Rozdział 34 - Plaża

196 2 0
                                    

Mimo że mieszkałyśmy w San Francisco od kilku lat, to jednak nie przypominam sobie byśmy szły kiedykolwiek z ciocią tą ścieżką. Przyjechaliśmy niemal na wybrzeże. Droga na szlaku była głównie płaska, jednak czasami zdarzało się mnóstwo schodów. Niestety przez cały czas Berkley musiał iść na smyczy. Trasa prowadziła nieopodal klifów, a na całej ścieżce mijaliśmy mnóstwo ludzi.

- Czym się zajmujesz? - Spytałam, ledwo oddychając, ojca. Minęliśmy kolejne schody do góry.

- Chłopcy ci nie powiedzieli? - Zdziwił się. Nigdy nie dopytywałam chłopaków o szczegóły ojca. Gdy ich odwiedzałam raczej zapomniałam zadawać im pytań o przeszłość. Wcześniej nie szukałam informacji na jego temat, a teraz mogłam je dostać z pierwszej ręki.

- Nie.

- Jestem przedsiębiorcą. Prowadzę rodzinną firmę, to chyba akurat coś ci mówi, prawda?

Pokiwałam twierdząco głową. Mama kilka razy wspomniała o firmie ojca, jednak nie opisywała czym się zajmuje.

- Co w niej robisz?

- Jestem szefem? - Powiedział z rozbawieniem, na co przewróciłam oczami. - Głównie zajmuję się fuzjami, choć obecnie coraz częściej zajmuje się tym Jack...

- Pracujecie w jednej firmie?! - Zdziwiłam się. - Nic mi nie powiedziałeś! - Powiedziałam oburzona.

- Nie pytałaś.

- To nie znaczy, że nie mogłeś mi powiedzieć. - Dalej się złościłam. Jack chwycił mnie za dłoń, w której nie miałam smyczy, a drugą poczochrał mi włosy. - Ej!

- No już – zwrócił nam uwagę ojciec. - Jack, jesteś starszy.

- Tak dawno tego nie słyszałem. - Wyszczerzył zęby, po czym cmoknął mnie policzek.

- Ja też nie pomyślałbym, że na stare lata, będę musiał was sprowadzać do pionu.

- Zdjęcie! Wszyscy mówimy ,,ser"! - Krzyknął Luke.

Od początku wycieczki Lukas wziął na siebie ciężar odpowiedzialności i bawił się w fotografa. Gdy tylko gdzieś przystawaliśmy cykał nam zdjęcia, choć nawet jak szliśmy to słyszałam dźwięk robionego zdjęcia.

- Pojedziemy na plaże? - Spytałam, gdy już dochodziliśmy do miejsca, gdzie Thomas zaparkował.

- Mamy listopad – powiedział jakby jego odpowiedź była na moje pytanie. - Poza tym mieliśmy jechać na obiad.

- A po obiedzie? - Wciąż drążyłam, kiedy bracia przygotowywali Berkleya do podróży autem.

- Wykapana mama. - Powiedział zrezygnowanym głosem, choć widziałam na jego twarzy cień uśmiechu. - Wsiadajmy zanim się rozmyśle.

Ucieszyłam się, bo choć nie na długo to najpierw wstąpiliśmy na plaże, gdzie Berkley wreszcie mógł się wybiegać. Szczególnie, kiedy rzucałam mu znaleziony po drodze patyk. Potem pojechaliśmy do innej restauracji niż wczoraj i zjedliśmy obiad.

Z racji, że obecnie Thomas z moimi braćmi wynajmowali pokoje w hotelu, nie mieliśmy tam zbytnio co robić. Wybraliśmy się więc do kina na film przygodowy i poprosiłam, czy mogliby mnie po nim odwieźć do cioci. Bracia, jak i sam Thomas, nie byli szczęśliwi z tego powodu. Różnica między nim jednak polegała na tym, że moi bracia okazali swój sprzeciw bardzo wyraźnie, kiedy u ojca po prostu widziałam rozczarowanie na twarzy. Powiedziałam im jednak, że jestem już zmęczona i chciałabym się wcześniej położyć. Co zresztą było prawdą.

W kinie siedziałam między braćmi, a każdy z nich w trakcie filmu bawił się naszymi dłońmi. Kilka razy upominałam ich, aby skupili się na filmie, ale za każdym razem zbyli mnie twierdząc, że przecież są skupieni i nie wiedzą o co mi chodzi.

Po filmie niechętnie mnie odwieźli i pożegnali się, jednocześnie umawiając się na jutrzejszy poranek. Następnego dnia ojciec miał mnie zabrać tylko do czasu obiadu, ponieważ popołudniu mieli mieć lot do Nowego Jorku.

- I jak tam? - Spytała Agnes jak już mnie puścili i weszłam do mieszkania.

- Chyba dobrze. - Odpowiedziałam i się do niej przytuliłam. Chciałam, żeby wiedziała, że nie musi się martwić o moją chęć poznania ojca. Chciałam, żeby wiedziała, że wciąż jest moim opiekunem, moją drugą mamą. - Kocham cię.

- Ja ciebie też, Emma.

PreciousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz