Rozdział 22 - ...albo psikus

295 4 0
                                    

Naprawdę przypominał starszą wersję Lucasa. Miał już trochę siwawe włosy i zarost, którego mój brat nie miał. Ubrany w ciemnogranatowy płaszcz uśmiechał się do mnie, kiedy ja czułam jak z twarzy odpływa mi krew i staję się blada. Nie, on nie mógł wiedzieć i nie mógł się dowiedzieć. Musiałam coś szybko wymyślić.

- Przepraszam, ale musiał mnie Pan widocznie z kimś pomylić. - Uśmiechnęłam się najmilej jak potrafiłam jednak mogłam się założyć, że było widać jak bardzo wymuszony był to uśmiech.

- Mówił ci ktoś, że jesteś kopią swojej matki? – Czułam gule w gardle, gdy przede mną stał mój własny ojciec, którego kiedyś tak bardzo chciałam poznać, a teraz tylko modliłam się, żeby uwierzył mojej historyjce. - Wyglądałabyś zupełnie jak ona, gdyby nie te oczy...

- Jestem kuzynką Lukasa, ale jeszcze go nie ma... - Mówiłam ze ściśniętym gardłem.

- Przyszedłem do ciebie. - Szybko mi przerwał. - Proszę to dla ciebie. – Podał mi kopertę większą niż taka normalna na list. - To wezwanie do potwierdzenia ojcostwa. Dalszą część dokumentów mój prawnik przekaże w najbliższym czasie.

Mówił to z takim spokojem. Natomiast ja czułam jak robię się cała blada. Myślałam, że za chwilę zemdleję. To nie możliwe, to tylko taki żart uspokajałam się w duchu. Przecież mamy Halloween. To musiał być żart.

- Muszę Panu powiedzieć, że jest Pan bardzo zabawny. Naprawdę, proszę to zabrać. - Chciałam oddać mu kopertę, którą nieświadoma przyjęłam.

Nie odwróciłam się, ale już wcześniej za swoimi plecami słyszałam jakieś poruszenie. Po chwili na plecach poczułam dłoń Willa.

- Chciałem tylko zobaczyć na oczy własne dziecko. To – wskazał na pakunek – przyniosłem przy okazji.

- Panie Whitlock, bardzo mi przykro, ale zamierzaliśmy niedługo wyjść, więc sam Pan rozumie... - usłyszałam jak zaczął kłamać.

Ojciec wyglądał jakby nic sobie z tego nie robił, uśmiechnął się tylko do mnie i wyszedł jakby nigdy nic zamykając za sobą drzwi. W tej samej chwili chłopak obrócił mnie do siebie przodem i podniósł mój podbródek szukając mojego wzroku.

- Dlaczego wcześniej się nie wtrąciłeś? - Spytałam od razu.

- Bo to jego dom. - Powiedział kolejną rzecz, o której nie miałam bladego pojęcia. - Nie mogłem kazać mu się z niego wynosić. Musiałem coś wymyślić. - Tłumaczył wciąż przyglądając się mojej twarzy - Wszystko dobrze?

- Nic nie jest dobrze. On wie – wyszeptałam. – Skąd on mógł się dowiedzieć? - zaczęłam płakać. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Komu pierwszemu powiedzieć. Co...

- Hej, Emma – potrząsnął mną lekko. – Oddychaj.

Popatrzyłam na niego jak na kosmitę. Przecież oddychałam. Spojrzałam w dół na swoje ciało, które całe się trzęsło i dopiero wtedy zorientowałam się, że brałam nieregularne oddechy.

- Wdech i wydech. Tak jak ja. - Ledwo wykonałam jego polecenie. - No już, musisz się uspokoić. Zaraz przyjedzie Jack z Lukiem i Scottem. I co ja im powiem? - Ciągle mówił podczas, kiedy ja łapałam powietrze i próbowałam się skupić na tym co mówi. - Im to jeszcze pikuś, ale jadą z Blair. A co ona sobie pomyśl jak zobaczy mnie z tobą w takim stanie? No nie chcesz chyba, żebym w najbliższym czasie wąchał kwiatki od spodu. - Powiedział na co mimo wszystko parsknęłam śmiechem. - Możesz płakać do woli, ale musisz zacząć normalnie oddychać. - Powiedział już surowiej – Okej?

Pokiwałam głową i zauważyłam, że z czasem zaczynałam coraz normalnie oddychać. Jednak łzy wciąż mi płynęły.

- Chcę, żeby już tu byli – powiedziałam z zasmarkanym nosem jak małe dziecko. - Chcę, żeby któryś z nich mnie przytulił i... - momentalnie znalazłam się wciśnięta ramiona Willa.

- I?

- Powiedział, że wszystko będzie dobrze. - Powiedziałam ledwo słyszalnie w jego bluzę.

- Na razie muszę ci wystarczyć. - Doleciały do mnie słowa ponad moją głową. - Ale, wszystko będzie dobrze. - Przytulił mnie szczelniej.


Nie wiem ile tak staliśmy, jednak z letargu wyciągnął mnie dopiero głos zatrzaskiwanych drzwi.

- Emma? - Usłyszałam głos Scotta. Oderwałam się od Willa i wpadłam w ramiona chłopaka, który od razu mnie przytulił do siebie – Hej...

- Coś się stało? - spytała Blair patrząc na mnie martwiącym się wzrokiem. Spojrzałam na nią, ale nic nie powiedziałam. – Will? - Sprecyzowała po chwili wiedząc, że ode mnie nie uzyska odpowiedzi.

- Wasz tata tu był – Powiedział patrząc na moich braci, których momentalnie zamurowało. Chociaż po minach zauważyłam, że szybko się otrząśli to wciąż nie powiedzieli ani słowa. – Zostawił to Emmie – wskazał na kopertę, jednak sam jej nie ruszył.

- Siostrzyczko? - Podszedł do mnie Luke, nie zważając na zawartość koperty. Przypuszczałam, że już wiedział co, kryje jej zawartość. Pociągnęłam jednak tylko nosem wciąż przylepiona do Scotta. – Nic się nie martw. Wszystko będzie dobrze. - Powiedział spokojnie jednak wiedziałam, że oboje nie byli zachwyceni z obrotu sytuacji.

Jednak ulga, jaką poczułam po usłyszeniu tych słów... Powiedział dokładnie to, na co czekałam. Poczułam kolejną łzę spływającą mi po policzku, a on wyciągnął do mnie lekko ręce. Oderwałam się od Scotta i poszłam się przytulić do kolejnej osoby tego popołudnia. Mimo Willa i Scotta dopiero teraz poczułam się całkowicie spokojna.

- Obiecujecie? - Spytałam czując kolejne łzy w oczach spoglądając na Jacka, który podszedł do nas i zaczął mnie uspokajająco głaskać po włosach.

- Obiecujemy – powiedzieli razem. I wtedy tak jak mówiłam Agnes, poczułam się w pełni bezpieczna.

PreciousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz