Przez cały tydzień ledwo znajdywałam czas na pogodzenie szkoły z życiem prywatnym. Zbliżało się Święto Dziękczynienia, co było równoznaczne z troszkę większym czasem wolnym. Jednak dla nauczycieli jak i uczniów był to znak, że kończy się semestr i czas na ostatnie sprawdziany i zaliczenia. Tak, więc od poniedziałku miałam po kilka testów dziennie i nie miałam czasu by odpocząć. Po szkole odbierał mnie Thomas, z którym jadłam obiad i odwoził mnie po nim do Agnes albo tylko po mnie przyjeżdżał i jedyny czas, który razem spędzaliśmy to ten w samochodzie. Z Blair czy Scottem najczęściej pisałam pomiędzy zajęciami, a z chłopakami rozmawiałam po kolacji zanim jeszcze poszli spać. Mimo że nas wszystkich dzieliła mała różnica czasowa to, jednak czasami sprawiała problem. Ostatnio rzadko spędzałam czas z Agnes, więc starałam się co wieczór powtarzać materiał na następny dzień w salonie, kiedy ona czytała jakąś książkę. Wszystkie moje starania i wysiłki, aby poprawić bieżące jak i stare oceny można powiedzieć, że pochwaliła Pani Paine.
- Witamy z powrotem, panno Clevewell. - Powiedziała z zadowoleniem na ostatnich wspólnych zajęciach przed tygodniem wolnego. Nauczycielka rozdawała sprawdzone sprawdziany, które pisaliśmy na początku tego tygodnia. Mimo wiedzy z lekcji sporo poświęciłam na naukę na ten sprawdzian co też przełożyło się widocznie na mój wynik.
- A+? Nieźle! Ja dostałam C. Dzięki za pomoc. - Przytuliła mnie szczęśliwa Josie, która zawsze powtarza, że nie ma pamięci do dat. Na dłuższej przerwie przed sprawdzianem siadłyśmy jeszcze w bibliotece i próbowałam jej wytłumaczyć materiał, którego nie rozumiała. - Co robisz w przyszłym tygodniu?!
- Panno Thompson – skarciła ją wychowawczyni. - Ciszej.
Jo przewróciła oczami, ale z ciszyła głos.
- Frank szykuje imprezę w środę, musisz przyjść.
- Lecimy do rodziny na święto. - Powiedziałam jak tylko usłyszałam słowo impreza. Jo uwielbiała spędzać na nich czas, jednak ja miałam lepsze rzeczy do robienia. - Wrócę dopiero w niedziele za tydzień.
- Chyba sobie żartujesz?! - Krzyknęła oburzona, a nauczycielka znowu skarciła ją wzrokiem. - Nie możesz do nich dolecieć na samo święto?
- Zarezerwowałyśmy już bilety i mama specjalnie wzięła tyle wolnego.
Było to poniekąd prawdą z tym, że najpierw miałam polecieć do Nowego Jorku, a dopiero potem wszyscy mieliśmy się zjechać do dziadka Stevena. Chodź ostatnio Thomas rozmawiał z Agnes o samym dniu Dziękczynienia to, jednak nie wiedziałam jak ostatecznie je spędzę. Podczas mojego pobytu u ojca po drugiej stronie kraju, Agnes miała lecieć najpierw do Portland odwiedzić ciocie Aurorę i wujka Ryana.
- Ale na pewno będzie świetnie. Opowiesz mi jak wrócę.
- No pewnie, ze wszystkimi szczegółami. - Mimo nie zadowolenia z obrotu spraw, to się uśmiechnęła.
Po lekcjach miałam wrócić z Agnes do domu i się spakować, ponieważ następnego dnia z rana mieliśmy z Thomasem mieć lot do chłopaków. Dzięki wyrobionym nadgodziną i dniami wolnymi, które jej przysługiwały, mogła sobie pozwolić na dłuższy okres nieobecności. Wieczorem miał mnie zabrać Thomas do siebie na noc, żeby nie musiał wjeżdżać rano mnie odebrać.
- Zgodziłam się na pewien kompromis - zaczęła w samochodzie Agnes. - Jeśli będziesz chcieć zostać z ojcem, aż do środy i potem przylecieć do nas, to możesz tak zrobić. Ale jeśli będziesz chciała zostać dłużej to Thomas zaoferował, abyśmy wszyscy spędzili u niego święto.
- Wszyscy? - Co to znaczy wszyscy.
- Zaprosił mnie, Aurorę z Ryanem i dziadka Stevena, jak też Blair ze Scottem. Podobno w ogóle zaprosił kolegów, z którymi mieszka Luke.
- A... jego rodzina?
- Em, to jest też twoja rodzina. - Powiedział z ciężkością. - Pani Emily z Panem Victorem też na pewno będą. Swoich braci z rodzinami pewno też zaprosił. Jeśli nie będziesz chciała zostać to nie musisz.
- No, ale przecież powiedziałaś...
- Kupił wszystkim bilety. - Powiedziała trochę nie zadowolona. - Pytałam już resztę i przylecimy, jeśli ty nie przylecisz do nas. Dla mnie to bez różnicy, gdzie spędzę święta ważne, żeby z tobą. Nie musisz podejmować decyzji już teraz. Wystarczy jak napiszesz mi we wtorek, co zdecydowałaś. Lot mamy na środę wieczór, więc ze wszystkim się wyrobimy.
Zaparkowała samochód i weszłyśmy do mieszkania. Zdjęłyśmy kurtki z butami i poszłyśmy do kuchni.
- I ty się na to zgodziłaś? - Zdziwiłam się.
- Każde święto Dziękczynienia, urodziny, Boże Narodzenie, Wielkanoc spędzałyśmy razem. Owszem byłam trochę samolubna ukrywając cię przed nim, ale nie wiedziałam jaka jest prawda. A teraz... Domyślam się jak on musi się czuć. Ja też nie widywałam się z chłopakami zbyt często przez te wszystkie lata. Jest jednak trochę różnicy między twoją sytuacją, a chłopaków. Ciebie wychowywałam od małego i nie wyobrażam sobie, gdyby tak nie było. Zabrałam mu te wszystkie lata z tobą...
- Nie pozwalał ci widywać chłopaków. - Próbowałam trochę ją jakoś pocieszyć, bo słyszałam, że moja silna ciocia, jak rzadko kiedy, ledwo mówi przez łzy cisnące jej się do oczu.
- To twój ojciec. Powinnam była mu powiedzieć i oddać mu prawa...
- Ciociu... - podeszłam do niej, ale ta kontynuowała.
- Właśnie, jestem twoją ciocią. Nie powinnam słuchać Anny. To on powinien cię wychowywać. Mogłabyś też wychowywać się z braćmi, a tak to...
- Jesteś moją drugą mamą – stanęłam przednią i chwyciłam za dłonie. - Zawsze robisz to co uważasz za słuszne. Nie cofniemy czasu, a nic nie dzieje się bez przyczyny. Pamiętaj, jestem twoją jedyną córką, a ty moją żyjącą mamą. Kocham cię i nie chce, żebyś się obwiniała.
Już ja myślałam o przeszłości i teraźniejszości na porządku dziennym, nie musiała tego robić i Agnes.
- Z tego co pamiętam to mam jeszcze jedną córkę chrzestną – próbowała rozluźnić atmosferę, jednak w jej oczach wciąż były łzy.
- Blair jest córką cioci Aurory, i jak jedna, tak i druga, nie oddadzą siebie nawzajem za żadne skarby świata. - Wyszczerzyłam zęby wiedząc, że to prawda.
Mimo że ciocia Aurora nie była biologiczną mamą Blair to była jej m a m ą. Matka Blair nigdy nie mogła się równać z ciocią Aurorą. Czasami nawet sam Scott udawał, że był zazdrosny o to, że jego własna mama wolała Blair.
Nie wiem, jakby wyglądało moje życie, gdyby nie tamten wypadek. Gdyby mama nie zginęła lub gdyby od razu powiedziała o mnie ojcu. I nigdy się tego nie dowiem, jednak wiedziałam, że nie mogła mi się trafić lepsza druga mama.
- Utknęłaś ze mną na dobre. - Powiedziałam dumnie uśmiechając się od ucha do ucha i przytuliłam ją mocno starając się jakkolwiek wyrazić swoje uczucia.
CZYTASZ
Precious
Novela JuvenilKłamstwo ma krótkie nogi, ale półprawda to przecież nie kłamstwo Zatajanie prawdy to też nie jest kłamstwo Natomiast wyparcie prawdy to już inna historia... poniekąd ta historia Wcześniejszy tytuł: Ukryta siła