Na następnego dnia, bladym świtem pojechaliśmy na lotnisko. Ledwo ogarniałam co się dzieje, a nim się spostrzegłam przeszliśmy już przez kontrole bezpieczeństwa i zmierzaliśmy do bramek. Bagaż też nadaliśmy wcześniej, choć nawet nie wiem kiedy. Berkley z tego co wiedziałam powinien lecieć w przestrzeni dla zwierząt, jednak cały czas nam towarzyszył, a Thomas nawet nie miał dla niego transportera.
- Co z Berkleyem? - Spytałam po kontroli paszportowej, gdy już szliśmy w stronę samolotu.
- Leci z nami. Możesz siedzieć obok niego jeśli chcesz. - Widząc moją konsternację, dodał. - Znam właściciela linii lotniczej, a on lubi Berkleya.
- Aha – przytaknęłam, jakby to było normalne.
Spędziłam cały lot czytając książkę czy oglądając film z ojcem, bo oczywiście mimo niewyspania nie zasnęłam nawet na piętnaście minut.
Z lotniska mieli odebrać nas moi bracia, jednak nie spodziewałam się, że razem z nimi przyjedzie też Blair ze Scottem. Więc, gdy tylko ich zobaczyłam, rzuciłam się w ich kierunku zapominając o własnej torbie i ojcu z Berkleyem. W padłam w ramiona Blair i mocno ją przytuliłam.
- Nic nie mówiłaś, że też przyjedziecie! - Krzyknęłam jej do ucha.
- Nie przeoczylibyśmy takiej okazji.
Pierwszy raz odkąd latałam na wschodnie wybrzeże miałam nocować w innym miejscu niż dom zamieszkiwany przez chłopaków. Razem z Thomasem mieliśmy jechać do jego domu pod Nowym Yorkiem. Nawet się już nie zdziwiłam, gdy po raz kolejny usłyszałam od braci, że chcą spędzić ten czas z ojcem mimo nawału pracy, czy to w biurze, czy na uczelni.
Przytuliłam jeszcze przez chwilę Blair by potem przywitać się ze Scottem.
- Jak tam, młoda? - Spytał wtulając się we mnie.
- Lepiej niż przypuszczałam. - Odpowiedziałam szczerze. Zawsze się troszczył o mnie i Blair, jednak wiedziałam, że tak jak ja mam chłopaków, tak Blair ma jego. Ich więź można by porównać do więzi bliźniąt mimo że urodzili się z różnicą czasową i mieli innych rodziców.
- Halo? Hej. Czy widział ktoś moją siostrzyczkę? - Spytał Lukas.
- Tak – odpowiedziała dumnym głosem Blair. - Właśnie wita się z naszym bratem.
Parsknęliśmy oboje ze Scottem śmiechem.
- Wciąż się ze sobą sprzeczają? - Spytałam.
- Prawie cały czas – odpowiedział i odsunął się pozwalając mi przywitać się zresztą.
- Jax! - Specjalnie zwróciłam uwagę starszego brata, który obecnie witał się z ojcem. Już miałam do niego podejść, gdy drogę zastąpił mi Luke.
- Siostrzyczko – powiedział gniewnie, ale przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
- Luke, musisz być bardziej cierpliwy.
- Czekałem na ciebie już wystarczająco długo. Nie muszę już dłużej czekać. - Powiedział zadowolony na co westchnęłam. Rozumiałam o co mu chodziło, jednak donikąd się nie wybierałam. Wręcz przeciwnie. To tu przecież zamierzałam studiować mimo że nie wiedziałam jeszcze co.
- Nie chodzi tylko o mnie. Jak się ma Penny? - Spytałam konspiracyjnie wciąż go przytulając.
- Dobrze – powiedział ciężko. - Pewnie chętnie się z tobą spotka.
Wciąż nie wiedziałam o co chodzi w ich związku czy w czymkolwiek byli lub nie. Miałam jednak cały tydzień, żeby zrozumieć co się między nimi dzieje.
Lukas puścił mnie po chwili i mogłam się przywitać z Jacksonem. Przytuliłam się do niego jak do każdego z wcześniejszych osób.
- Hej, Emmy Pea.
- Jak wpadłeś na pomysł, żeby mnie tak nazywać? - Spytałam, gdy już zmierzaliśmy do wyjścia.
Chwycił mnie wcześniej za dłoń i szliśmy teraz sektorem przylotów w kierunku samochodu. Ostatnim razem też się tak do mnie zwrócił, gdy byliśmy na wycieczce w Monterey. Nawet mi się to podobało.
- Myślisz, że tylko Lukas nazywa cię po swojemu? Ja przynajmniej byłem pomysłowy. - Powiedział dumny.
Z przodu, gdzie szedł Scott z Thomasem i Lukas z Blair, ledwo usłyszałam słowa Lukasa.
- Pomysłowy, też mi coś. To moja ,,Siostrzyczka".
- I co z tego, jak to moja siostra? - Powiedziała Blair.
- Jak byliśmy mniejsi tak do ciebie mówiłem – powiedział Jack, kiedy tamta dwójka znów zaczęła się sprzeczać. - Trochę przekształciłem to od mamy. Kiedy coś narozrabiałaś mama albo próbowała cię skarcić i mówiła do ciebie poważnym tonem ,,Emmo Pearl".
Zaśmiałam się z tego jak próbował naśladować damski głos.
- Albo?
- Albo załamywała ręce i nazywała cię jak zawsze ,,Precious".
Uśmiechnęłam się lekko i nic już nie powiedziałam szczególnie, że dotarliśmy do wielkiego auta, w którym wszyscy mogliśmy się pomieścić.
CZYTASZ
Precious
Teen FictionKłamstwo ma krótkie nogi, ale półprawda to przecież nie kłamstwo Zatajanie prawdy to też nie jest kłamstwo Natomiast wyparcie prawdy to już inna historia... poniekąd ta historia Wcześniejszy tytuł: Ukryta siła