– Witam. Bardzo się cieszę, że przyjęliście moje zaproszenie – przywitała się kobieta. – Usiądźcie i posilcie się.
Zdumieni wojownicy z otwartymi buziami, wpatrywali się w nią. Gdy wciągano ich do wody, to jakoś nie czuli, że mieli jakiś wybór.
– Witamy. Dziękujemy za zaproszenie – odparł uprzejmie Lenard, który jako pierwszy otrząsnął się z szoku.
Z wolą Sebastiana pragnął pokazać ich pokojowe zamiary. Dlatego spełnił prośbę istoty – podszedł i usiadł na znajdującym się najbliżej stołu, naprzeciwko niej, długim kamieniu. Wziął do ręki parę truskawek i włożył je do ust. W smaku okazały się słodkie, łapczywie sięgnął po więcej. Jego przyjaciele, przebudziwszy się, również przywitali się i spoczęli obok niego. Mech okazał się dziwnie miękki, jakby pod nim nie znajdował się twardy kamień.
– Czy my znajdujemy się pod Rzeką Snów? – zapytała niepewnie Rozalia i sięgnęła po leżącą najbliżej niej marchewkę.
– Tak, moja droga. Jestem Idalia, pani Rzeki Snów. Gdy powstały Magiczne Krainy, to stworzyłam pod nimi, przylegający do nich, mój podziemny świat snu. A jego część, czyli płynąca dookoła Wulkanu i terenów znajdujących się przy nim zaczarowana woda, ma zatrzymywać magiczne istoty przy górze, co przeważnie się jej udaje. Bo obecność niektórych z nich w waszych krainach, mogłaby stwarzać dla ludzi duże zagrożenie.
I kusić szczęśliwymi wizjami niewinnych podróżnych, aby wskoczyli do wody, gdzie będą już pływać i śnić po wielki, pomyślała poirytowana Rozalia, z trudem powstrzymując się przed powiedzeniem tego na głos. Nie chciała denerwować pani Rzeki Snów, bo wtedy ta mogłaby nie pozwolić im, stąd odejść.
– To dobrze. Ale pozwolisz nam wrócić do Magicznych Krain? – spytała Miriam.
Idalia roześmiała się radośnie i odpowiedziała:
– Oczywiście, jesteście tylko moimi gośćmi. Zresztą, jak wszystkie istoty pływające w mojej krainie snu. Jeśli któraś z nich tylko zapragnie, to w każdej chwili może wrócić do swojego życia. Ale bardzo rzadko się to zdarza, bo tak jest im tu ze mną dobrze.
– Tak, na pewno dlatego stąd nie odchodzą – mruknęła z ironią Rozalia. Siedzący obok niej Sebastian, trącił ją lekko łokciem, dając jej w ten sposób znać, aby zamilkła i nie drażniła niepotrzebnie kobiety, na której łaskę byli teraz zdani.
Jednak Idalia nie wyglądała na urażoną. Jakby odebrała słowa czarodziejki za pochlebne, znowu melodyjnie zachichotała. Jej okrągła twarz zaróżowiła się, a brązowe oczy rozbłysły. W końcu wyjaśniła wojownikom swoje intencje:
– Zaprosiłam was tu, bo chciałam poznać moją krewną.
Ponieważ wszyscy dobrze znali pochodzenie Miriam, to od razu domyślili się, że musiało jej chodzić o Rózię.
– Co? – zapytała obcesowo Rozalia.
– Tak, moja droga. Jestem córką Artoriusa – odparła wesoło Idalia.
– Czyli jesteś Bóstwem? – spytał Sebastian.
– Półbóstwem, bo moja matka jest Motylem.
– To stąd ten mech i kwiaty w jaskini – olśniło Lenarda.
– Dokładnie, jako dziecko czysto magicznych rodziców, władam mocą obu ich ras – przyznała kobieta i dodała. – Po Święcie Kwiatów odwiedziłam Motyle, ale niestety minęłam się z wami. Jednak Irma wspomniała mi, że wybrańcy przepowiedni wracają do Magicznych Krain. Więc poprosiłam moich towarzyszy, żeby wypatrywali was z rzeki i sprowadzili do mnie ciebie, Rozalio. I szczęśliwie wszystko się udało. Oczywiście wierzę, że zatriumfuje dobro i wygracie, ale śmierć nie śpi i bałam się, że to będzie jedyna okazja, aby móc cię poznać. Poza tobą i Anastolem, który moc od mojego ojca wykorzystuje w sposób niegodziwy, dlatego nie chce go znać, to niewielu mamy krewnych. Byłam cię bardzo ciekawa.
CZYTASZ
Ścieżka Serca - Tom2 {ZAKOŃCZONE}
TienerfictieCzarne chmury piętrzą się nad Magicznymi Krainami. Po szesnastu latach okrutny czarnoksiężnik Anastol zostaje przebudzony i odzyskawszy utraconą moc, zmierza po odebraną mu władzę. Po bolesnej porażce na Wulkanie czarodziejka Rozalia i jej przyjacie...