Rozdział 7

13 0 0
                                    

Camellia

Jak sie przebudziłam było już ciemno i cicho w całym domu. Nie leżałam jednak sama, z moję prawej stronie leżał Blaise, a z lewej Naomi. Oboje leżeli przyklejeni do moje osoby, więc ciężko było mi wyjść. Po długich próbach jednak mi się udało. Poszłam do łazienki i zaczęłam się myć. Jak wychodziłam z łazienki Blaise uniósł głowie w moją stronę. Nic nie powiedział, tylko się na mnie patrzył, chwilę tak stałam i poszłam do garderoby po koszulkę. Jak szukałam koszulki poczułam czyjeś cięło z tyłu. Tylko jednej osoby na tej planecie ciało jest tak ciepłe.
- Nie rozumiem twojej siostry. Tak bardzo się o ciebie martwi - powiedział za moich pleców, przesuwając mnie przodem do siebie.
- W końcu to. Starsza. Siostra. - Powiedziałam, wciągając koszulkę przez głowę. - Wyglądasz na zmęczonego - przyjrzałam mu się chwilę. Nagle usłyszałam jakieś odgłosy do biegające z salonu. Jak przysłało wyszłam na schody, aby to sprawdzić. W salonie siedzieli rodzice z swoimi przyjaciółmi.
- A pamiętacie czwarte urodziny Florence?
- Zapytał się wujek Tommy.
Miałam wrażenie, że całe towarzystwo oprócz mamy było ,,lekko" pijane.
- Nie ukrywam byłem gotowy ponieść śmierć
- zaśmiał się wujek Gar. - No Xander, jak samo poczucie z tym, że będziesz miał piąte dziecko?
- Świetnie... Boże na co ja w ogóle dale ci się na namówić? - Zapytał się tata mamy.
- Nie przesadzaj będzie fajnie - odparła mu matka.
- Tak, bo to ja nie będę spał przez tydzień, a nie ty! - Powiedział tata, lekko podnosząc głos.
- No nie wierzę ty? Alexander Wilson się czymś stresowałeś? - Rzuciła pytania retoryczne ciocia Maya. W sumie to prawda ciężko było, by nawet mi w to uwierzyć.
Mój tata mógłby czymś się stresować.
- Tak, ja! Wielki wszechmocny Alexander Wilson się stresował narodzinami własnych córek! - Ojciec z sekundy na sekundę mówił co raz głośniej. W pomieszczeniu zapadła cisza, usłyszałam, jak ktoś wstaję.
- Obiecuje ci, że tym razem nie wylądujesz w szpitalu - zapewniła go mama.
- Wielkie dzięki! - Krzyknął tata.
Zeszłabym prawie na zawał, jak Blaise siadał obok mnie na schodach. Złapałam się za klatkę piersiową, opierając się jedną ręką stopień.
- Czyli to robisz w nocy, jak nie śpisz. Często to robisz? - Zapytał się mnie Sanderson. Nie byłam w stanie mu odpowiedzieć przez szoku, który nadal mnie trzymał. Jedynie pokiwałam mu głowę. On wstał i mnie podniósł. Zaniósł mnie do pokoju oraz kazał mi iść spać. Na początku trochę po protestowałam, a dopiero po jakimś kwadransie poszłam spać.

***

Pod wieczór w niedzielę zgodnie z obietnicą pojechałam do mieszkania Blaise. Gdy byłam już na miejscu myślałam, że wkurwienie mnie zaleje.
Jakieś dziwka postawiła samochód na miejscu, w którym ja zawsze parkowałam. Natychmiast wyciągałam telefon z kieszeni spodni i zadzwoniłam do Sanderson.
- Tak, słucham - powiedział głos po drugie stronie. Sanderson brzmiał na bardzo, ale to tak bardzo wkurwionego. - Co się stało, Camelia?
- Jakaś dziwka...
- Zaparkuj na miejscu mojego sąsiada. Nie ma go do końca tygodnia - przerwał mi wkurwiony.
Zrobiłam tak jak mówił. Zaparkowałam i wyszłam z samochodu. Kiedy byłam już w windzie zaczęłam rozmyślać dlaczego Blaise może być wkurwiony.
A może właśnie chodzi o tą dziwkę?
Poczułam, jak mój telefon w tylniej kieszeni za wibrował, wyciągałam go i zobaczyłam wiadomość.

Od Blaise: Nie pukaj, tylko wchodź jak do siebie.

Nic nie odpisałam, włożyłam telefon z powrotem do kieszeni. Jak byłam już przy drzwiach pociągnęłam lekko za klamkę. Otworzyłam je, nadal dziwnie się czuje, bo to zawsze on mi otwierał, a teraz wchodzę jak do siebie. W salonie wiedziałam jakaś kobieta z Blaise. Sanderson wyglądał jakby miał zaraz wydłubać oczy tej kobiecie.
- Widzę, że masz gość...
- Nie, nie przeszkadzasz nam, kochanie - przerwał mi Blaise. Podniósł się i do mnie podszedł przytulając mnie. - Naomi jest u siebie
- powiedział, odchodząc ode mnie. Pokiwałam głową i ruszyłam w stronę schodów.
- Córka Wilson, co? - Zapytała się go kobieta, gdy ja byłam już prawie na górze.
- Jeżeli się nie mylę to nie jest twoja sprawa z kim śpię w jednym łóżku.
Odparł jej wkurwiony Sanderson. Weszłam na korytarz i w oczy rzuciły mi się otwarte drzwi. Poszłam w ich kierunku. Jak byłam w progu pomieszczenia, a Naomi niemal, że od razu podbiegła się przytulić do moich kolan.
- Gdzie mnie zabierzesz? - Zapytała się, podnosząc głowe do góry.
- Nie wiem... Może na lody? - Odparłam dziewczynce. Ona na to pisnęła z zadowolenia, odsunęła się. Poszła po kurtkę dżinsowa, leżącą na łóżku. Pomogłam jej założyć kurtkę i wyszłyśmy z jej pokoju.
- To my wychodzimy - powiedziałam do Blaise, na co on, tylko pokiwał głową. Naomi pokiwała do niego ręką i wyszłyśmy. Weszłam z Naomi do samochodu i zapiełam jej pas.
- Tata chyba nie lubi mamy - powiedziała, gdy jechałyśmy do lodziarni. Spojrzałam na nią przelotnie i podniosłam jedną brew.
Jeżeli twoja matka to ta kobieta, która tam siedziała, to ja mu się nie dziwię.
- Dlaczego tak myślisz? - Zapytała się jej.
- Jak rozmawiali tata mówił do niej tak dziwnie. Do ciebie tak nie mówi.
- Może twój tata ma dziś zły dzień - powiedziałam, przenoszą na chwilę wzrok na dziewczynkę, ona patrzyła przez okno.
- W sumie nieważne. Jak tata nie lubi mamy to dobrze, bo ja też jej nie lubię - powiedziała, przenosząc na mnie wzrok. Zaśmiałam się cicho, żeby tego nie usłyszałam.
Gdy byłyśmy już pod lodziarnie, zaparkowałam i wyszłam pomóc Naomi. Jak byłyśmy przy ladzie spytałam się Naomi:
- Jaki smak?
- Hm... Niech będzie truskawkowy - odparła mi dziewczyna. Przekazałam informacje ekspiedence, a ona dała nam zamówienie. Usiadłam z Naomi na dworzu i bacznie obserwuje dziewczynkę. Najśmieszniejsze było to gdy trochę loda zostało Naomi na nosie. Jak już wracaliśmy Naomi zaczęłam przysypiać, a jak byłyśmy w garażu już całkiem spała. Niestety gdy wysiadałam za mocno trząsłam drzwiami i obudziłam się Naomi. Weszłyśmy do windy, a Naomi usypiała na stojąco, więc podniosłam ją i zaniosłam do mieszkania.
Gdy weszłam do mieszkania było już cicho i ciemno. Zaniosłam Naomi do jej pokoju. Kiedy wychodziłam zobaczyłam światło na końcu korytarza. Zrobiłam parę kroków w tamtą stronę i zobaczyłam Blaise, siedzącego przy jakiś papierach. Weszłam do pomieszczenia, a on automatycznie podniósł na mnie wzrok.
- Ooo... Wróciłyście już! - Powiedział radośnie. Również nie miał wyrazu twarzy jakby chciał kogoś udusić gołymi rękama.
- Tak - powiedziałam, siadając na przeciwko niego. - Można wiedzieć co to była za kobieta?
- Zapytałam, choć i tak załam odpowiedź na to pytanie.
- Grace... Grace Williams...
- Przepraszam, że ci przerywam. Aczkolwiek czy ona jest od tych Williams? - Przerwałam mu.
- Tak. Jest ona matką Naomi i moją byłą żoną. Dowiedziała się, że udało mi się uzyskać pełne prawa do Naomi. Tak na marginesie to przez nią je straciliśmy. A teraz chce zabierać Naomi na weekend. - Powiedział, na końcu ciężko wzdychając.
- Zgodziłeś się na to? - Zapytałam przerażona. Przez tą kobietę stracił swoją córkę na cztery lata.
- Nie... - Przerwał, aby ziewając. - I dlatego nie chce, abyś trzymała się jakkolwiek z Williams. Ta rodzina to same zło.
- Rozumiem, ale teraz iść lepiej spać - wstałam z miejsca. - Dobrze ci radzę. - Blaise pokiwał głową i również wstał z miejsca. Wyszłam z pomieszczenia i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Gdy już trzymałam klamkę, zatrzymał mnie głos Blaise:
- Camellia - powiedział cicho, a jego głos brzmiał jakby nie spał wiele godziny.
- Dziękuję i dobranoc - uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech. Zrobiłam parę kroków w jego stronę, wzięłam jego twarz w swoje ręce i pocałował go.
- Dobranoc - powiedziałam i się odsunęłam. Skierowałam się w stronę drzwi i wyszłam.

Why do you hate me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz