W momencie przekroczenia granicy jakaś niewidzialna siła poderwała ciało Rozalii ku górze. Po chwili zwinnie przywarła nogami do powierzchni, która do niedawna była jeszcze niebem. Zdezorientowana uniosła głowę. Na dole nadal znajdował się las.
– To chyba wyczarowany świat alternatywny – stwierdziła Henrietta.
Czarodziejka przytaknęła i rozglądnęła się dookoła.
– Gdzie są pozostali? – zdziwiona zapytała.
– Nie wiem – odparła Henrietta, wzruszając ramionami. – Pewnie gdzieś tam – dodała i pokazała dłonią na ciągnący się przed nimi teren.
Miejsce, w jakim się teraz znaleźli, nie przypominało niczego za Rzeki Snów, co widzieli do tej pory. Większość magicznych istot otaczała piękna, barwna przyroda. Nawet potwory Errare żyły w krzywym lesie, choć według nich nie był on jakoś specjalnie ładny. Z kolei alternatywny świat istot Shikome tworzyły ciemnoszare, różnej wielkości góry i pokrywające pozostałą powierzchnię kamienie. Zapewne przez brak słońca – mimo tego panowała tu względna jasność – roślinność była tu bardzo uboga. Składała się tylko z rosnących gdzieniegdzie spróchniałych drzew.
– Coś mi się wydaje, że gospodarze bawią się nami – stwierdziła Rozalia.
– My jesteśmy zwierzyną, a oni myśliwymi.
– Ładnie to ujęłaś. – pochwaliła przyjaciółkę Rozalia.
– Znajdźmy resztę i wynośmy się stąd! – oznajmiła Henrietta.
Wojowniczki ruszyły w kierunku przecinających im drogę, nałożonych na siebie, największych dwóch gór. Liczyły, że znajdą tam nie tylko swoich towarzyszy, ale także jakieś przejście, bo nie uśmiechało się im wspinać na bardzo stromy szczyt.
Po dość długiej, monotonnej wędrówce w końcu dotarły do wzniesień. Miały szczęście, bo w miejscu ich łączenia znajdował się całkiem duży otwór.
Bez problemu przeszły przez niego. Nie było dla nich niespodzianką, gdy zobaczyły kolejne góry, ale tym razem dużo mniejsze. Połączone ze sobą tworzyły koło, z którego dobiegały głośne dźwięki, jakby ktoś mocno uderzał o coś. Dziewczyny wątpiły, że to ich przyjaciele, bo ci z całą pewnością nie chcieliby swoim hałaśliwym zachowaniem przykuć uwagę istot Shikome. Mimo że wzniesienia dałoby się obejść bez większej straty czasu, to jednak przezornie postanowiły sprawdzić, skąd to zamieszanie. Najciszej jak tylko potrafiły, zaczęły wspinać się na jeden niezbyt stromy szczyt.
Prawie na samej górze, w wąskiej szczelinie skalnej zauważyły jednego ze swoich towarzyszy. Uradowane wojowniczki zakradły się do Rena, który w bezruchu i wielkim skupieniu obserwował niewielki, ukryty w sercu gór plac.
– Miło cię widzieć żywego – szepnęła Rozalia.
Na dźwięk jej głosu buntownik drgnął nerwowo, a serce zaczęło mu dudnić jak oszalałe. Delikatnie odchylił głowę w bok i spojrzał na dziewczyny. Poczuł ulgę, że to nie wróg i jednocześnie był rad, widząc je całe i zdrowe.
– Mamy problem – zakomunikował bez ogródek Ren i palcem pokazał na przestrzeń między wzniesieniami.
Dziewczyny zbladły, widząc, kto i w jakich okolicznościach powodował on hałas, który je tu przywiódł. Było to sześć, ponad trzymetrowych istot Shikome. Ich gołe, blade i bardzo umięśnione ciała zakrywał jedynie przewieszony na biodrach kawałek postrzępionego materiału. Nawet z odległości wojowniczki wyraźnie dostrzegły ich ostre zęby i szpiczaste, pokryte błoną uszy. Zamiast nosa olbrzymy miały jedną pionową szparkę i płonące oczy, a wielkich dłoniach trzymały broń z krótką rękojeścią i prostokątnym ostrzem. To ona powodowała huk, uderzając przez swoich właścicieli o duże kamienie, które pod wpływem ogromnej siły rozsypywały się na mnóstwo mniejszych kawałków.
CZYTASZ
Ścieżka Serca - Tom2 {ZAKOŃCZONE}
Dla nastolatkówCzarne chmury piętrzą się nad Magicznymi Krainami. Po szesnastu latach okrutny czarnoksiężnik Anastol zostaje przebudzony i odzyskawszy utraconą moc, zmierza po odebraną mu władzę. Po bolesnej porażce na Wulkanie czarodziejka Rozalia i jej przyjacie...