Rozdział 1 Cel podróży cz.3

168 11 36
                                    

 Ren się odprężył. Teraz już był pewny, że jego wybawicielka nie ma wobec niego złych zamiarów. Istoty Viryave to wędrowne stworzenia, pomagające odnaleźć drogę zagubionym podróżnikom. Do teraz nie słyszał, aby przebywały one w okolicach Wulkanu, ale czytał, że dzięki magii – w przypadku Adeli była ona niebieskiego koloru – mogły szybko przemieszczać się między różnymi terenami. Oczywiście nie wszystkimi, bo aby odwiedzić niektóre światy, to należało mieć zaproszenie od ich mieszkańców.

Ren spokojnie stanął obok Adeli. Wtedy prawie od razu znalazł się pod wpływem jej mocy, która pachniała cynamonem. Czuł, jakby jego ciało przyjemnie muskały ciepłe promienie słońca. Teraz już wiedział, że to magiczna poświata odbijała się od Adeli, a teraz i od niego, sprawiając, że ich skóra błyszczała.

– Komu w drogę, temu czas – oznajmiła Adela i, nie żegnając się z karzełkami, po prostu ruszyła.

Nie dość, że Ren był skrępowany bliskością kobiety, z którą stykał się ramionami, to czuł się nieswojo, gdy tak pomału leciał parę milimetrów nad ziemią. Chwile to trwało, zanim przyzwyczaił się do nieużywania nóg. Rozglądał się, próbując dojrzeć jakiś kształt, który powiedziałby mu, czy już opuścili ziemię karzełków i czy faktycznie lecą do wróżek, ale świat poza poświatą był zupełnie zamazany. W końcu poddał się i zerknął z ukosa na Adele, która sprawiała wrażenie, że widziała więcej od niego i wiedziała, gdzie leci, co go nieco pocieszyło. Magiczna istota chyba wyczuła jego spojrzenie, bo również na niego popatrzyła. Musiał mieć na twarzy wymalowane swoje obawy, bo zaśmiała się uroczo, a następnie go uspokoiła:

– Nie martw się, odstawię cię bezpiecznie do mojej bezczelnej siostry!

– Dziękuję za uratowanie życia.

Adela odpowiedziała mu słodkim uśmiechem. Powietrze w maleńkim pomieszczeniu, jakie tworzyła dla nich niebieska poświata, zrobiło się gęste. Ren z trudem wciągnął go trochę ustami. Zamilkł na krótką chwilę.

– Jesteś siostrą królowej Mireli? – zapytał całkowicie spokojnym głosem.

– Nie, Flory! Należy ona do dworu Mireli. Poprosiła mnie, a raczej niegrzecznie mi nakazała jak najszybciej odnaleźć cię i sprowadzić do magicznej łąki. Po co? Nie wiem, bo w swojej bezczelnej wiadomości nie raczyła mi nic wytłumaczyć!

Ren już żałował, że zapytał ją o cokolwiek, a ona dopiero się rozkręcała, bo pretensji do siostry miała mnóstwo i najwidoczniej zamierzała podzielić się z nim nimi wszystkimi. Jego przyjaciel Otton, który przy swojej dziewczynie Tani nabył spore doświadczenie, często powtarzał mu, żeby nigdy nie przerywać zdenerwowanej kobiecie. Jeśli ta zadała pytanie, to należało tylko przytaknąć. Najlepiej przeczekać wybuch złości, bo nawet gdy byłeś niewinny, i tak mogłeś dostać rykoszetem. A Ren nie chciał ryzykować, bo przecież obrażona Adela, mogłaby go złośliwie porzucić w nieznanym mu miejscu, dlatego uprzejmie ją słuchał.

– Wydaje jej się, że jest ważniejsza i lepsza ode mnie. Tak, uważa się za lepszą, bo jest wróżką! Wiesz, jak wysłała mi swoją wiadomość? Oczywiście, że nie wiesz! Za pomocą magii mgły, a przecież ma też w sobie krew Viryave, więc powinna przysłać mi ją za pomocą ptaków, które są nam posłuszne! Ale ona jest lepsza, więc oczywiście nie mogła tego zrobić. Na początku w ogóle nie miałam zamiaru cię ratować, ale Mirela wie, że tu jeszcze jestem, a to niby ona cię potrzebuje. Z nią nie chce zadzierać, czasami potrafi być naprawdę wredna! A ty ponoć wybrałeś Ścieżkę Serca, więc...

– Jaką ścieżkę? – bezwiednie zapytał Ren, przerywając jej monolog.

– Tak, tak, dokładnie, Ścieżkę Serca. Takie krążą pogłoski. My, Viryave...

Ścieżka Serca - Tom2 {ZAKOŃCZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz