Naprawdę przypominał starszą wersję Lucasa. Miał już trochę siwawe włosy i zarost, którego mój brat nie miał. Ubrany w ciemnogranatowy płaszcz uśmiechał się do mnie, kiedy ja czułam jak z twarzy odpływa mi krew i staję się blada. Nie, on nie mógł wiedzieć i nie mógł się dowiedzieć. Musiałam coś szybko wymyślić.
- Przepraszam, ale musiał mnie Pan widocznie z kimś pomylić. - Uśmiechnęłam się najmilej jak potrafiłam jednak mogłam się założyć, że było widać jak bardzo wymuszony był to uśmiech.
- Mówił ci ktoś, że jesteś kopią swojej matki? – Czułam gule w gardle, gdy przede mną stał mój własny ojciec, którego kiedyś tak bardzo chciałam poznać, a teraz tylko modliłam się, żeby uwierzył mojej historyjce. - Wyglądałabyś zupełnie jak ona, gdyby nie te oczy...
- Jestem kuzynką Lukasa, ale jeszcze go nie ma... - Mówiłam ze ściśniętym gardłem.
- Przyszedłem do ciebie. - Szybko mi przerwał. - Proszę to dla ciebie. – Podał mi kopertę większą niż taka normalna na list. - To wezwanie do potwierdzenia ojcostwa. Dalszą część dokumentów mój prawnik przekaże w najbliższym czasie.
Mówił to z takim spokojem. Natomiast ja czułam jak robię się cała blada. Myślałam, że za chwilę zemdleję. To nie możliwe, to tylko taki żart uspokajałam się w duchu. Przecież mamy Halloween. To musiał być żart.
- Muszę Panu powiedzieć, że jest Pan bardzo zabawny. Naprawdę, proszę to zabrać. - Chciałam oddać mu kopertę, którą nieświadoma przyjęłam.
Nie odwróciłam się, ale już wcześniej za swoimi plecami słyszałam jakieś poruszenie. Po chwili na plecach poczułam dłoń Willa.
- Chciałem tylko zobaczyć na oczy własne dziecko. To – wskazał na pakunek – przyniosłem przy okazji.
- Panie Whitlock, bardzo mi przykro, ale zamierzaliśmy niedługo wyjść, więc sam Pan rozumie... - usłyszałam jak zaczął kłamać.
Ojciec wyglądał jakby nic sobie z tego nie robił, uśmiechnął się tylko do mnie i wyszedł jakby nigdy nic zamykając za sobą drzwi. W tej samej chwili chłopak obrócił mnie do siebie przodem i podniósł mój podbródek szukając mojego wzroku.
- Dlaczego wcześniej się nie wtrąciłeś? - Spytałam od razu.
- Bo to jego dom. - Powiedział kolejną rzecz, o której nie miałam bladego pojęcia. - Nie mogłem kazać mu się z niego wynosić. Musiałem coś wymyślić. - Tłumaczył wciąż przyglądając się mojej twarzy - Wszystko dobrze?
- Nic nie jest dobrze. On wie – wyszeptałam. – Skąd on mógł się dowiedzieć? - zaczęłam płakać. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Komu pierwszemu powiedzieć. Co...
- Hej, Emma – potrząsnął mną lekko. – Oddychaj.
Popatrzyłam na niego jak na kosmitę. Przecież oddychałam. Spojrzałam w dół na swoje ciało, które całe się trzęsło i dopiero wtedy zorientowałam się, że brałam nieregularne oddechy.
- Wdech i wydech. Tak jak ja. - Ledwo wykonałam jego polecenie. - No już, musisz się uspokoić. Zaraz przyjedzie Jack z Lukiem i Scottem. I co ja im powiem? - Ciągle mówił podczas, kiedy ja łapałam powietrze i próbowałam się skupić na tym co mówi. - Im to jeszcze pikuś, ale jadą z Blair. A co ona sobie pomyśl jak zobaczy mnie z tobą w takim stanie? No nie chcesz chyba, żebym w najbliższym czasie wąchał kwiatki od spodu. - Powiedział na co mimo wszystko parsknęłam śmiechem. - Możesz płakać do woli, ale musisz zacząć normalnie oddychać. - Powiedział już surowiej – Okej?
Pokiwałam głową i zauważyłam, że z czasem zaczynałam coraz normalnie oddychać. Jednak łzy wciąż mi płynęły.
- Chcę, żeby już tu byli – powiedziałam z zasmarkanym nosem jak małe dziecko. - Chcę, żeby któryś z nich mnie przytulił i... - momentalnie znalazłam się wciśnięta ramiona Willa.
- I?
- Powiedział, że wszystko będzie dobrze. - Powiedziałam ledwo słyszalnie w jego bluzę.
- Na razie muszę ci wystarczyć. - Doleciały do mnie słowa ponad moją głową. - Ale, wszystko będzie dobrze. - Przytulił mnie szczelniej.
Nie wiem ile tak staliśmy, jednak z letargu wyciągnął mnie dopiero głos zatrzaskiwanych drzwi.
- Emma? - Usłyszałam głos Scotta. Oderwałam się od Willa i wpadłam w ramiona chłopaka, który od razu mnie przytulił do siebie – Hej...
- Coś się stało? - spytała Blair patrząc na mnie martwiącym się wzrokiem. Spojrzałam na nią, ale nic nie powiedziałam. – Will? - Sprecyzowała po chwili wiedząc, że ode mnie nie uzyska odpowiedzi.
- Wasz tata tu był – Powiedział patrząc na moich braci, których momentalnie zamurowało. Chociaż po minach zauważyłam, że szybko się otrząśli to wciąż nie powiedzieli ani słowa. – Zostawił to Emmie – wskazał na kopertę, jednak sam jej nie ruszył.
- Siostrzyczko? - Podszedł do mnie Luke, nie zważając na zawartość koperty. Przypuszczałam, że już wiedział co, kryje jej zawartość. Pociągnęłam jednak tylko nosem wciąż przylepiona do Scotta. – Nic się nie martw. Wszystko będzie dobrze. - Powiedział spokojnie jednak wiedziałam, że oboje nie byli zachwyceni z obrotu sytuacji.
Jednak ulga, jaką poczułam po usłyszeniu tych słów... Powiedział dokładnie to, na co czekałam. Poczułam kolejną łzę spływającą mi po policzku, a on wyciągnął do mnie lekko ręce. Oderwałam się od Scotta i poszłam się przytulić do kolejnej osoby tego popołudnia. Mimo Willa i Scotta dopiero teraz poczułam się całkowicie spokojna.
- Obiecujecie? - Spytałam czując kolejne łzy w oczach spoglądając na Jacka, który podszedł do nas i zaczął mnie uspokajająco głaskać po włosach.
- Obiecujemy – powiedzieli razem. I wtedy tak jak mówiłam Agnes, poczułam się w pełni bezpieczna.
CZYTASZ
Precious
Teen FictionKłamstwo ma krótkie nogi, ale półprawda to przecież nie kłamstwo Zatajanie prawdy to też nie jest kłamstwo Natomiast wyparcie prawdy to już inna historia... poniekąd ta historia Wcześniejszy tytuł: Ukryta siła