Rozdział 18 - Isabella

374 5 0
                                    

Kolejne dni minęły mi w mgnieniu oka. Zanim się spostrzegłam z poniedziałku zrobił się piątek, czyli dzień wycieczki. Chodziłam do szkoły, ale większą uwagę zwracałam na codzienne rozmowy z którymś z braci niż na zadane kolejne pracę domowe. Wiedziałam, że to mój ostatni rok przed studiami i powinnam się do niego przyłożyć, jednak wciąż coś mnie odpychało od nauki. To nawet nie chodziło o chłopaków czy cokolwiek związanego z nimi. Po prostu od początku semestru egzystowałam. Na początku tłumaczyłam sobie to tym, że nie mogłam doczekać się spotkania z chłopakami we wrześniu i dlatego ten czas mi się tak dłuży. Ale teraz nawet gdy mieliśmy codzienny kontakt, ja wciąż chodziłam z lekcji na lekcje jak za najgorszą w świecie kare i odliczałam minuty do końca zajęć.

Nawet nie wiedziałam na jakich przedmiotach powinnam się bardziej skupić, a już tym bardziej co konkretnie chce studiować. Scott poszedł na coś związanego z analityką lub ekonomią. Jego kierunek był tak długi, że chyba sam nie był wstanie go wymówić, więc nawet nie miałam pewności czy kierunki, które wymieniłam miały ostatecznie z jego coś wspólnego. Blair poszła na architekturę chcąc iść w ślady Jasona, a na dodatek zawsze miała talent do rysunków. Luke studiował biznes i zarządzanie, a co ze mną? Wciąż nie mogłam się zdecydować.

- Hej, co tak bujasz w obłokach? - spytała mnie Diana. Chodziłyśmy razem na zajęcia z przedmiotów ścisłych. Diana była zawsze miła i dyplomatyczna. Zresztą czego można oczekiwać skoro jej rodzina politykę miała we krwi. Sama odkąd ją poznałam powiedziała mi, że studiowanie politologii na Harvardzie było jej marzeniem. Opowiadała o niej z taką pasja... Ja nie miałam czegoś takiego. - Dawno nie byłaś z nami na żadnej imprezie - stwierdziła.

Mówiąc z nami miała na myśli z nią i Josie. Z Jo chodziłam za to na języki, gdzie zresztą się poznałyśmy. To ona przedstawiła mnie Dianie. One znały się już od podstawówki, a ja dołączyłam do nich dopiero w szkole średniej.

Przez cały tydzień Josie była chora, więc to Diana się przyczepiła o wyjście na imprezę. Przez całe liceum wyszłam z nimi może z pięć razy. Nie lubiłam tego natłoku ludzi, który miał miejsce na domówkach. Szczególnie, że z domówki dla naszego rocznika często robiły się ostatecznie dla całej szkoły. Wiec było na nich mnóstwo ludzi, których nie znałam.

- Wiesz, że muszę się skupić na ostatniej klasie...- zaczęłam kłamać i szybko zdałam sobie sprawę, że nie wiem czy oszukuje bardziej ją czy siebie.

- No właśnie, dlatego musimy się wyszaleć przed studiami – proponowała, choć wiedziałam, że to nasza nieobecna koleżanka musiała ją do tego namówić.

- Naprawdę nie mogę w tym tygodniu. Umówiłam się już z Blair. - Wytłumaczyłam i zatrzasnęłam szafkę zostawiając w niej wszystkie książki z których mogłam się pouczyć. Jednak wiedziałam, że będę miała w niedziele mniejsze wyrzuty sumienia wiedząc, że nie mam się z czego uczyć niż gdybym miała, ale tego nie zrobiła. - Ale życzę miłej zabawy. Na pewno będzie świetnie i w poniedziałek opowiesz mi jak było. Pa! - Pożegnałam się i wsiadłam do auta należącego do Agnes. Ustaliłyśmy, że odbierze mnie po szkole i zawiezie mnie na lotnisko. Na szczęście miałam lot na który mogłam zdążyć od razu po szkole, więc nie musiałam lecieć w sobotę z samego rana.

- Musisz potem cieplej się ubrać, bo zapowiadają duży wiatr w Chicago. - Usłyszałam głos z tylnego siedzenia. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam Lukasa. - Stęskniłaś się, siostrzyczko? - spytał z tym swoim rozbrajającym uśmiechem.

- Ale... jak to... jak? - Ledwo spytałam Agnes, która już jechała w kierunku lotniska. - Przecież mieliśmy się spotkać dopiero w Chicago.

- Pochwal się co zrobiłeś. – Powiedziała patrząc we wsteczne lusterko.

PreciousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz