Rozdział 24 - Uciekinierka

260 4 0
                                    

Następnego ranka, gdy wstałam, starałam sobie zrobić jak najciszej śniadanie. Wyciągnęłam z szuflady miseczkę i łyżkę, a z lodówki mleko i wlałam wystarczającą ilość do naczynia. Włożyłam miskę do mikrofalówki i nastawiłam na odpowiedni czas. W międzyczasie przeszukałam szafki poszukując płatków. Zdążyłam je znaleźć zanim upłynął nastawiony czas grzania mleka, dzięki czemu mogłam uniknąć hałasującego i irytującego pikania. Wsypałam do mleka czekoladowe płatki śniadaniowe, jednocześnie w myślach widząc dezaprobujący wzrok cioci. 

Życie z lekarzem pod jednym dachem nie zawsze jest kolorowe, a już szczególnie gdy na dodatek ktoś z rodziny jest na coś chory. Agnes zawsze dbała, żebym miała zdrowy styl życia. Przywiązywała szczególną uwagę na jakość posiłków jakie zjadam, ale w pozytywny sposób. Gdy byłam mniejsza, a chciałam spróbować coś nie zdrowego, zgadzała się, jednak potem pytała czy mi smakowało i czy było warto. Nawet jeśli coś z tych rzeczy, które często były różnymi rodzajami słodyczy, mi posmakowały oczywiście nie zgadzała się abym je jadła codziennie. I jednymi z tych „słodyczy" były też czekoladowe płatki śniadaniowe. Agnes nigdy nie popierała naładowanych ogromnym cukrem śniadań, dlatego gdy tylko natrafiła mi się okazja, lubiłam je zjeść. Sama też nie czułam się po nich naładowana na cały dzień jak po innych rzeczach na śniadanie, ale uważałam, że raz na jakiś czas wyjątek od rutyny nie zaszkodzi.

Usiadłam na krześle przy blacie wyspy i już chciałam zacząć jeść, gdy usłyszałam skrzypienie na schodach, a następnie ciche kroki. Wstałam równie po cichu i wyjrzałam za rogu kuchni kto jest na korytarzu. Do drzwi wejściowych zbliżała się jakaś postać w granatowej bluzie z kapturem. Zawsze, gdy jestem głodna, a już szczególnie po przebudzeniu mało myślę i często wtedy działam spontanicznie. Tak więc nie wiele myśląc, naprawdę nie wiele myśląc, rzuciłam się na tą osobę, a po drodze jeszcze zaczęłam krzyczeć. Upadłam z tą osobą na ziemie i zaczęliśmy się szamotać. Usłyszałam głośny tupot nóg i po chwili zostałam odciągnięta od tego człowieka.

- Mówiliście, że jest tu bezpie... - nie dokończyłam nawet, kiedy dostrzegłam, że to ta sama dziewczyna, która próbowała pobić Luka.

- Oj, siostrzyczko. Jesteś tu jak najbardziej bezpieczna. To tylko moja mała uciekinierka – uśmiechnął się tak samo jak wczoraj. Puścił mnie i teraz to tylko Jack mnie przytrzymywał, a w sumie to obejmował ramieniem. Lukas podszedł do wcześniej trzymanej przez Willa i Huntera, jak dobrze pamiętam, Penny. - Mogłem cię nie rozwiązywać. - Powiedział niby szeptem, ale w takiej ciszy nie dało się tego nie usłyszeć. Powiedział to już bez tego rozbawienia w głosie, a dziewczyna przygryzła dolną wargę lekko się rumieniąc.

- Ja wracam do łóżka – powiedział lekko rozbawiony Hunter, który już kierował się w stronę schodów. - Tak poza tym niezły złodziej, Emma.

- Ej! Naprawdę myślałam, że ktoś tu wszedł – powiedziałam obronnie do pozostałych. Lukas chyba nawet nie słyszał, bo cały czas wpatrywał się w rudowłosą dziewczynę. Przerzucił ją przez ramię poszedł bez słowa na piętro. Natomiast Will z Jackiem jakby nigdy nic udali się do kuchni. Czyli tak tu teraz wyglądają poranki? To dla nich chleb powszedni? Muszę zapamiętać, żebym po powrocie do domu spytała Blair, kim jest dziewczyna Lukasa. Była w końcu jedyną osobą dzięki, której mój brat potrafił o mnie zapomnieć.

- I to zamierzałaś zjeść? - Spytał Will wylewając pełną łyżkę płatków z takiej wysokości, że zawartość nie trafiała w większości do miski tylko rozchlapywała się na blat.

- Nie, zrobiłam to dla kota sąsiadów – powiedziałam sarkastycznie. - Tak, zamierzałam to zjeść. - Chciałam zabrać od niego jak mogłam się domyślać już zimne śniadanie, ale zanim udało mi się to zrobić, zabrał naczynie z blatu i wylał do zlewu. - Hej! Moje śniadanie! - Zanim zdążyłam coś więcej powiedzieć, Jax położył przede mną talerzyk z kanapkami.

- To jest twoje śniadanie, a teraz już nie gadaj, tylko jedz. Zanim pojedziemy na lodowisko chciałbym z tobą porozmawiać.

- Znowu w gabinecie? - Spytałam zrezygnowana. Niezbyt dobrze wspominam naszą ostatnią rozmowę.

- Możemy iść do tej piekarni w której ostatnio Luke kupował ci ciastka i w drodze do niej rozmawiać, zgoda? - Zgodziłam się kiwając od razu głową. Na myśl o tej cukierni i ciastkach z niej nie miałam ochoty na te kanapki, ale wiedziałam, że Jax tak samo jak ciocia nie wypuścił by mnie z domu bez śniadania.

PreciousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz