Rozdział 37 - Lotnisko

180 5 0
                                    

W mieszkaniu szybko zjedliśmy wspólnie zrobiony obiad. Zostawiliśmy tym razem Berkleya w domu i pojechaliśmy na lotnisko odebrać chłopaków. Choć Thomas też nie pozwalał mi jeść fast foodów, to przynajmniej pozwalał mi jeść słodkie rzeczy. Wczoraj upiekliśmy razem szarlotkę i zjedliśmy po kawałku na ciepło z lodami. Nie zwlekałam też i dokumentowałam każdy etap pieczenia, wysyłając zdjęcia do braci. Obiecali, że nie będą źli, że jemy takie pyszności bez nich, o ile zostanie coś dla nich do piątku lub upieczemy coś razem. O dziwo, Lukas nie napisał, żadnej wiadomości podobnej do swojej opinii z ostatniej wizyty w cukierni. Wiedziałam przecież, że nie byłoby to mądre z mojej strony, gdybym zjadła całą szarlotkę na raz. Znałam umiar i nie byłam małym dzieckiem, żeby mi wyliczać ile słodyczy mogę zjeść dziennie. Jednak przez chorobę Blair wszyscy byli zapobiegliwi i nadopiekuńczy.

Zrobiło się już ciemno, gdy dojechaliśmy na lotnisko. Czekaliśmy w terminale przylotów, aż chłopcy wylądują. Na dobrą sprawę to od dawna nie witałam ich na lotnisku. Albo się z nimi żegnałam, albo to ja przylatywałam. Bracia nie mieli mieć bagażu rejestrowanego, więc po wylądowaniu nie musieli czekać na walizki. Samolot przyleciał już jakiś czas temu, jednak ich wciąż nie było. Co jakiś czas chodziłam w kółko podglądając przez oszklone drzwi, czy nie idą. Gdy przystanęłam koło Thomasa, zaczęłam stukać niecierpliwie nogą o podłoże.

- Nie denerwuj się, przecież nie masz czym. - Przyglądał mi się odrobinę rozbawiony ojciec.

- Wtedy też mieli przylecieć. - Wytłumaczyłam mu. - Tego dnia. - Powiedziałam, ponieważ nie chciałam wspominać o śmierci mamy na lotnisku.

- To niemożliwe. Pamiętam, że chłopcy mieli przylecieć kilka dni później. - Rozbawienie go opuściło.

- Może mi się coś pomyliło. - Odparłam nawet nie rejestrując co mi dokładnie powiedział.

Drzwi się otworzyły i powoli zaczęli wychodzić pasażerowie lotu.

- Siostrzyczko! - Usłyszałam głos Lukasa, zanim go zobaczyłam. Kamień spadł mi z serca. Po chwili razem z Jacksonem wyłonili się wśród tłumu. Gdy tylko ich zobaczyłam rzuciłam się w ich stronę. Przytuliłam ich oboje naraz nie zważając na nic. - No już, bo mnie udusisz. - Zaśmiał się Lukas, więc go puściłam. Jednak nadal byłam przytulona do Jaxa.

- Dostałam kolejną wiadomość – wyszeptałam, aby nie słyszał mnie Lukas, który gdzieś za nami witał się z Thomasem. - Tym razem ze zdjęciem.

Cały się napiął, jednak nic nie powiedział. Wciąż wysyłam mu wiadomości, które dostawałam. Naczytałam się wystarczająco wiele książek i na oglądałam dużo filmów i seriali, gdzie głównym bohaterkom grożono i nikt o tym nie wiedział. Nie śpieszyło mi się jeszcze spotkać mamę i wylądować dwa metry pod ziemią. Ten, kto wysyłał te wiadomości, wciąż nie wysyłał ich z zarejestrowanej karty SIM.

- Pokażesz mi w aucie, dobrze? - Puściłam go w końcu i pokiwałam głową. Teraz to on miał szanse przywitać się z ojcem.

- Emma? - Zwrócił się do mnie Thomas już w samochodzie.

- Mhm?

- Na sali u mediatora powiedziałaś, że to nie był wypadek.

Siedziałam z tyłu z Jackiem, a Luke przede mną z Thomasem, który prowadził. Wcześniej oddałam bratu telefon i patrzyłam przez szybę na jadące obok nas auta.

- Jechałyśmy bardzo szybko. A mama powiedziała, że auto jej nie słucha...

- Mamusiu, możemy zwolnić? - Jechałam jak zawsze z tyłu w swoim foteliku, bo wciąż byłam mniejsza niż bracia. Patrzyłam przez okno na coraz bardziej rozmazujące się samochody, które nas mijały.

- Właśnie się staram, skarbie.

- Ale jedziemy coraz szybciej.

- Wiem. Hamulec nie działa, pedał gazu mnie nie słucha – powiedziała, ale nic z tego nie zrozumiałam. – Kierownica też nie chcę się obrócić.

Po chwili nasze auto wypadło za barierki, obracało się bardzo szybko i dopiero jak trochę zwolniło zobaczyłam, że mama była cała we krwi i ledwo otworzyła oczy.

- Emma – powiedziała ledwo słyszalnie – nic ci nie jest?

- Nie, mamo. Jesteś cała czerwona...

- Nic mi nie jest – uśmiechnęła się ledwo – Emma zagramy w grę. - Powiedziała ledwo. - Będziesz musiała zapamiętać kilka rzeczy, dobrze?

- Głowa mnie boli – powiedziałam szczerze. Chciało mi się spać. - Możemy pobawić się później?

- Nie, musisz zapamiętać to teraz, dobrze? Słuchaj uważnie...

- Emma? - Potrząsnął mną Jax, dzięki czemu się otrząsnęłam.

- Nie pamiętam. - Popatrzyłam na niego, wciąż wracając myślami od niedokończonego wspomnienia. - Kazała zapamiętać mi kilka rzeczy, a ja nie pamiętam. Nie pamiętam...

- Hej, spokojnie. - Przytulił mnie, na tyle ile, było możliwe to w samochodzie. - Przypomniałaś sobie już tyle, to przypomnisz i to.

PreciousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz