– Dobrze, że ludzie są przekupni – stwierdził Ren, po przejściu bez kontroli przez strzeżoną, metalową bramę w wysokim, zbudowanym z czarnego kamienia murze.
– Tylko... to chyba źle świadczy o nas, ludziach. Choć akurat teraz to dla nas lepiej – stwierdził Daniel.
– I lepiej, że magiczna mgła jest dziś całkiem gęsta. Ona i kaptury ochronią nas przed dekonspiracją – dodała Henrietta.
Ren i Daniel zgodzili się z nią, choć, kiedy na samym początku wkroczyli na teren Krainy Mgły, nie mogli przywyknąć do panującej w niej słabej widoczności. Liczne pola – czyniące tę krainę głównym wytwórcą żywności w ich świecie – stojące między nimi budynki, a także prowadzące do nich drogi, łącznie z tą, którą jechali do otaczającego główną część królestwa muru, tonęły w użyźniającej glebę, zaczarowanej, popielatej mgle. Ginęły w niej też zagrody ze zwierzętami, pracujący w gospodarstwach mieszkańcy i wędrowcy, na których musieli uważać, aby nie zderzyć się z tymi również na koniach, a idących nie stratować. Dlatego mężczyźni pomyśleli, że to miejsce samo w sobie dawało świetny kamuflaż, ale i tak większość napotkanych ludzi, tak jak oni mieli zarzucone na głowy kaptury od płaszczy. Były one bardzo przydatne, gdyż panował tu lekki chłód, co musiało być skutkiem raczej rzadko przebijającego się przez dar Wulkanu słońca.
– Jedziemy? Czy może lepiej idziemy? – zapytał Ren, stojąc między przyjaciółmi i głaszcząc swojego konia.
– Oczywiście, że jedziemy. Znam tu każdą uliczkę, a mgła mi niestraszna, poprowadzę was – oznajmiła Henrietta i wskoczyła na konia.
Jej towarzysze zrobili to samo i niepewnie ruszyli za nią. W Krainie Mgły prawie wszystko zostało zbudowane z czarnego kamienia, który mieszał się z magiczną mgłą, jeszcze bardziej utrudniając przybyszom poruszanie się po dość wąskich i zatłoczonych uliczkach. Czasami zdarzyło się, że oświetlały je lampiony w kształcie kuli, ustawione na kamiennym stopniu, co nieco pomagało. Wzdłuż nich, w nieładzie stały różnej wielkości budynki, a między nimi targi pełne ludzi, co potwierdzało, że nastał dzień. Ren i Daniel domyślili się, że niskie, otoczone ogródkami warzywnymi i sadami, przeważnie z jednym oknem i płaskim dachem prostokąty, to musiały być domy, przy nich stały stajnie albo zagrody, a gospody miały duże drzwi, przez które ktoś wchodził i wychodził. Miejsce to było przeciwieństwem poukładanego i przejrzystego miasta Nahran.
Henrietta prowadziła ich bardzo krótkimi uliczkami, przy których wznosiły się tylko trzy albo cztery domy i zawsze skręcała na lewo. Była to najszybsza droga do biblioteki, gdzie zmierzali zgodnie ze wskazówkami Evy.
Po dłuższej chwili gospodarstwa zrobiły miejsce krzewom, a potem nie za wysokiemu murowi. Kiedy przejechali przez sporą przerwę w nim, w końcu zatrzymali się przed trzypiętrowym, dość dużym budynkiem z niskim dachem. Miał ogromne, wyglądające na ciężkie, bo również zrobione z czarnego kamienia drzwi. Na początku mężczyzn zaskoczyło zupełny brak okien, ale doszli do wniosku, że w tej krainie przez wszechobecną, odbierającą wzrok mgłę i tak nie spełniałyby one swojej funkcji.
Z prawej strony biblioteki, z jej bocznej ściany wychodził ledwo zauważalny, wąski korytarz, który łączył się ze sąsiadującym, okrążonym przez straże pałacem. Wyróżniał się on na tle innych budynków w królestwie i nie zawdzięczał tego swojemu pokaźnemu rozmiarowi, ale siedemnastu długim, szpiczastym wieżyczkom. Każda z nich została ozdobiona białym, marmurowym balkonem i dużymi oknami, co kontrastowało z czarnym kamieniem. Oba te obiekty i plac przed nimi otaczał park pełny dębów, lipy, brzozy, wierzby i topoli. Wyglądało to naprawdę imponująco, a z połączeniem otulającej to wszystko mgły, idealnie wpasowało się w klimat tej krainy, który według Rena i Daniela był mroczny.
CZYTASZ
Ścieżka Serca - Tom2 {ZAKOŃCZONE}
Teen FictionCzarne chmury piętrzą się nad Magicznymi Krainami. Po szesnastu latach okrutny czarnoksiężnik Anastol zostaje przebudzony i odzyskawszy utraconą moc, zmierza po odebraną mu władzę. Po bolesnej porażce na Wulkanie czarodziejka Rozalia i jej przyjacie...