Rozdział 32 - Koperta

203 4 0
                                    

Po zakończeniu spotkania wyszliśmy przed budynek. Adwokaci poinformowali się w dalszych kwestiach ugody, a Agnes z Thomasem starali się ustalić ich konkretne oczekiwania względem mojego kontaktu z nim. W niedługim czasie prawnicy pożegnali się z nami i odjechali.

- Berkley! - Zawołałam do psa, który leżał przed siedzącym na ławce Lukasie. Berkley uniósł głowę i momentalnie do mnie podbiegł. Kucnęłam przy nim i już miałam zacząć go głaskać, gdyby nie to, że bezustannie lizał mnie po twarzy. Zaczęłam chichotać jak mała dziewczynka.

- Berkley, dość. - Powiedział stanowczo ojciec, który stanął za mną. Pies przestał mnie lizać. - Nic ci nie jest?

- Nie, przecież to Berkley – powiedziałam i podrapałam go za uchem.

- On cie zna – stwierdził fakt. - To po to był wam on potrzebny kilka tygodni temu. - Powiedział do moich braci, którzy do nas podeszli. Nie słyszałam jednak wyrzutu w jego głosie czy czegoś podobnego.

Bracia nie chcieli mi opowiadać przez telefon o szczegółach ich rozmowy z ojcem, kiedy się z nim spotkali po mojej wizycie.

- Może pójdziemy wszyscy na kolacje? - Zaproponował Thomas po tym, kiedy przywitałam się z braćmi.

Oczywiście Lukas, kiedy mnie przytulał, mruknął coś pod nosem na temat zabierania mojej uwagi przez Berkleya.

- Ustaliliśmy coś innego, Thomas. - Powiedziała mając na myśli wstępny harmonogram, który zakładał, że pierwszy weekend zacznie się jutro rano. Po śniadaniu miałam zostać odebrana przez chłopaków i razem mieliśmy spędzić dzień z ojcem.

- Jestem głodny. Wy pewno też. To tylko kolacja. Emma potem wróci z tobą do domu i nie będę na nic nalegał. - Widziałam zachwianie w oczach Agnes.

- Ciocia ma rano dyżur, lepiej... - Chciałam pomóc wykręcić się nam z tej propozycji. Ciocia nie była przekonana, a ja nie chciałam jej zmuszać spędzać czasu z jej szwagrem.

- Nie. - Przerwała mi. - Dobrze, niech będzie. Chodźmy. Tylko do żadnego fast fooda – Zastrzegła jednak skierowała to mimo wszystko bardziej do mnie niż do ojca.

- Pizza to nie fast food! - Powiedziałam od razu.

- Emma – wypowiedziała moje imię tak jak za każdym razem, kiedy nie miała siły słuchać kolejny raz, mojej opinii na ten temat.

Po dotarciu do restauracji, każdy zamówił to na co miał ochotę. Oczywiście w tym lokalu nie serwowali pizzy ani nic co pochodziło z Włoch, więc zamówiłam krem pieczarkowy z grzankami.

- Panna Emma? - Podszedł do mnie kelner i spytał. Potwierdziłam mu skinieniem głowy, a on podał mi kopertę. - Poproszono, abym to Pannie dał. - Podał mi kopertę i oddalił się w mgnieniu oka. Otworzyłam kopertę i wyciągnęłam kartkę papieru, której nawet nie musiałam rozłożyć.

,,To dopiero początek. Początek twojego końca.

I."

Zanim zdążyłam napatrzeć się na treść, Jack zabrał mi kawałek papieru. Po przeczytaniu treść jak zawsze zmarszczył brwi i zacisnął zęby. Przeprosił wszystkich przy stole i odszedł już wpatrzony w telefon.

Miałam dość tych anonimów. Wciągu ostatniego tygodnia dostawałam je codziennie i stawały się coraz groźniejsze. Szczególnie, że zaczęłam się coraz bardziej bać nie tylko o siebie.

,,Mogłaś żyć, teraz już za późno. I."

,,Niedługo jedna osoba z nas umrze. I nie będę to ja. I."

,,No i po co oni cie szukali. Może też powinni zginąć... I."

Przypominałam sobie w głowie wiadomości, dopóki siedzący po lewej stronie Lukas nie zaczął robić głupich min. W końcu się uśmiechnęłam i też zrobiłam taką minę.

Wygłupialiśmy się dopóki nie przyszedł Jack. Wciąż był spięty, więc mrugnęłam okiem do Lukasa. Obydwoje teraz robiliśmy śmieszne miny w stronę starszego brata. Rozluźnił się trochę i wystawił nam język. 

- Dzieci... - pokręcił załamany Thomas jednak widziałam, że lekko się uśmiechnął.

PreciousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz