Rozdział 33 - Kwiaty

200 3 0
                                    

Poprzedniego wieczora Thomas rzeczywiście nie przedłużał. Nie powiedział co planuje na następny dzień, ale poprosił bym była gotowa na dziesiątą.

Po lekkim zaspaniu pierwszego budzika, szybko ogarnęłam poranną toaletę. Ubrałam się i uszykowałam sobie śniadanie. Byłam w połowie posiłku, gdy mój telefon oszalał od natłoku wiadomości na grupie z braćmi.

Luke: Dzieńdoberek!

Luke: Jak się ma moja ulubiona siostrzyczka?

Jack: Masz ją tylko jedną

Luke: Bo jest ulubiona!

Jack: Emma, ubierz się odpowiednio. Będziemy długo chodzić.

Ja: Gdzie?

Luke: Zobaczysz!

Luke: Będzie super mówię ci.

Luke: Ale ekstra.

Luke: Będziemy za dwadzieścia minut!

Luke: Stęskniłem się!

Luke: A ty, Emma?

Luke: Emma

Luke: Emma!

Jack: Miała cię dość i sobie poszła

Luke: Nie mów tak!

Luke: To nie prawda!

Luke: Prawda, Emma?

Luke: Siostrzyczko!

Luke: Ej, no weź.

Po przeczytaniu konwersacji, dokończyłam szybko śniadanie. Poszłam po wszystkie potrzebne mi rzeczy i wpakowałam je do mniejszego plecaka. Założyłam buty trekkingowe i ciepłą bluzę z polarem, bo z dnia na dzień stawało się coraz zimniej.

Po niedługiej chwili zabrzmiał dzwonek do drzwi. Już myślałam, że to bracia z ojcem. Jednak po tym jak otworzyłam drzwi, zobaczyłam, że po drugiej stronie nikogo nie było. Rozejrzałam się jeszcze, ale nikogo nie zauważyłam. Jedynie na wycieraczce leżał bukiecik kwiatów i czarna koperta.

- Proszę tego nie dotykać! - Usłyszałam męski głos.

Od razu zamierzałam się wycofać i zamknąć szybko drzwi.

- Niech się Panienka nie boi. Jestem Panienki ochroniarzem. - Powiedział mężczyzna ubrany w zwykły podkoszulek i jeansy.

Nie wiedziałam co mam zrobić jednak zanim zdążyłam zrobić cokolwiek, zjawili się chłopaki z ojcem.

- Frank – skinął mu głową Jack.

Ja w międzyczasie próbowałam przyjrzeć się rzeczom położonym na wycieraczce. Bukiet był bardzo dziwny. Dzięki cioci Aurorze znałyśmy się z Blair trochę na kwiatach. Kompozycja, która leżała na dywaniku była okropna. Na pierwszy rzut oka widać było, że kwiaty są przywiędnięte. Poza tym ich dobór był naprawdę okropny. Fioletowe chryzantemy, dwie pomarańczowe lilie i kwiat anturium. Cały bukiet nie dość, że wyglądał źle, to wyglądał jak wiązanka pogrzebowa.

- Mówiłem, żeby panienka tego nie robiła. Pójdę po rękawiczki – powiedział i gdzieś zniknął.

- Czy któryś z was chciałby mi wytłumaczyć, co tu się dzieje?

- Może wejdziecie do środka – zaproponowałam. Nie chciałam, żeby sąsiedzi zauważyli jakiekolwiek zmieszanie. Plotek nie byłoby końca.

Po tym jak weszli, zaprowadziłam ich do salonu. Lukas z Jacksonem od razu zajęli swoje ostatnie miejsca, ale Thomas przystanął i oglądał zdjęcia w ramkach.

Ja i Agnes w Disneylandzie po moich 7 urodzinach. Ja, Blair i Scott z łowiącym ryby dziadkiem Stevenem przy rzece na Florydzie na zdjęciu, które jeszcze zrobił wujek Jason. Kolejne moje zdjęcie z Agnes na rozpoczęciu szkoły. Nie przepadałam za tym zdjęciem mimo że za każdym razem, gdy je widzę to mnie rozśmiesza. Kilka tygodni wcześniej wypadły mi przednie mleczne zęby i na zdjęciu mam szczery uśmiech mimo brakujących zębów. I kilka innych jednak Thomas zatrzymał się na najnowszym zdjęciu. Selfie z ostatnich moich urodzin, które zrobiła ciocia Aurora, gdy wszyscy siedzieli w końcu razem przy stole.

Mimo że pilnie przyglądał się zdjęciom, to nie skomentował żadnego. Usiadł na fotelu wciąż zerkając na miejsce wszystkich zdjęć.

- Może wytłumaczysz mi kim jest ten człowiek, synu. Twoja siostra ewidentnie się go przestraszyła, a ty widocznie dobrze go znasz.

- To jeden z ochroniarzy, Emmy. - Powiedział jakby nigdy nic Jack. - Wspominałem ci, że już posiada ochroniarza.

- Nie wspomniałeś jednak, że jest jej nie tylko potrzeby przez naszą firmę. - Przez cały czas do wczoraj nie sprawdziłam czym zajmuje się ojciec. Teraz mnie to szczególnie zaciekawiło jednak nie chciałam na razie poruszać tego tematu.

Jackson opowiedział mu od początku historie z SMS-ami. Wspomniał też, że z tego co mu wiadomo, a wiedział o wszystkich anonimach, pierwszy raz, ktoś coś zostawił pod drzwiami. Przypomniał też sytuacje z wczoraj. Powiedział, że już spytał kelnera o to kto dał mu tą kopertę. Ten mu tylko powiedział, że był to jakiś nastolatek i przekupił go, żeby to zrobił nie małymi pieniędzmi. Co zdziwiło mężczyznę z restauracji, ale gdy tylko dostał pieniądze do ręki to się nie zawahał. Wspomniał też, że detektyw, którego z czasem zatrudnił Jackson, stara się obecnie przejrzeć nagranie z monitoringu. Na kartce z wczoraj nie było, żadnych innych odcisków palców oprócz moich i Jacka.

- Żebym dobrze zrozumiał, nie dość, że mnie okłamywaliście ukrywając prawdę o Emmie, to teraz zatailiście też to że moja córka – wzdrygnęłam się, bo mimo że mówił spokojnie, ale w głosie można było usłyszeć złość - dostaje anonimowe groźby, tak?

- Cóż... - podrapał się za głową Lukas. - Wciąż nie rozumiesz, że cie nie okłamywaliśmy tylko nie powiedzie...

- I jeszcze mówicie, że mojej własnej żonie przed śmiercią też grożono, tak? - Kontynuował Thomas.

- Nie chcieliśmy ci o tym mówić bez Emmy – próbował ich bronić Luke.

- Siostrą się lepiej nie zasłaniaj. - Powiedział stanowczo Thomas. - Mimo że zajęliście się sprawą, zachowaliście się jak na pełnoletnich chłopaków w ogóle nie odpowiedzialnie.

- Przecież wynajęliśmy jej ochroniarza – wciąż się starał Lukas.

- Który jak widać nic nie daje. Przyślę tu któregoś z moich ochroniarzy – stwierdził po prostu.

- Frank jest na zastępstwo, to Peter jest jej głównym ochroniarzem. - Powiedział Jackson.

- Od kiedy?

- Od siedmiu lat – powiedział Jack, a mnie opadła szczęka. Ten sam facet chodził za mną krok w krok i tego nie zauważyłam. Od siedmiu lat!

- Mhm. Już rozumiem czemu nie chciał dużej u mnie pracować. Gdzie teraz jest?

- U matki na Florydzie, złamała nogę i poprosił o wolne na dwa miesiące.

- Dobrze, że zamierzam zostać tu na dłużej. Będę mieć wszystko pod kontrolą.

- Ja też chce! - Krzyknął jak mały chłopiec Luke, nie przejmując się złością ojca.

- Nie wyglądało, żebyś tak bardzo chciał spędzać ze mną czas, gdy byłam u was ostatnio na weekend. - Uśmiechnęłam się. Wciąż mu dogryzałam z Jackiem na zmianę.

- To co zbieramy się? - Zmienił szybko temat. 

PreciousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz