Rozdział 27

5 0 0
                                    

Camellia

Przełknęłam nerwowo ślinę, zaśmiałam się niezręcznie i poprawiłam włosy.
- Quello che è successo? - Zapytał mnie Andrea, uważnie mi się przyglądając. Obróciła się wokół siebie, aby zobaczyć się wszyscy patrzą się właśnie na mnie.
No cóż... można rzecz, że zrobiło się nie zręcznie.
Uśmiechnęłam się niezecznie
- Nie skąd - odpowiedziałam, czując gulę w gardle. - Zapowiada się niesamowity wieczór - mruknęłam po nosem. Poczułam coś ciepłego na moim udzie. Spojrzałam się na udo, aby zobaczyć na nim rękę Blaise.
- Cami przyjdź tu na chwilę! - Krzyknęła mama z kuchni. Nie tracą czasu poszłam do mamy. Nie wiedziałam czego może ode mnie żądać, więc lekko się ze stresowałam. Weszłam do kuchni i zobaczyłam jak mama daję coś Grayson i jego tacie.
- Zanieście to do jadalnii. Dziękuję - powiedziała mama, przenosząc wzrok na mnie. Poczekała, aż Williams wyjdą. - Nie wyjdziesz, bo się zgodziłaś i Blaise zostaję u nas na noc.
- Dobrze - powiedziałam, na co mama się uśmiechnęła. Wiedziałam, że już jest zadowolona. Weszłyśmy razem do jadlnii.
- Panie Williams miło widzieć pana ponownie
- zaczęłam radośnie, podchodząc do Charles. Mężczyzna podniósł się oraz zaczął kierować w moją stronę. Przywiał się ze mną i usiadłam na miejscu, na którym siedziałam wcześniej. Uśmiechnęłam się promienie w stronę Grayson. On uśmiechnął się minimalinie.
Był zły.
- Okej... - mruknęłam pod nosem. - Można wiedzieć jak się poznaliście? - Zapytałam się, wskazując widelcem najpierw na rodziców, a później na pana Williams.
- Nic specjalnego - powiedziała mama. - Znaliśmy się już z Charles od podstawówki, ale staraliśmy się o jakąkolwiek znajomość.
- I nie chciałem dostać wpierdol od Xander, Tommy lub Gar - wtrącił się ojcec Grayson, na co wszyscy się zaśmiałyśmy. - W ostatniej klasie liceum dostałem się do samorządu szkolnego. Chęć, czy nie chęć musieliśmy współpracować i tak wyszło.
- Kiedyś Rosie przyprowadziła Charles na imprezę i tam poznał się z resztą. Tak jak żona powiedziała nic specjalnego. - Dokończył tata miło się uśmiechając.
Reszta wieczoru minęła spokojnie. Przeważnie rozmowiałiśmy na blachę tematy. I było miło, gdy nie patrzyłam się w stronę Grayson, który wciąż był zły. Nie rozumiałam jego złości, ale chciałam się dowiedzieć o co mu chodzi.
- Grayson, resta con me per un momento, per favore? - Zapytałam się Grayson po włosku, przypominając o jego znajomości języka.
- Va bene.
Wstaliśmy wraz z młodszym Williams i wyszliśmy do ogrodu. Poszliśmy na dość sporą odległości, aby któremuś z pozostałych nie wpadł do głowy pomysł, aby nas podsłuchać.
- Czemu jesteś zły? - Zapytałam się prosto z mostu. Nie czułam potrzeby, aby owijać w bawełnę. Widziałam, że coś jest nie tak i po prostu chciałam wiedzieć i tyle. Nasz relacją była już na takim poziomie, że nie musieliśmy tego robić.
- Nie wyspałem się, tata prosił mnie o pomoc, a później, aby tu z nim przyjechał - przetarł ręką twarz. - A gdy już pomogłem ojcu to źle stanąłem na kotkę i teraz mnie strasznie boli.
- Mogę ją zobaczyć? - Zapytałam, chcąc mu pomóc, bo wiedziałam jaki to straszyn ból.
- Tak, jasne.
Zgodził się i szybkim krokiem weszliśmy z powrotem do domu. Grayson otworzył mi dzwi, które prowadziły do domu. Przepuścił mnie w nich, a ja podziękowałam.
- Wiesz gdzie mam pokój? - Zapytałam się, na co on jedynie skinął głową. Posłałam wszystkim przepraszający uśmiech i weszłam do kuchni. Wzięłam to co miałam i weszłam ponownie do jadalni. - Jestem kobietą wielu talentów, więc idzie zabawić się w lekarza - oświadczyłam, na co wszyscy w pomieszczeniu się zaśmiali.
Weszłam po schodach do swojej sypialni. Grayson rozmawiał z kimś przez telefon
- Oui, oui, bébé, je comprends... je t'aime aussi - powiedział i się rozłączył. Na jego jebanie nieszczęście rozumiałam jebany francuski.
Tak, tak, kochanie, rozumiem... Ja ciebie też kocham, powtórzyłam w myślach po angielsku.
- Coś się stało? - Zapytał, kiedy zobaczył mord w moich oczach.
- Skąd że - powiedziałam wściekle i usiadłam obok niego. - Daj tę kotkę.
- Ja pierdole... - jęknął cicho Grayson, ale zrobił to o co prosiłam. - Rozmawiałem z Liv - mówił cicho, a ja robiłam swoje. Zrobiłam tak jak kiedyś pokazywała mi to ciocia Nora. Nie interesowały mnie jego wyjaśnienie, więc postanowiłam go zignorować.
- Nic poważnego nie stało się z twoją kostką
- powiedziałam wstając z łóżka. - Po boli i przestanie.
Weszłam do łazienki, aby umyć ręce. Gdy to robiłam poczułam czyjejś ręce w talii. Przyciągnął mnie mocno do siebie, a ja dokończyłam myć ręce. Obróciłam się do niego przodem, a on podniósł i posadził na szafkę. Ujął moją twarzy w swoich dłoniach, aby chwilę później zacząć mnie całować.
Niech ktoś mi powie jak miałam być na niego dłużej obrażoną?
Skoro całował mnie, dobrze wiedząc, że na dole siedzi Sanderson, który z miłą chęcią spuści mu wpierdol.
Położyłam ręce na jego twarzy. Chłopak zaśmiał się w moje usta i odsunęł się ode mnie.
- Od obrażona? - Zapytał się mnie, patrząc pięknymi ciemnymi oczami. Nie ściągając mu rąk z twarzy, pocierając ją kciukami. Przyciągnąłam jego twarz do swojej, aby cmoknąć go w usta. Nic nie mówiąc zeszłam z szafki. Liczyłam, że Grayson się odsunie, gdy będę schodzić. Jednak chłopak nie drgnął choć na chwilę.
¹Do you get déjà vu?
- Cami - zawołała mama.
Grayson odsunęł się ode mnie, jak poparzony, a ja głośno się zaśmiałam. Grayson Williams bał się mojej mamy. Śmiesznie.
- Tak? - Mówiłam, wychodząc z łazienki. Matka była w mojej sypialni. Zmarszczyła brwi, gdy zobaczyła wychodzącego za mną Gray. Przez minę mamy śmiałam się w duchu.
- Coś się stało? - Zapytałam się, gdy ona wciąż się nie odzywała.
- Nie. Grayson tata kazał przekazać, że powoli masz się zbierać.
- Dobrze - powiedział Grayson, podchodząc bliżej mnie i mamy. - Nie znam matki i córki, które są tak podobnie do siebie jak wy. To do jut... Nie wiem kiedy - zaśmiał się Gray, podchodząc i mocno mnie przycisnął do siebie. Pożegnał się również z moją mamą i wyszedł. Mama poczekała chwilę, aby upewnić się, że Williams już nie wróci.
- Moje być o ciebie spokojna - powiedziała spokojnie, na co ja zmarszczyłam brwi. Nie rozumiałam wypowiedzianych przez nią słów. Przecież ja i Grayson się tylko przyjaźniliśmy.
I od czasu do czasu się całowaliśmy.
Posłałam mamę, tylko zirytowanie spojrzenie. Po czym szybko poszłam po Lily. Weszłam do salonu, aby zobaczyć mojego tatę opowiadającego coś dziewczynce. Ta go za spacialnie nie słuchała, ale tacie ten fakt w ogóle nie przeszkadzał.
- I dlatego nigdy więcej nie dam twojej mamie mojego samochodu - mówił tata, kiedy siadałam obok nich. Lilianna spojrzała się w moim kierunku i wyciągła ręce w moimi kierunku.
- Perché? - Zapytał się Andrea, kiedy ja już trzymałam dziewczynkę na rękach.
- Perché ho già incasinato una cosa
- powiedziałam ze śmiechem.
Historię o rozjebanym Porsche mój tata opowiada po dzień dzisiejszy. Choć gdy się dowiedział o nim to się tak nie śmiał, jak teraz. W końcu rozjebałam jego samochód, a nie swój. Przez miesiąc nie mogłam nigdzie jeździć, czy to swoim, czy kogokolwiek.
Wstałam z kanapy i zaczęłam kierować się w stronę schodów. Powoli szłam, myśląc o tym, aby jak najszybciej znaleźć się w łóżku.
Otworzyłam dzwi łokciem i położyłam Lily na łóżku. Usłyszałam jak ktoś otwiera dzwi od mojego pokoju i cicho je zamyka. Spojrzałam się w tamtym kierunku, aby zobaczyć Sanderson, stającego przy dzwiach.
- Gdzie Naomi? - Zapytałam się nagle, patrząc się w jego kierunku. Mężczyzna poprawił włosy i podszedł bliżej mnie.
- U Grace - odpowiedział spokojnie, na co ja zmarszczyłam brwi. Jeszcze w październiku był przeciwny temu pomysłu, a pod koniec listopada już nie.
Szok.
- Co się zmieniło? - Zapytałam się, idąc do garderoby. Zdjęłam sukienkę, czekając za odpowiedzią Blaise.
- Stwierdziłem, że Naomi raz na jakiś czas może spotkać się z Grace.
Mówił, gdy wchodziłam z garderoby. Założyłam czarny sweter i tego samego koloru spodenki.
Blaise leżał wraz z Lily na łóżku.
- Nie pogniewaj się, ale muszę ją umyć
- powiedziałam, górując nad nimi. Sanderson przyciągnął mocniej dziewczynkę do swojego ciała.
- Ja mogę to zrobić - zaoferował mężczyzna, na co ja się uśmiechnęłam i skinęłam głową. Położyłam się, a Sanderson wziął Lily i poszedł do łazienki. Położyłam głowę na poduszce i już miałam zamykać oczy, gdy usłyszałam, jak mój telefon zaczął dzwonić. Podniosłam się, aby zobaczyć kto się do mnie dobijał. Na ekranie telefonu pisało ,,Naya". Uśmiechnęłam się i wzięłam telefon do ręki.
- Hejka - powiedziała przyjaciółka po drugiej stronie.
- Hej - zaczęłam nie pewnie.
Czego mogła ode mnie chcieć o godzinie jedenastej wieczorem?
- Coś się stało?
- Oj stało się! - Wykrzyczała do telefonu. Chciało mi się śmiać, aczkolwiek nie mogłam tego zrobić, bo słyszałam, że Naya jest zła. - Kurwa wiesz, że Elliot chodzi z siostrą Williams?
- Tak, już chyba z tydzień - powiedziałam spokojniej niż Beck. Aż w końcu nie wytrzymałam ze śmiech i ryknełam tak głośno, że nawet El mnie usłyszał.
- Ale to nie koniec - powiedziała w stu procentach poważnie. - Ty i Grayson nie jesteście lepiej.
Parsknęłam jeszcze głośniejszym śmiechem. Gdyby Naya odciąć od plotek to byłaby pozbawiona jakichkolwiek wiadomości.
- Nie jestem z nim - powiedziałam, brzmiąc na przekonującą.
- Jesteś
- Nie jestem
- Jesteś i nie chrzan
Nie ukrywałam rozbawienia. To właśnie byłam moją Naya, którą bardzo, ale to tak bardzo kochałam.
- Muszę kończyć - powiedziała tym moim ulubionym głosem. - Kochami cie, Camellia.
- Ja ciebie też, Naya.
Usłyszałam dźwięk, przerwanego połączenia. Odłożyłam telefon na szafkę nocną i zobaczyłam Blaise wychodzi z łazienki z owinięta w ręcznik Lily.
- Chce mi się strasznie spa...
- Nie ma problemu - przerwał mi Blaise. Posłałam mu dziękując uśmiech. Znów położyłam głowę na poduszce, modląc się, żeby teraz dali mi iść spać w spokoju. Jednak tak się nie stało, bo gdy już miałam się przykryć kołdrą mój telefon za wibrował.

Od Florence: Wpadniesz wraz z Lily do nas na weekend?
Od Florence: Przyszły
Do Florence: Pytasz dzika, czy sra w lesie
Do Florence: Oczywiście, że tak

- Aczkolwiek wyłączę dźwięki i wibrację
- mruknęłam pod nosem.

Why do you hate me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz