Kolejne dni minęły mi w mgnieniu oka. Zanim się spostrzegłam z poniedziałku zrobił się piątek, czyli dzień wycieczki. Chodziłam do szkoły, ale większą uwagę zwracałam na codzienne rozmowy z którymś z braci niż na zadane kolejne pracę domowe. Wiedziałam, że to mój ostatni rok przed studiami i powinnam się do niego przyłożyć, jednak wciąż coś mnie odpychało od nauki. To nawet nie chodziło o chłopaków czy cokolwiek związanego z nimi. Po prostu od początku semestru egzystowałam. Na początku tłumaczyłam sobie to tym, że nie mogłam doczekać się spotkania z chłopakami we wrześniu i dlatego ten czas mi się tak dłuży. Ale teraz nawet gdy mieliśmy codzienny kontakt, ja wciąż chodziłam z lekcji na lekcje jak za najgorszą w świecie kare i odliczałam minuty do końca zajęć.
Nawet nie wiedziałam na jakich przedmiotach powinnam się bardziej skupić, a już tym bardziej co konkretnie chce studiować. Scott poszedł na coś związanego z analityką lub ekonomią. Jego kierunek był tak długi, że chyba sam nie był wstanie go wymówić, więc nawet nie miałam pewności czy kierunki, które wymieniłam miały ostatecznie z jego coś wspólnego. Blair poszła na architekturę chcąc iść w ślady Jasona, a na dodatek zawsze miała talent do rysunków. Luke studiował biznes i zarządzanie, a co ze mną? Wciąż nie mogłam się zdecydować.
- Hej, co tak bujasz w obłokach? - spytała mnie Diana. Chodziłyśmy razem na zajęcia z przedmiotów ścisłych. Diana była zawsze miła i dyplomatyczna. Zresztą czego można oczekiwać skoro jej rodzina politykę miała we krwi. Sama odkąd ją poznałam powiedziała mi, że studiowanie politologii na Harvardzie było jej marzeniem. Opowiadała o niej z taką pasja... Ja nie miałam czegoś takiego. - Dawno nie byłaś z nami na żadnej imprezie - stwierdziła.
Mówiąc z nami miała na myśli z nią i Josie. Z Jo chodziłam za to na języki, gdzie zresztą się poznałyśmy. To ona przedstawiła mnie Dianie. One znały się już od podstawówki, a ja dołączyłam do nich dopiero w szkole średniej.
Przez cały tydzień Josie była chora, więc to Diana się przyczepiła o wyjście na imprezę. Przez całe liceum wyszłam z nimi może z pięć razy. Nie lubiłam tego natłoku ludzi, który miał miejsce na domówkach. Szczególnie, że z domówki dla naszego rocznika często robiły się ostatecznie dla całej szkoły. Wiec było na nich mnóstwo ludzi, których nie znałam.
- Wiesz, że muszę się skupić na ostatniej klasie...- zaczęłam kłamać i szybko zdałam sobie sprawę, że nie wiem czy oszukuje bardziej ją czy siebie.
- No właśnie, dlatego musimy się wyszaleć przed studiami – proponowała, choć wiedziałam, że to nasza nieobecna koleżanka musiała ją do tego namówić.
- Naprawdę nie mogę w tym tygodniu. Umówiłam się już z Blair. - Wytłumaczyłam i zatrzasnęłam szafkę zostawiając w niej wszystkie książki z których mogłam się pouczyć. Jednak wiedziałam, że będę miała w niedziele mniejsze wyrzuty sumienia wiedząc, że nie mam się z czego uczyć niż gdybym miała, ale tego nie zrobiła. - Ale życzę miłej zabawy. Na pewno będzie świetnie i w poniedziałek opowiesz mi jak było. Pa! - Pożegnałam się i wsiadłam do auta należącego do Agnes. Ustaliłyśmy, że odbierze mnie po szkole i zawiezie mnie na lotnisko. Na szczęście miałam lot na który mogłam zdążyć od razu po szkole, więc nie musiałam lecieć w sobotę z samego rana.
- Musisz potem cieplej się ubrać, bo zapowiadają duży wiatr w Chicago. - Usłyszałam głos z tylnego siedzenia. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam Lukasa. - Stęskniłaś się, siostrzyczko? - spytał z tym swoim rozbrajającym uśmiechem.
- Ale... jak to... jak? - Ledwo spytałam Agnes, która już jechała w kierunku lotniska. - Przecież mieliśmy się spotkać dopiero w Chicago.
- Pochwal się co zrobiłeś. – Powiedziała patrząc we wsteczne lusterko.
CZYTASZ
Precious
JugendliteraturKłamstwo ma krótkie nogi, ale półprawda to przecież nie kłamstwo Zatajanie prawdy to też nie jest kłamstwo Natomiast wyparcie prawdy to już inna historia... poniekąd ta historia Wcześniejszy tytuł: Ukryta siła