Ktoś musiał przenieść mnie z salonu, ponieważ przebudziłam się we własnym łóżku. Gdyby nie wysuszone policzki od ciągłego płaczu przypuszczałabym, że cała wczorajsza, a właściwie dzisiejsza sytuacja nie miała miejsca. Gdy dostrzegłam czas na zegarku, było ledwo po jedenastej. Nie miałam ochoty wstać z łóżka, ale gdy zapach z kuchni dotarł do mnie i do mojego żołądka, zmieniłam zdanie. Szybko poszłam do łazienki ogarnąć się po nocy i poszłam do kuchni.
- Ty jełopie, zaraz przypalisz całą moją pracę! - krzyknął Jack, który starał się uratować swoje dzieło na patelni
- Odezwał się ten co pomylił oliwę z olejem – prychnął Lukas i zaczął kroić warzywa
- Dzień dobry – odchrząknęłam – Agnes jest...?
- Wzięła na szybko wolne – powiedział Jackson, który mimo wszystko starał się ratować swój jak przypuszczałam omlet, który obecnie już wyglądał bardziej na zmasakrowaną jajecznice. Jednak nawet ja już wiedziałam, że to nie ma sensu – Poszła na chwilę do sklepu – ostatecznie wyrzucił swoje danie do kosza i zostawił patelnie w spokoju - Napiszę do niej, żeby kupiła więcej pieczywa.
- Już to zrobiłem
- Nie wierzysz w moje zdolności kulinarne? - spytał z lekkim oburzeniem starszy z braci kładąc rękę przy sercu
- Skądże znowu... - próbował ukryć uśmiech Lukas - Po prostu czasami wyprzedzam fakty.
- Też mi coś, jak ty...
- Już się kłócicie?! - zawołała z korytarza Agnes – Zostawić was na pięć minut to gorzej niż psa i kota w jednym pokoju - poszłam jej pomóc z zakupami – Już wstałaś?
- Yhm – wzięłam od niej jedną z toreb i zaniosłam do kuchni, gdzie chłopaki już kończyli przygotowywać większość lunchu. Po zjedzonym posiłku, w czasie którego nawet panowała całkowita cisza, chciałam się odważyć i zaproponować dokończenie rozmowy sprzed kilku godzin jednak osoby zasiadające przy stole miały już własne plany.
- Ustaliliśmy – zaczęła ciotka - oczywiście jeśli będziesz chciała...
No to się ciekawie zaczyna, pomyślałam.
- Chcielibyśmy, żebyś pojechała z nami – wypalił przerywając jej młodszy chłopak podczas, gdy ja na spokojnie piłam wodę i nagle zakrztusiłam się słysząc te ich plany.
- Dziękuje za bezpośredniość, Luke – powiedziała już załamana Agnes – Chłopcy mają pomysł, aby zabrać cię w niedaleką podróż. Pojechalibyście, gdzieś na neutralny grunt i... - nie wiedziała chyba jak określić dalszą część zdania, którą chciała powiedzieć – spędzili trochę czasu sami. Do rozpoczęcia roku szkolnego masz jeszcze niecałe dwa tygodnie, więc ustaliliśmy, że jeśli by ci to odpowiadało możecie jechać na kilka dni. W każdej chwili będziesz mogła chcieć wrócić niezależnie czy minęła godzina czy dzień. Zawsze mogę cię odebrać, o każdej porze dnia i nocy – zapewniała jak za każdym razem, kiedy miałam jechać gdzieś na dłużej bez niej
- Na jak konkretnie długo i gdzie mielibyśmy jechać?
- Myślałam, że trzy dni na początek będą dobrym pomysłem, a gdzie to już pomysł twój i chłopaków.
- Do wczoraj nie miałam biologicznych braci – powiedziałam cicho jednak przy panującym teraz spokoju wszyscy mnie dobrze słyszeli. Jackson zacisnął mocniej szczękę, a Lukas trochę posmutniał. Zmieniłam więc szybko temat – Kiedy mielibyśmy wyjechać?
- Jeśli pojedziemy autem możemy od razu gdy się spakujesz – starał się rozluźnić Jack – Pomyśleliśmy o jeziorze Tahoe, ale jeśli chciałabyś...
- Nie, to dobry pomysł. - Mimo, że wspomniane jezioro leżało jakby się mogło wydawać niedaleko to rzadko kiedy z Agnes jeździłyśmy w takie miejsca. - Jeśli naprawdę chcecie jechać to... zaraz się spakuje. Ale moglibyście opowiedzieć mi na spokojnie całą... prawdę po kolei? - Specjalnie nie użyłam słowa „historia", które już miałam na końcu języka, żeby dać jasno do zrozumienia, że nie chcę wysłuchiwać kolejnych kłamstw, bajek ani niestworzonych historii. - Postaram się już nie dramatyzować – starałam się zapewnić całą trójkę
- Opowiem ci wszystko jak wrócicie, a teraz idź się szykuj. - Już miałam wstać od stołu gdy łagodniejszym głosem dodała – Nie próbuj sobie niczego przypominać na siłę, dobrze?
Skinęłam lekko głową. Poszłam do swojego pokoju wciąż niedowierzająca co się dzieje i zaczęłam pakować najprzydatniejsze rzeczy. Nie wiedziałam ile czasu będę chciała z nimi spędzić, dlatego spakowałam wszystko do średniej torby jaką miałam i po nie całych trzydziestu minutach „gotowa" wyszłam z pokoju.
- Chłopcy czekają już na zewnątrz. Masz wszystko? - spytała na co pokiwałam głową - Naprawdę nie chciałam cię nigdy skrzywdzić tymi kłamstwami i obiecuje, że opowiem ci prawdę. Wiem, że to dla ciebie dużo, ale spróbuj dobrze się bawić. - wyciągnęła do mnie lekko ręce, jakby nie wiedziała czy jestem w stanie ją przytulić.
Okłamała mnie, ale to ona, mimo wciąż nie do końca pamiętnej i rozumianej przeze mnie przeszłości, wychowała mnie i się mną zajęła. To na nią zawsze mogłam liczyć, jak więc mogłam ją odtrącić? Była zawsze moją rodziną, a rodziny się nie odrzuca.
Podeszłam do niej i lekko ją przytuliłam. Pachniała jak zawsze swoimi ulubionymi perfumami i mimo że chłopcy mówili, że wzięła wolne byłam święcie przekonana o jej zmianie planów.
- Nie spóźnij się na dyżur – oparłam głowę na jej szyi uśmiechając się pod nosem
- Skąd...? Jesteś niemożliwa. - odparła i przytuliła mnie trochę mocniej – Uważaj na siebie, dobrze?
- Hej – odsunęłam się od niej i zaczęłam iść w kierunku drzwi – To w końcu ty jesteś za mnie odpowiedzialna, a wysyłasz mnie na kilka dni z chłopakami, którzy ledwo nie zdemolowali nam kuchni w kilkanaście minut - zaśmiałam się i zamknęłam za sobą drzwi.
Dobra, Emma, dasz sobie radę. To tylko kilka dni z braćmi, których ledwo co pamiętasz. No, ale przecież co mogłoby pójść nie tak?
CZYTASZ
Precious
Genç KurguKłamstwo ma krótkie nogi, ale półprawda to przecież nie kłamstwo Zatajanie prawdy to też nie jest kłamstwo Natomiast wyparcie prawdy to już inna historia... poniekąd ta historia Wcześniejszy tytuł: Ukryta siła