Rozdział 4

14 0 0
                                    

CameIlia

Gdy wróciłam do domu, od razu pobiegłam do taty, aby przekazać mu dokumenty, które dostałam od Amanda. Tata podziękował, a ja ruszyłam szybkim tempie na dół, by zrobić obiad.
Kiedy jadłyśmy obiad usłyszałam, jak ktoś wszędzie do domu. Sanderson szybko wszedł do jadalni i przekazał, że z tatą mają jakieś klienta.
Jak skończyłyśmy z Josie obiad zabrałyśmy się za jej pracę domową. Matematyka w podstawówce jest łatwa i to bardzo, ale to tak nie zmieniało faktu, że jej nienawidzę do dnia dzisiejszego.
Pokazywałam siostrze wiele możliwości, jak obliczać różne przykład.
- Okej, Josie skup się - powiedziałam do siostry, aby spojrzała na mnie i moje palce. - Załuszmy, że ty masz trzy cukierki - wyciągałam trzy palce przed siostrę. - A ja mam cztery... Nadążasz? - Josie pokiwała głową i zaczęła liczyć moje palce.
- Czyli razem mamy siedem cukierków, tak?
- Zapytała się mnie Josie, a ja szybko policzyłam palce, aby upewnić się, że siostra na rację. - Sama nie umiesz matematyki, a mi pomagasz?
- Słuchaj kopciuszku... Ja jestem zdrowa psychicznie i nie umiem matematyki
- odpowiedziałam Josie, a ta zaczęła się śmiać w niebo głosy. - Ale wracając do tematu masz rację, to wyjdzie siedem.
- Mama umie przecież matematyke...
- I jest chora psychicznie - przerwałam jej, Josie się zaśmiała i przekierowała swój wzrok na kogoś za mną. Na początku myślałam, że to mama chce mnie wystraszyć, a Josie właśnie ją sprzedała. Odwróciłam się powoli do przodu, kiedy byłam już do postaci przodem nie dowierzałam kto za mną stoi.
Był to Grayson.
Siostra pomachała do chłopaka, na co ten jej od machał. Josie powiedziała, że jest zmęczona oraz ma dość matematyki jak na jeden dzień i pobiegała do swojego pokoju. Bałam się trochę po dzisiejszym zostać z tym człowiekiem sam na sam.
- Czyli nie jesteś taka zła, jak myślałem - mówił, siadając na przeciwko mnie.
Z dwójki złego, to ty nadal jesteś tym gorszym.
Nie odpowiedziałam mu nic na to. Usłyszałam jak mój telefon za wibrował, podniosłam go ze stołu, aby zobaczyć powiadomienie.

Od Blaise: Czy ty i ten chłopaka już się po zabiliście?
Do Blaise: Jeszcze nie.
Do Blaise: Ale jeżeli chcesz przyjechać to zapraszam

Odłożyłam telefon na stół, aby ponownie spojrzeć się na chłopaka. Ten jednak się siedział cicho i uważanie mi się przyglądał.
- Co mi się tak przyglądasz? Jakoś dziwnie wyglądam? Coś mi się stało w twarz? - Rzuciłam mu lawinę pytań. Nie rozumiałam czemu mi się tak dziwnie przyglądał. Przecież wyglądałam normalnie.
Więc czemu mi się przyglądał?
- Bo jeste...
- Wróciłam! - Krzyknęła mama, wchodząc do domu. Zerwałam się z krzesła i pobiegłam przywitać się z mamą. Przytuliłam się do matki, jak bym nie widziała jej ze sto lat, a w odpowiedzi usłyszałam cichy chichot mamy.
- Co aż tak za mną się stęskniłaś?- Zapytała mama, gdy ją puszczałam. Nie wiedziałam jeszcze dlaczego mama miała taki dobry humor.
- Witaj Grayson - podeszła do niego i ścisnąła jego dłoń.
- Dzień dobry pani Wilson - odpowiedział jej, a ona zaczęła kierować się w stronę kuchni. Mama wzięła głeboki wdech i zaczęła ściągać płaszcz. Zobaczyłam jak ojciec mój i Grayson szkodzą na dół. Tata, gdy tylko zobaczył mamę podszedł się przywitać.
- Dzień dobry panie Davies - przywitałam się z Zack, na co facet ścisnął moją dłoń.
- Dzień dobry, panno Wilson - odpowiedział mi, uśmiechając się do mnie miło. Obróciłam się w stronę rodziców, aby zapytać się Sanderson, który z nimi nie przyszedł.
- Tato gdzie Sanderson? - Zapytałam się, nadal nie widząc Blaise. Tata spojrzał się na mnie swoimi podejrzliwym wzrok.
Kurwa co ten mu powiedział?
- Poszedł po kurtkę...
- Jedzie dziś do siebie? - przerwałam tacie, ojciec znowu rzuci mi jedno z tych dziwnych spojrzeń.
- Tak szczerze nie wiem. Mówił, że idzie po...
- Camellia! - Krzyknął Blaise, schodzący po schodach. Na sobie faktycznie miał czarną kurtkę, a w ręce trzymał czarną ramoneske. Podszedł do mnie i wręczył mi ramoneske. Nie zdążyłam nic powiedzieć, a ten już leciał do dzwi, kiedy zobaczył, że nie idę za nim cofnął się po mnie. - Z tobą gorzej czasami niż z Josie - powiedział, ciągnąc mnie do dzwi. - Będziemy za jakeś dwie godziny... może więcej.
- Kocham was - zdążyłam powiedzieć za nim zamknął drzwi. Wyszliśmy na zewnątrz, a on kazał mi wsiąść do swojego auta. Nawet się nie zorientowałam, że jego samochód stał na moim podjeździe. Wsiada do samochodu i z wielkim uśmiech na twarzy, odpali silnik.
- Dokąd jedziemy? - Zapytałam, również się uśmiechając. Jego dobry humor udzielał mi się z sekundy na sekundę. Odwróciłam głowe tak, aby widzieć drogę. Jednak wpadła mi do głowy teoria dlaczego gdzieś mnie zabierała.
- Czy ty jesteś zazdrosny o Grayson? - Zapytałam się, przenosząc na niego wzrok.
-Ja? O tego typa? Typ mi do pięt nie dorasta
- powiedział, ironicznie się śmiejąc
- A ja twierdzę, że jest - powiedziałam, patrząc na niego. - And I never felt so alone, felt so alone, na-na And I never felt so alone, felt so alone, na-na. - Zaczęłam sobie mruczeć tekst piosenki po nosem.
Blaise postanowił dołączyć się do mojego śpiewu. I gdy już połapał się jaką piosenkę chce, aby ze mną zaśpiewał, zaczęliśmy jednym głosem:
- In a whip , thinkin', "What if You and this never existed?"
Hollow kiss , bottle liquor
Man, I'm sick, man, I'm schizo
All-white leather
You know this man ain't shit without you in the interior
All-white leather
And I think, "What if we weren't ridin' and dyin' together?"

Why do you hate me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz