Rozdział 23

4 0 0
                                    

Camellia

O Grayson Williams mogłam powiedzieć wiele. Jeszcze parę miesięcy temu nazwała bym go irytującym mnie dupkiem, który z nudów lubi mi uprzykrzyć życie. Obecnie powiedziała bym, że łatwo wpada w histerie. Jego pierwszym powodem było to, że jego mama ma w niedzielę urodziny.
Drugi jego powód było to, że była sobota, a on nie miał dla Stormi prezentu. I mogłam powiedzieć jeszcze jedno. Do szczęścia dużo nie brakowało temu człowiekowi. W sobotę cieszył się jak głupi, że najprawdopodobniej urodzę w urodziny Stormi. Skakał, jak pojebany z tego powodu.
- Dobra - powiedział brunet, wstając z łóżka. Pomagałam mu wpaść na pomysł co może kupić mamie. - Kupię jej kwiaty. Za nim zachorowała kochała sadzić kwiaty.
Grayson zaczął pracować z swomi największym problemem. Starał się chociaż parę razy dziennie opowiadać mi o mamie. Chłopakowi na prawdę dobrze szło. Sama zacząłelam się zastanowić, czy nie opowiadać mu trochę o Sky i Daisy. Skoro mu to pomagało to może i też.
- Pytanie, tylko jakie ona lubi kwiaty - zastanowił się Grayson.
- Ja na przykład lubię stokrotki - odezwałam się, na co ten od razu przeniósł na mnie wzrok.
- Można się domyśleć po twoimi tatuaż
- powiedział, siadając na moje łóżko. Patrzył się na mnie swoimi pięknymi ciemnymi oczami.
- Kiedyś widziałem, jak ojciec daję mamie lilię, więc może one, co o tym myślisz?
- Myślę, że to dobry pomysł - przyznałam. Gray uśmiechnął się do mnie, spuszczając wzrok. Splotł palce i wbił w nie spojrzenie. - Dlaczego masz na imię Camelia? - Zapytał się, wciąż nie podnosząc na mnie wzrok.
- Bo mój tata przyniósł mojej mamie kamelie i stokrotki. Więc ja zostałam Camellia - mówiłam, wyciągając rękę w stronę Williams. Za to ten złapał mnie za rękę, podnosząc na mnie wzrok. Poprosił mnie, abym się położyła, a ten objął mnie w pasie, przyciskając mocno do swojego głowy. Zachichotałam, a Grayson podniósł na mnie wzrok.
- Śpij.
Powiedział, patrząc się na mnie tym swoim ciemnymi oczami. Obrócił wzrok na dzwi od sali. Pogłaskałam go po włosach, a ten jeszcze mocniej wcisnął się w moje ciało. Grayson dłuższy czas leżał i się nie ruszał. Kiedy kazał mi iść spać to za zwyczaj on spał, a ja leżałam wtulona w jego ciało.
Usłyszałam jak ktoś stara się cicho otworzyć drzwi. Spojrzałam się w tamtą stronę. W dzwiach stanął mój wujek JJ. Uśmniechnełam się szeroko na jego widok. Z wujkiem widuję się rzadko, ponieważ on często pracuję. Choć z Filadelfii do Nowego Jorku jedzie się jakieś dwie godziny. Wujek nachylił się nade mną i pocałował mnie w czoło. Usiał obok mojego łóżka. Spojrzał się na pogrążonego w śnie Williams, a potem na mnie.
- Chyba nie będę się pytał co tam u ciebie, bo widzę, że mała Cami już nie jest taka mała.
- Zaśmiał się wujek, na co ja przewróciłam z rozbawieniem oczami.
- Przesadzisz - machnęłam lekceważąco ręką - to, że on na mnie leży na oznacza nic wielkiego.
- Pokręcił z rozbawieniem głową. - Lepiej powiedz co tam ciekawego słuchać u ciebie, wujku?
- Zapytałam się, z uśmiechem na twarzy.
- A co ja mam ci powiedzieć? - Spytał retoryczne.
- Parker...
- Ooo... Nie chcielibyście mieć z ciocią jeszcze jednego dziecka? - Wtrąciłam się wujkowi, na co ten posłał mi rozbawione spojrzenie.
- Chcieć, a mieć czas to są dwie różne rzeczy
- wygłosił mowę w naszym rodzinnym stylu.
- Wy wszyscy mówicie tak samo - jęknął Gray, przewracając głowę na drugą stronę. Williams jeszcze mocniej wtulił się w moje ciało. Podniósł na mnie wzrok. - Mogę jeszcze pospać?
- Tak - odparłam bez chwili namysłu. Znów położył głowę na mimo brzuchu. Przez wtulonego w moje ciało Grayson było mi trzy razy ciepłej niż za zwyczaj. Kiwnąłam w stronę wujka głową, aby kontynuował.
- Enola na pewno, by nie miała nic przeciwko, aby posiedzieć sobie w domu trzy miesiące. Aczkolwiek wiesz jak wygląda moją pracą na ten moment. - Wujek cicho westchnął i przetarł ręką twarz. - I defintywnie mamy za dużo studentów. Ledwo dostałem wolne. Szkoda gadać - machnął ręką, sunął się lekko na krześle i założy ręce na klatkę piersiową. - Dobrze... Nie miałem okazji cie spytać co chcesz robić po liceum?
Plan miałam. Tylko, że w nim nie było Grayson, który w ostatnim czasie stał się bliski mojemu sercu. Więc nie za bardzo chciałam poruszać ten temat, gdy Grayson leżał tuż pod moimi nosem.
- Będę studiować prawo...
- Na Harvard - przerwał mi wujek, a ja poczułam jak Williams lekko wypuszcza mnie ze swojego uścisku.
Nie spał.
- Tak - odpowiedziałam, czując pieczenie w gardle. Nagle telefon wujka za wibrował i poszedł go odebrać. A ja miałam chwilę, by opowiedzieć mu o tym wszystkim.
- Będę mógł przeprowadzić się z tobą do Bostonu?
- Zapytał mnie nagle, przerywając tym ciszę, która panowała w pomieszczeniu.
- Nie chcesz zostać z rodziną? - Zapytałam się zaskoczona.
Przecież on tak bardzo kochał swoją mamę.
- Nie, wolę ciebie. Gdy spędzam czas z tobą jest tak spokojnie i miło. A z nimi jest na odwrót.
- Skoro ty chcesz - odparłam, a ten znów położył głowę na mój brzuch. A tym razem na prawdę poszedł spać. Wujek wrócił do mnie z powrotem. Usiał tam gdzie siedział wcześniej.
- Na pewno śpi? - Zapytał się, wskazując głową na Grayson.
- Teraz na pewno - zaśmiałam się i objęłam delikatnie chopkaka, aby go nie obudzić.
- Taki całkiem inny niż ty - powiedział, a ja przewróciłam oczami z rozbawieniem. - I dlatego pasujecie do siebie.
Uśmiechnął się tak, kiedy byłam mała. Szczerze. Pożegnał się i wszedł. Przytuliłam się najmocniej, jak potrafiłam do Grayson i poszłam spać.
Jednak jak każdy normalny człowiek przed zaśnięciem porozmyslama o moimi życiu. Moimi życiu. Bo wreszcie czułam, że ono jest moje. Moja przyszłość była taka normalna. Miałam puść na studia. Miałam mieszkać w mieście, które uwielbiam. Miałam mieć dwie najbliższe osoby na tym świecie.

Why do you hate me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz