40. Narty

410 11 4
                                    

💞💞 Życzę miłego czytania💞💞

Kilka godzin temu dolecieliśmy na miejsce. Na szczęście czuję się już lepiej. Nie mam żadnych zaczerwień.

Akurat wsiadamy do samochodu, by pojechać do reszty. Nie mogę się doczekać, bo nigdy nie jeździłam na nartach.

Pojechaliśmy wszyscy. Nawet z Vince'm. Nie spodziewałam się, że zrobi sobie kilku dniową przerwę. To do niego nie podobne.

Kiedy dojechaliśmy do cioci Mayi i wujka Montego, bardzo się cieszyłam. Podbiegłam do Cioci i ją przytuliłam. Tak bardzo się stęskniłam.

-Cześć ciociu!

-Witaj kochana! Co tam u ciebie?

-Dobrze, dobrze. A u ciebie?

-U mnie również. Chodź zrobimy sobie kawkę i pogadamy o babskich sprawach. Monty mnie tu już zanudza.

Poszłam za nią do kuchni, zostawiając chłopców z wujkiem. Maya przygotowała nam mrożoną kawę, a zaraz po tym poszłyśmy na taras.

-Jak tam w szkole? Podoba Ci się ktoś?

Westchnęłam

-Noo, nawet gdyby ktoś mi się podobał, nie mogłabym za bardzo się z nim związać. Nie słyszałaś o tym, że za kilka lat wyjdę za Adriena?

-Ah, no tak, zapomniałam. A tak wogóle, Adrien to całkiem spoko gość. Dogadasz się z nim.

-Będę musiała, ale cóż. Kiedy wybieramy się na narty?

-Właściwie, to możemy jeszcze dziś. Chodź zrobimy jakieś przekąski na trasę, a potem się zbierzemy i jedziemy.

Pognałam za ciocią do kuchni i powyciągałyśmy z lodówki różne składniki. Ciocia zdecydowałam, że zrobimy szybko pizze. Ja robiłam ciasto, a ona kroiła warzywa. Po dwudziestu minutach zaczęłam spłaszczać każde kulki z osobna. (Mam nadzieję, że wiecie o co chodzi, bo serio nie wiem jak inaczej to napisać ~autorka) Nałożyłam na pizze sos pomidorowy, a na to ser. Na ser powrzucałam przeróżne składniki. Włożyłyśmy wszystkie pizze do piekarnika i poszłyśmy się zbierać.

Ubrałam na siebie białą podkoszulkę, a na to golf oraz cieplutki sweterek. Jakieś grubsze legginsy, żeby nie było mi zimno, a na nie ocieplane dresy. Strój narciarski dopiero założę przy wyjściu, bo nie chcę się zagrzać.

Maya uparła się, że zrobi mi lekki makijaż, więc trochę później wyjechaliśmy. Była godzina drogi, więc żeby nie być za głodnym na nartach, zjedliśmy przygotowaną wcześniej pizzę.

Kiedy dojechaliśmy, poszliśmy do budki gdzie sprzedają oraz wypożyczają narty. My, Monetowie oczywiście, że kupiliśmy, bo jakby inaczej? Mi by nie przeszkadzało jeździć w używanych, ale Dylan zaczął mi gadać, że później będę miała na stopach grzyb. Nie chciałam słuchać jak on marudzi więc się po prostu zgodziłam.

Wszyscy oprócz mnie już nie raz jeździli na nartach, więc musiałam zostać sama z instruktorem. Reszta poszła na jakiś stok.

Z trudem wjechałam wyciągiem na malutką górkę i zaczęłam zjeżdżać. Pan instruktor był zaraz za mną I wszystko mi tłumaczył.

Cały czas się wywracałam i kompletnie nic mi się nie udawało. Chciało mi się płakać. Pan brał mnie na najłatwiejsze trasy, a ja i tak przejadę tylko kilka metrów.

Wkońcu coś zaczęłam kumać i coraz lepiej zjeżdżałam ze stoku. Instruktor zdecydował, że już może mnie wziąć na normalną trasę, gdzie jeździ więcej osób.

Kilka razy zderzyłam się z innymi, a tak to było dobrze. Kiedy byłam już na samym dole, spotkałam się z chłopakami. Akurat minęły już dwie godziny więc robimy przerwę.

Weszliśmy do restauracji żeby się ogrzać. Przy okazji zamówiliśmy sobię jedzenie. Ja poprosiłam o zapiekankę z serem oraz rozgrzewającą herbatę.

Jak zjedliśmy, było już całkiem późno, dlatego postanowiliśmy wracać. Wsiedliśmy do samochodu I rozmawialiśmy. Ja za długo nie pogadałam, bo odrazu zasnęłam.

***

Cześć miśki.
Pisałam ten rozdział całkiem długo, bo wzięłam się za niego rano, gdzie napisałam kilka zdań, a po obiedzie coś tam dopisałam. Dopiero teraz go dokończyłam. Dziękuję wam za wszystkie głosy i wyświetlenia. Piszczie czy są jakieś błędy, czy coś się powtarzało, bym wiedziała na co zwracać uwagę. Pozdrawiam, do następnego💞💗

Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz