzo zadowolonych z faktu, że mają „wybór". Ich intencje były całkowicie jasne: szukali przygody. Może to ja nie powinnam być taką cnotką i przyznać sama przed sobą, że także mam ochotę na coś przelotnego.

Tylko akurat nie z żadnym z nich. Nie podobali mi się. Ani ich pełen aluzji głośny śmiech, ani śmiałość poparta kraftowym piwem. Może dałoby się sensownie porozmawiać i poznać ich lepiej, wyjść poza stereotyp, ale na to było za głośno. Z ulgą przyjęłam fakt, że „tą trzecią", osobą bez pary zostałam właśnie ja.

Oparłam brodę na dłoni i patrzyłam na ekran telefonu. Znowu przyglądałam się zdjęciom Antka, który tak bezceremonialnie postawił na swoim.

Wydaje mi się, że mamy coś wspólnego, napisałam do niego.

Co takiego, Natalio?

Ostrożność w publikowaniu informacji w sieci.

Nie odpisywał, więc zaczęłam się zastanawiać, co mogło być niewłaściwego w tym stwierdzeniu.

Potem dostrzegłam, że on mi jednak odpisuje. Kropeczki na ekranie komórki pojawiały się i znikały.

Można tak powiedzieć. Dlaczego Ty jesteś tak ostrożna?

To ma związek z Twoim pytaniem o mój rozwód.

Czyli jednak.

Spędziłam kilka wieczorów z butelką wina robiąc czystkę w albumach i zdjęciach w sieci, na których był mój eksmąż.

Ile czasu byliście małżeństwem?

Chyba nie powinnam się przyznawać.

Zmarszczyłam czoło i dotarło do mnie, że naprawdę z nim flirtuję.

Tak krótko?, dopytał Antek.

Tak długo.

Czyli?

Siedem lat.

Znowu skakały te kropeczki. Pierwszy raz poczułam, że ta informacja nie jest dla mnie aż tak niekomfortowa, jak była wcześniej.

Napisałem „ja pierdolę", a potem to wykasowałem.

Przecież to napisałeś.

Od kiedy jesteś rozwiedziona?

Właśnie mijają dwa miesiące.

Dlaczego wyszłaś za mąż w takim wieku?

Bo wcześniej byliśmy parą przez pięć lat. Ciągle siedzimy w tym przedziale kolejowym?

Oczywiście. Mogę zadzwonić? Podasz mi swój numer?

Wypiłam resztkę Aperol Spritz i zaczęłam wpisywać ciąg liczb, ale zatrzymałam się przed ostatnią.

Nie wiesz, czy powinnaś?

Mój palec zatrzymał się nad ostatnią cyfrą. 4.

Mógłbym za kilka dni przyjść do sklepu twojej matki i poczekać, aż skończysz pracę. Może byś się zgodziła pójść na kawę, a potem pewnie już mógłbym do Ciebie dzwonić?

Wysłałam odpowiedź ze swoim numerem.

Antek zadzwonił natychmiast.

- Ale szkoda mi czasu – powiedział zamiast przywitania. – Właśnie to miałem napisać. Naprawdę mnie zaskoczyłaś. Miałaś kiedykolwiek innego chłopaka?

- Oczywiście. W przedszkolu – odparłam próbując przebić się przez hałas w klubie.

- Pytam poważnie.

- Nie, nie miałam.

- Dlaczego wam nie wyszło?

Ile osób zdążyło o to zapytać?

Ile razy ja pytałam o to mojego byłego męża, bo nie rozumiałam, jak do tego doszło, że mnie zostawił?

- Gdzie jesteś? Właśnie włożyłem buty. Idę do ciebie. Mogę?

- Czy ja sprawiam wrażenie całkowitej desperatki?

Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało. Prawie się skręciłam wpół z zażenowania.

Antek odparł zupełnie zwyczajnym tonem:

- Wiem, że na pewno nie będę mógł spać, i nie ma osoby, z którą chciałbym spędzić teraz czas.

Westchnęłam przewidując, że zapłacę za ten szalony pomysł w zupełnie innej walucie. Na przykład rozczarowaniem. Albo skrępowaniem, kiedy już do nas dotrze, że natknęliśmy się na siebie jak dwa błąkające się statki pozbawione nawigacji, a poza tym – nie ma przed tą znajomością żadnych konkretnych perspektyw.

- Mogę, Natalia?

Dwadzieścia trzy lata, pomyślałam patrząc na jego zdjęcie profilowe z mokrymi włosami. Bez brody. Sprawiał na nim wrażenie jeszcze większego dzieciaka, niż teraz. A i tak był m ł o d s z y.

- Właśnie idę na kolejkę. Gdzie mam przyjechać? Jesteś ciągle w Sopocie?

- W Trzech Siostrach.

- Spław tego faceta, który się do ciebie dosiadł, okej?

Chrząknęłam, nagle zażenowana, że to ja okazałam się tą najmniej atrakcyjną ofertą z naszej trójki.

- Natalia – powiedział z naciskiem Antek. – Słyszymy się?

Moje towarzystwo skończyło swoje harce na parkiecie i zaczęło się przepychać w kierunku stolika. Zerwałam się, pokazałam gestem, że rozmawiam przez telefon i ruszyłam w stronę wiatrołapu. W ostatniej chwili złapałam swoje rzeczy i wypadłam na ulicę. Śnieg już przestał padać, ale z powodu mrozu zdążył pomalować miasto na różne odcienie bieli. Podniosłam głowę i patrzyłam na gwiazdy.

Nie rozłączyłam rozmowy, ale wciąż zwlekałam ze złapaniem tej nitki, którą Antek trzymał z drugiej strony.

- Jeśli mam po ciebie nie przychodzić, będę wdzięczny, jeśli określisz się teraz – odezwał się.

Nie użył nieprzyjemnego tonu. Po prostu wyznaczył mi granicę.

- I tak muszę wracać. Jutro pracuję, a rano idę na jogę – wymamrotałam do telefonu.

- Odprowadzę cię do domu. Jutro... - zaklął pod nosem. – Prawie zapomniałem. Będę miał naprawdę słaby dzień.

- Zaraz będzie „jutro".

- Wsiadam, Natalia. Nie chcę gadać w SKM-ce. Czekasz tam?

- No, tak. Nie kazałabym ci wsiadać w nocy do kolejki po to, żeby cię wystawić – powiedziałam.

- Nie wiem. W sumie cię nie znam – odparł Antek zupełnie zwyczajnym tonem i zgodnie, w tej samej chwili, się rozłączyliśmy. 

DRŻĄCE GWIAZDKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz