Rozdział 40 - Druga mama

162 3 0
                                    

Przez cały tydzień ledwo znajdywałam czas na pogodzenie szkoły z życiem prywatnym. Zbliżało się Święto Dziękczynienia, co było równoznaczne z troszkę większym czasem wolnym. Jednak dla nauczycieli jak i uczniów był to znak, że kończy się semestr i czas na ostatnie sprawdziany i zaliczenia. Tak, więc od poniedziałku miałam po kilka testów dziennie i nie miałam czasu by odpocząć. Po szkole odbierał mnie Thomas, z którym jadłam obiad i odwoził mnie po nim do Agnes albo tylko po mnie przyjeżdżał i jedyny czas, który razem spędzaliśmy to ten w samochodzie. Z Blair czy Scottem najczęściej pisałam pomiędzy zajęciami, a z chłopakami rozmawiałam po kolacji zanim jeszcze poszli spać. Mimo że nas wszystkich dzieliła mała różnica czasowa to, jednak czasami sprawiała problem. Ostatnio rzadko spędzałam czas z Agnes, więc starałam się co wieczór powtarzać materiał na następny dzień w salonie, kiedy ona czytała jakąś książkę. Wszystkie moje starania i wysiłki, aby poprawić bieżące jak i stare oceny można powiedzieć, że pochwaliła Pani Paine.

- Witamy z powrotem, panno Clevewell. - Powiedziała z zadowoleniem na ostatnich wspólnych zajęciach przed tygodniem wolnego. Nauczycielka rozdawała sprawdzone sprawdziany, które pisaliśmy na początku tego tygodnia. Mimo wiedzy z lekcji sporo poświęciłam na naukę na ten sprawdzian co też przełożyło się widocznie na mój wynik.

- A+? Nieźle! Ja dostałam C. Dzięki za pomoc. - Przytuliła mnie szczęśliwa Josie, która zawsze powtarza, że nie ma pamięci do dat. Na dłuższej przerwie przed sprawdzianem siadłyśmy jeszcze w bibliotece i próbowałam jej wytłumaczyć materiał, którego nie rozumiała. - Co robisz w przyszłym tygodniu?!

- Panno Thompson – skarciła ją wychowawczyni. - Ciszej.

Jo przewróciła oczami, ale z ciszyła głos.

- Frank szykuje imprezę w środę, musisz przyjść.

- Lecimy do rodziny na święto. - Powiedziałam jak tylko usłyszałam słowo impreza. Jo uwielbiała spędzać na nich czas, jednak ja miałam lepsze rzeczy do robienia. - Wrócę dopiero w niedziele za tydzień.

- Chyba sobie żartujesz?! - Krzyknęła oburzona, a nauczycielka znowu skarciła ją wzrokiem. - Nie możesz do nich dolecieć na samo święto?

- Zarezerwowałyśmy już bilety i mama specjalnie wzięła tyle wolnego.

Było to poniekąd prawdą z tym, że najpierw miałam polecieć do Nowego Jorku, a dopiero potem wszyscy mieliśmy się zjechać do dziadka Stevena. Chodź ostatnio Thomas rozmawiał z Agnes o samym dniu Dziękczynienia to, jednak nie wiedziałam jak ostatecznie je spędzę. Podczas mojego pobytu u ojca po drugiej stronie kraju, Agnes miała lecieć najpierw do Portland odwiedzić ciocie Aurorę i wujka Ryana.

- Ale na pewno będzie świetnie. Opowiesz mi jak wrócę.

- No pewnie, ze wszystkimi szczegółami. - Mimo nie zadowolenia z obrotu spraw, to się uśmiechnęła.

Po lekcjach miałam wrócić z Agnes do domu i się spakować, ponieważ następnego dnia z rana mieliśmy z Thomasem mieć lot do chłopaków. Dzięki wyrobionym nadgodziną i dniami wolnymi, które jej przysługiwały, mogła sobie pozwolić na dłuższy okres nieobecności. Wieczorem miał mnie zabrać Thomas do siebie na noc, żeby nie musiał wjeżdżać rano mnie odebrać.

- Zgodziłam się na pewien kompromis - zaczęła w samochodzie Agnes. - Jeśli będziesz chcieć zostać z ojcem, aż do środy i potem przylecieć do nas, to możesz tak zrobić. Ale jeśli będziesz chciała zostać dłużej to Thomas zaoferował, abyśmy wszyscy spędzili u niego święto.

- Wszyscy? - Co to znaczy wszyscy.

- Zaprosił mnie, Aurorę z Ryanem i dziadka Stevena, jak też Blair ze Scottem. Podobno w ogóle zaprosił kolegów, z którymi mieszka Luke.

- A... jego rodzina?

- Em, to jest też twoja rodzina. - Powiedział z ciężkością. - Pani Emily z Panem Victorem też na pewno będą. Swoich braci z rodzinami pewno też zaprosił. Jeśli nie będziesz chciała zostać to nie musisz.

- No, ale przecież powiedziałaś...

- Kupił wszystkim bilety. - Powiedziała trochę nie zadowolona. - Pytałam już resztę i przylecimy, jeśli ty nie przylecisz do nas. Dla mnie to bez różnicy, gdzie spędzę święta ważne, żeby z tobą. Nie musisz podejmować decyzji już teraz. Wystarczy jak napiszesz mi we wtorek, co zdecydowałaś. Lot mamy na środę wieczór, więc ze wszystkim się wyrobimy.

Zaparkowała samochód i weszłyśmy do mieszkania. Zdjęłyśmy kurtki z butami i poszłyśmy do kuchni.

- I ty się na to zgodziłaś? - Zdziwiłam się.

- Każde święto Dziękczynienia, urodziny, Boże Narodzenie, Wielkanoc spędzałyśmy razem. Owszem byłam trochę samolubna ukrywając cię przed nim, ale nie wiedziałam jaka jest prawda. A teraz... Domyślam się jak on musi się czuć. Ja też nie widywałam się z chłopakami zbyt często przez te wszystkie lata. Jest jednak trochę różnicy między twoją sytuacją, a chłopaków. Ciebie wychowywałam od małego i nie wyobrażam sobie, gdyby tak nie było. Zabrałam mu te wszystkie lata z tobą...

- Nie pozwalał ci widywać chłopaków. - Próbowałam trochę ją jakoś pocieszyć, bo słyszałam, że moja silna ciocia, jak rzadko kiedy, ledwo mówi przez łzy cisnące jej się do oczu.

- To twój ojciec. Powinnam była mu powiedzieć i oddać mu prawa...

- Ciociu... - podeszłam do niej, ale ta kontynuowała.

- Właśnie, jestem twoją ciocią. Nie powinnam słuchać Anny. To on powinien cię wychowywać. Mogłabyś też wychowywać się z braćmi, a tak to...

- Jesteś moją drugą mamą – stanęłam przednią i chwyciłam za dłonie. - Zawsze robisz to co uważasz za słuszne. Nie cofniemy czasu, a nic nie dzieje się bez przyczyny. Pamiętaj, jestem twoją jedyną córką, a ty moją żyjącą mamą. Kocham cię i nie chce, żebyś się obwiniała.

Już ja myślałam o przeszłości i teraźniejszości na porządku dziennym, nie musiała tego robić i Agnes.

- Z tego co pamiętam to mam jeszcze jedną córkę chrzestną – próbowała rozluźnić atmosferę, jednak w jej oczach wciąż były łzy.

- Blair jest córką cioci Aurory, i jak jedna, tak i druga, nie oddadzą siebie nawzajem za żadne skarby świata. - Wyszczerzyłam zęby wiedząc, że to prawda.

Mimo że ciocia Aurora nie była biologiczną mamą Blair to była jej m a m ą. Matka Blair nigdy nie mogła się równać z ciocią Aurorą. Czasami nawet sam Scott udawał, że był zazdrosny o to, że jego własna mama wolała Blair.

Nie wiem, jakby wyglądało moje życie, gdyby nie tamten wypadek. Gdyby mama nie zginęła lub gdyby od razu powiedziała o mnie ojcu. I nigdy się tego nie dowiem, jednak wiedziałam, że nie mogła mi się trafić lepsza druga mama.

- Utknęłaś ze mną na dobre. - Powiedziałam dumnie uśmiechając się od ucha do ucha i przytuliłam ją mocno starając się jakkolwiek wyrazić swoje uczucia.

PreciousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz