Rozdział 16

8 0 0
                                    

Camellia

Jak szykowałam się na weekend u Williams dostałam powiadomienie od Elliot, czy mam chwilę, bo ma dla mnie gorącego news. Nie będę owijać w bawełnę, jak White mówił, że miał gorącego news, to tak było. A że nie zdradził mi dużo, to bym bardziej przyjęłam jego propozycja, aby na chwilę do mnie wpadł.
Na moje nieszczęście, kiedy myłam zęby usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko je umyłam i poszłam otworzyć drzwi Elliot.
- Cześć Camellia - powiedział White, wchodzący do domu. Od razu poprosiłam go, aby poszedł do mojej sypialni. Chłopak bez zadawania zbędnych pytań poszedł do mojego pokoju. - Wychodzisz?
- Zapytał się, jak byliśmy już w pomieszczeniu. Weszłam do łazienk, aby sprzątnąć lekki syf, który tam zrobiłam.
- Tak, rodzice mają bankiet, Josie u dziadków, więc ja wychodzę. A ty? - Zapytałam się chłopak, który opierał się o framuge dzwi od łazienki.
- Zastanawiam się, czy nie iść z rodzicami na bankiet, ale jeszcze nie wiem... Dobra, nie masz dla mnie całego dnia - przypomiał sobie, dlaczego tu przyszedł. - Wiem... Chyba wiem w kim zakochał się nasz Williams.
- To gadaj - powiedziałam podekscytowana. - No kto to kto? - Usiadł na wannie i spojrzał się na mnie z spode łba.
- Ty - wskazał na mnie palcem. No jego odpowiedź wybuchłam gromkim śmiechem.
- Mój drogi przyjacielu - mówiłam, starając się nie śmiać. - Tacy jak on nie lubią takich jak ja
- wychodziłam z łazienki i zaczęłam pakować swoje rzeczy. - O Boże El ty to umiesz rozbawić człowieka - zaczęłam się znowu śmiać. - Williams się we mnie zakochał i co jeszcze? - prychnąłam.
- Dlaczego mi nie wierzysz? - Zapytał się mnie, ale ja nie wiedziałam, czy było to pytanie retoryczne.
- Sam na właśnie uszy słyszałem, jak Williams chciał cie nazwać swoją.
- El - zaczęłam, wlepiając spojrzenie w chłopaka.
- Williams nie lubi takich, jak ja - mówiłam, wracając do łazienki. Ubrałam się i wyszłam z Elliot. Chłopak w rezultacie zdecydował się iść na bankiet z rodzicami. Nie rozumiałam jednego w dzisiejszych dniu. Był piętek po godzinie siódmej wieczorem, a ludzi na drodze i w sklepach było multum. Przez to wszystko byłam mu Williams dopiero po ósmej. Zaparkowałam auto nie daleko domu Grayson i poszłam w kierunku domu. Ustałam przed drzwiami, rozglądając się za dzwonkiem. Nigdzie nie mogłam znaleźć tego badziewia, więc zakukalam. Nie musiałam długo czekać, aż ktoś mi otworzy. Otworzyła mi niska dziewczyna, z długim jasno brązowymi włosami. Oczy miała niebieskie i pięknie lśniały w tym świetle.
- Grayson ktoś do ciebie! - Krzyknęła brunetka.
- Zapraszam - powiedziała spokojnym głosem, miło się uśmiechając. Weszłam do środka i długo nie musiałam czekać za Grayson. Chłopak tak szybko biegł, że zaczęłam obawiałam się, że zrobić sobie krzywdę. Wyhamował idealnie przy mnie. Chwilę patrzył się na mnie z swoim wielkim uśmiechem. Położył mi rękę na twarzy, po czym przyciągnął moja twarz do swojej. Usłyszałam jak brunetka ciężko wzdycha.
- Chce spać dziś w nocy, rozumiesz? - Zapytała się Grayson, aczkolwiek ten nie przestawał mnie całować. - Mama - powiedziała, tak szybko, że prawię jej nie zrozumiałam. Williams odsunął się ode mnie i obrócił się w stronę matki.
Jeśli Grayson myślą, że wystarczy przestanie mnie całować, żeby jego mama się nie domyśli to się mylił.
- Ooo... Camellia, jak dobrze cię widzieć
- powiedziała pani Williams, podchodząc do mnie. Dziwnie się spiełam, gdy podeszła i mnie przytuliła. Chciałam chwilę zostać i porozmawiać z panią Williams, aczkolwiek młody Williams chwycił mnie za nogi i podniósł. Zaniósł mnie do swojego pokoju i położył na łóżku.
- No wreszcie trochę prywatności - powiedział, nachylając się nade mną. - Kawy czy herbaty?
- Herbaty - powiedziałam, podnosząc się do pozycji siedzącej. Williams kiwnął głowa i wyszedł, ja w tym czasie ściągnęłam płaszcz i air force. Jak odkładam płaszcz kątem oka zobaczyłam, jak ktoś wchodzi do pokoju.
- Hej... Mój brat nie pozwoli mi się przedctawic. Liv jestem - przedctawila mi się brunetka. Olivia była młodszą siostrą Grayson. Nie wiedziała o niej za dużo. Właściwe to nic o niej nie wiedziałam.
- Hej Camellia - powiedziałam do dziewczyn. Wsiadałam na łóżku, a Liv obejrzała się wokół siebie. Obie przeniosłyśmy wzrok na dzwi, w których stanął Grayson z herbatą i z brownie.
Nie wiem skąd Williams wiedział, że kocham brownie.
- Nigdy nie widziałam, aby twój pokój był tak czysty - powiedziała Liv. Przetarła palce po komodzie, do której podeszła i pokazała go chłopakowi. - Powinnaś częściej przychodzić do mojego brata, Camelia.
- Liv mama dała mi też dla ciebie - mówił, wyciągając do dziewczyn talerz z ciastkiem.
- Nie jestem głodna.
Wystarczyły mi tylko te słowa, aby wiedzieć, że siostra Williams miała problem. Pierw podeszłam do Grayson i wzięłam kawałek ciastka i przełamałam na pół podchodząc z nim do Liv.
- A tyle dasz radę? - Zapytałam się, na co ta pokiwała głową. Wzieła ode mnie kawale i go zjadła. Pożegnała się i wyszła z pomieszczenia.
- Liv ma problem więc musi...
- Nie musi - przerwała Williams. - Jej problem polega na tym, że mało je. Więc żeby przywrócić to jak jadła przed chorobą nie można dawać jej dużych porcji.
Wyjaśniłam Williams, na czym polega jego siostry. Chłopak założył ramiona na klatkę piersiową i zaczął uważnie mi się przyglądać.
- A niby skąd możesz to wiedzieć? - Zapytał się mnie pewien siebie.
- Przed mistrzostwami krajowymi samo tak robiłam. Dużo trenowałam i mało jadłam. Było to coś w stylu wielkiej szansy. Wiesz wyjąć z cienia rodziców. Świat mógł o mnie usłyszeć nie jako córce wielkiej szef... - urwałam, gdy zgrałam sobie sprawę z tego co chce powiedzieć.
- Wielkiej szefowej mafii. Wiem to, bo twoja mama z domu nazywa się Beck Warr. - Wyjaśnił mi Grayson.
- I najlepszego prawnika w połowie kraju. Tylko o Camelia Wilson, która zajęła pierwsze miejsce w światowych mistrzostwach w Ariel. Moja lekkomyślność odebrała mi zdrowie za równo fizyczne, jak i psychiczne. - Stanęłam na przeciwko chłopaka, na co ten lekko spiął. - Wygrałam je, zajmując pierwsze jebane miejsce. Chcesz, aby twoja siostra skończyła jak ja? - Zapytałam się go. Nie liczyłam nawet, że mi odpowie. Bo nie ukrywam zadałam mu pytanie, na które rzadko dostaję się odpowiec. Chłopak jedynie pokręcił głową, odsunęłam się od niego, siadając powrotem na łóżko.
- Dlaczego jak do ciebie podeszłam cały się spisałeś? - Zapytałam się go, kładąc się i patrząc w sufit. Zawsze jak patrzyłam się w sufit bałam się czyjeś odpowiedzi. I tak było tym razem. Nie wiedziałam co Grayson może mi odpowiedzieć. A tego bałam się jeszcze bardziej.
Niewiedzy.
- Nam tak od dziecka - odpowiedział mi dosyć szybko. Poczułam jak materac się ugina i ciepło czyjegoś ciała. Leżeliśmy w kompletnej ciszy. Było tak cicho, że słyszałam, jak Grayson oddycha. Przestałam patrzeć się w sufit i spojrzałam się w stronę chłopak. On jak tylko się na niego spojrzałam odwrócił wzrok i zaczął potrzeć się przed siebie.
- El miał rację - mówiłam, głośno myśląc.
- Kto kurwa? - Zapytał się niemal, że od razu przeniósł na mnie wzrok. - I niby z czym miał rację?
- Mówię tak na Elliot - wstałam, aby usiąść Williams na kolana. Ten gdy tylko to zrobiła znowu się cały spiął. - Z tym, że... - urwałam jak zobaczyłam, że Williams zaczął się podnosić. Poczułam jak serce zaczął mi szybciej bić, a w uszach słyszałam jak krew mi szumi. - Z...
- Wilson do cholerny! - podniósł głos. Grayson zaczął uśmiechając się do mnie złowrogo. Po czym włożył mi ręce we włosy i zbliżył swoją twarz do mojej, załączając je w pocałunku. Dłońmi od szukał zamka mojej i go rozpiął. Delikatnie ściągnął ją ze mnie i odrzucił na bok. Gdy chciał ściągnąć mi koszulkę odsunęłam się od niego na chwilę.
- Nie będę kłamać. Spieszyłam się i zapomiałam ubrać koszulki - powiedziałam, na co ten zaczął bezczelnie gapić się na moje piersi.
- Dla mnie to mogłabyś chodzić bez niej na co dzień - mówił przenosząc wzrok na mój tatuaż. Grayson delikatnie mnie obrócił i opuszkami palców zaczął go dotykać. - Ja pierdole musiało boleć.
Bolało w chuj, ale wart był tego. Był duży od talii do rzebra. Dla wieku ludzi były to tylko kameli i stokrotki. Ale dla mnie były to kamelie i stokrotki.
- Widziałem identyczny rysunek w twoim zeszycie i tam było coś jeszcze napisane. - Grayson zaczął się zastanowić, a mi się przysnęło o jakie słowa mu chodziło.
- Let me tell you a story about how a Daisy left the Camellias.
- Co to znaczy? - Zapytał się, a jego głos był tak spokojny i troskliwie, że zastanowiłam się czy nie opowiedzieć mu o tym. Ale nie mogła mu tego powiedzieć. Był to mój największy tajemnica. Przyrzekałam sobie, że nigdy nikomu nie powiem kim była Daisy. Nawet gdyby od tego zależało moje życie.
- A taka tam rymowanka - skłamałam, aczkolwiek Grayson się nie zorientował. Pociągnęłam za dół koszulki chłopaka i odrzuciłam ją na bok. Grayson położył mi jedną rękę z tyłu głowy i przyciągnął mnie do siebie. Zdjął mi rękę z głowy, aby zjechać nią po całych moich plecach i poczułam jego ciepłą rękę przy moim brzuchu.
Jak mówiłam, że Sanderson miał ciepłe ręce, to Grayson miał ogień, a nie ręce.
Położył mnie na plecach i usłyszałam jak rozpina mi spodnie. Jednym delikatnym ruchem ściągnęła mi spodnie. Usłyszałam jak ktoś chwyta za klamkę, a chwilę później otwiera drzwi.

Why do you hate me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz