Rozdział 20 - Nauka

309 3 0
                                    

Poniedziałki bywają ciężkie. Szczególnie kiedy zaczyna się je chemią, której się nie rozumie. Mój poniedziałek był samym pasmem nieszczęść. Z racji, że zostawiłam podręczniki w piątek w szkole, zapomniałam o teście z historii. Po moim powrocie i tak nie zajrzałabym do książek nawet jeśli miałabym je w domu, ale o teście zupełnie zapomniałam. Na szczęście miałam dobrą panią od historii, która świetnie prowadziła lekcje i wiedziałam co nieco o temacie sprawdzianu. I mimo że się nie uczyłam, myślałam, że nie poszło mi aż tak źle do momentu końca lekcji w środę.

- Panno Clevewell proszę zostać po lekcji. - Zwróciła się do mnie przed dzwonkiem na przerwę.

- Poczekać na ciebie? - spytała Josie, która już wyzdrowiała.

- Nie, spotkamy się na kolejnej lekcji. - Zabrałam swoje rzeczy i podeszłam do biurka nauczycielki.

- Zaniepokoił mnie twój ostatni test, Emmo...- Zaczęła od razu.

- Tak, zapomniałam o nim. Przepraszam.

- Od początku roku o czymś zapominasz, nie mylę się? Emmo, powiem szczerze. Twoje wynik pogorszyły się w stosunku do ocen z poprzednich klas. Może nie diametralnie, ale jednak. Zdajesz sobie sprawę, że to twój ostatni rok w tej szkole, prawda? - Skinęłam potwierdzająco. - Jeśli chcesz zyskać wyższe wyniki w nauce, musisz się bardziej przyłożyć. Nie możesz odpuścić sobie na ostatniej prostej przed końcem szkoły. - Westchnęła ciężko. - Jestem również twoim wychowawcą i nie jestem jednym nauczycielem, który zauważył pogorszenie się twoich stopni i zaangażowania w lekcje. Nie chciałabym tego robić, ale powinnam zadzwonić do twojej mamy. - Nikt oprócz osób wtajemniczonych nie wiedział, że Agnes to moja ciotka. - Na pewno chcesz iść na dobrą uczelnię, a wszyscy wiemy, że stać cię na więcej. Do egzaminów końcowych zostało jeszcze trochę czasu, więc możesz to poprawić. Jeśli masz jakieś problemy...

- Nie mam - odparłam szybko.

- Mam nadzieję, że weźmiesz sobie do serca moją radę. - Kolejny raz głęboko wzdychnęła. - A ten test... - Wskazała na prace leżące na środku biurka i przetarła dłonią twarz. - Owszem zaliczyłaś go, ale wiem na co cię stać. Naprawdę radzę ci, cokolwiek się dzieje, niech nie zaważy to na twoim ukończeniu szkoły.

Pożegnałam się z nauczycielką i wyszłam z klasy, nie bardzo wiedząc gdzie mam następną lekcję. Na szczęście była to moja ostatnia godzina i były to zajęcia z lekkoatletyki. Dzisiejszego dnia mieliśmy biegać okrążenia wokoło boiska na czas. Nie interesowało mnie, ile ich zrobię. Interesowało mnie tylko to żeby wybiegać wszystkie problemy...

Po powrocie ze szkoły włączyłam wykaz dotychczasowych ocen i ubiegłorocznych. Bez tego wiedziałam, że nie pracuje na pełnych obrotach. Jednak wychowawczyni miała racje, moje oceny miały tendencję spadkową. Agnes zapewne nie zwróciła mi na nie uwagi, tylko dlatego, że wciąż zaliczałam sprawdziany. Od początku mojej edukacji powtarzała mi, że uczę się dla siebie, ale nie jest to równoznaczne z tym że mam ledwo zdawać do kolejnych klas. Mimo braku presji z jej strony i tak miałam jedną z najlepszych średnich w klasie w latach poprzednich.

Wiedziałam, jakie są wymogi dostania się do Princeton. Musiałam zacząć się uczyć. Nie mogłam wciąż tylko egzystować i żyć od weekendu do weekendu. Przez chwilę przez myśl przeszedł mi pomysł nie polecenia na spotkanie z braćmi. Szybko jednak wyrzuciłam ten pomysł. W końcu miałam się spotkać nie tylko z nimi. Blair już pisała mi, że nie może doczekać się mojego przylotu. Nie mogłam teraz zmienić zdania i to przez to, że nie chciało mi się od początku roku uczyć.

Rozpisałam sobie cały plan najbliższych sprawdzianów oraz rozkład co powinnam jeszcze powtórzyć przed końcowymi egzaminami. Mieliśmy początek października, więc byłam do tyłu o miesiąc. Jednak jeśli wezmę się w garść, to powinnam to na spokojnie nadrobić do Święta Dziękczynienia, a tym bardziej do kolejnego lotu.

Może i wciąż z tyłu głowy miałam niechęć do nauki, a może bardziej do tych egzaminów, ale musiałam się ogarnąć. Czas i tak upłynie i tylko to ode mnie zależy, w jaki sposób go spożytkuje. Czy wolałabym teraz przeglądać notesy mamy? Tak. Czy wolałabym analizować je z Blair? Tak. Ale czy powinnam się ogarnąć i zacząć uczyć? Tak.

Musiałam wyznaczyć sobie priorytety. Mama nie żyje, a ja tak. A raczej muszę zacząć, bo na razie to egzystuje i żyje przeszłością. Szkoda, że łatwiej było mi to uznać za fakt niż wcielić w życie. Szczególnie że po dwóch godzinach nauki, zjedzeniu kolacji i po wieczornej toalecie, położyłam się do łóżka z zamiarem przeczytania tylko jednego wpisu z pamiętnika. Jednak po trzecim przestałam liczyć i zasnęłam wtulona w niego.

...

Od czwartku już starałam się ograniczyć moje bujanie w obłokach na lekcjach. Wiedziałam, że wszystkie poprzednie oceny przez to się magicznie nie poprawią, ale mogłam zacząć pracować na kolejne. Wciąż wolałam być gdziekolwiek indziej niż na zajęciach ścisłych Pana Millera, który potrafił prowadzić lekcje, doprowadzając połowę klasy do snu. W piątek przed ostatnią lekcją zabrałam już podręczniki potrzebne mi do nauki na przyszły tydzień. Kusiło mnie, żeby je zostawić i o nich nie myśleć. Jednak wciąż miałam w głowie słowa wychowawczyni. Miałam niecałe trzy tygodnie do kolejnego spotkania z braćmi. Nie mogę żyć tylko od spotkania do spotkania.

Do poniedziałku już ogarnęłam całą historię, z której nie miałam zbyt wiele. Pani Paine naprawdę była dobrą nauczycielką. I tak jak każdego dnia po szkole uczyłam się z jakiegoś przedmiotu, tak samo niestety musiałam pracować w weekend. Nawet więcej, ponieważ plan, który opracowałam, dawał mi tylko wolną niedziele. Więc, kiedy Agnes w sobotę wróciła po dyżurze i zobaczyła mnie ślęczącą nad kolejnym podręcznikiem, postanowiła zabrać mnie do kina. Jednak po sprawdzeniu online, że nie było już żadnych miejsc, postanowiłyśmy zostać w domu i obejrzeć jakiś film w salonie. Wcześniej przygotowałyśmy całą kolację i z gotowymi posiłkami oglądałyśmy puszczony film.

Nie pamiętam jak dawno temu spędzałyśmy tak czas. Zwykła sobota, a jednak ostatnia taka miała chyba miejsce przed moimi podróżami do chłopaków.

- Emma, jedz, póki ciepłe. - Ponagliła mnie tak jak zawsze, kiedy zamyśliłam się nad jedzeniem. Sama jednak nie musiała odrywać wzroku od telewizora, żeby to stwierdzić. Odstawiłam talerz na stolik i przytuliłam się do niej, na co automatycznie ze sztywniała. – Hej... - Rozluźniła się po chwili.

- Jesteś najlepszym rodzicem na świecie.

- A ty córką. – Odwzajemniła wolną ręką uścisk i się uśmiechnęła. – Ale nie żartuje, Emma. - Podała mi mój talerz.

Po zjedzeniu położyłam się na sofie i ułożyłam głowę na jej kolanach. Ciocia zaczęła lekko przeplatać moje włosy. Czułam taki spokój. Właśnie tego potrzebowałam. Po całym tygodniu każdy powinien odpocząć. Nie musiałam myśleć o szkole, przeszłości, ojcu czy też wiadomościach. Po prostu mogłam odpocząć od myślenia.  

PreciousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz