Rozdział 14

6 0 0
                                    

Camellia

Z Williams z dnia na dzień spędzałam co raz więcej czasu. Choć czas spędzało mi się z nim dobrze to zaczęłam odczuwać, że odsunęłam się od Naya i Elliot. Znałam się z nimi od dziecka i w tamtym czasie ciężko było mi wyobrazić sobie, że kiedyś mogłobyć inaczej.
Choć nie powinam się cieszyć, kiedy w połowie października tata powiedział, że za jakiś czas Naya i ja będziemy przesłuchiwani. Pomogłam nawet tacie ustalić datę. Aczkolwiek nie tylko moi przyjaciele u cierpieli. Także ucierpiał Blaise. Na początku miesiąca udawało mi się wymigać nauką.
Ale ile można się uczyć?
Gdy wymówka z nauką przestała działać zaczęłam mu wmawiać, że ciężko trenuje do mistrzostw do Aerial. A wtedy dostałam od niego wykład na temat ,,Czy aby na pewno jestem normalna". Po tym zrezygnowalam z wymówki, że trenuje. I wtedy wykorzystałam fakt, że co jakiś czas ja i mama pomagaliśmy w przytułku do bezdomnych. Choć Blaise nie pochwalał tego pomysłu powiedzał, że to już lepsze niż Aerial.
W czwartek po trzeciej lekcji, wkładałam nie potszebne mi książki do szafki. Miałam jechać z Naya na przesłuchanie związane z Williams.
- Siemka besti - powiedział Williams, jak zamykam szafkę. Ja i on nawet zaczęliśmy rozmawiać na przerwach w szkole. Przez te zwykle pogawędki przestałam już w ogóle rozmawiać z Naya i Elliot. Jeszcze na początku miesiąca siedzieliśmy we trójkę na długiej przerwie. Z biegiem czasu nawet to przestaliśmy robić. Zaczęłam spędzać każdą chwilę z Grayson.
- Od kiedy jesteśmy ,,Besti"? - Zapytałam się, kiedy szłam z Grayson do wyjścia ze szkoły.
- Jesteśmy besti od momentu, w którym spędzamy każdą wolną chwilę razem - powiedział, otwierając mi drzwi. Podziękowałam i przeszliśmy pół parkingu, śmiejąc się z tego, że Williams nie zamierza siedzieć w tym cyrku bez swojej besti.
- Camiii, bo mam jutro sprawdzian z matmy...
- podeszłam bliżej samochód i go otworzyłam.
- Wpadniesz?
- Czy ten sprawdzian jest w takiej samej formie, jak dzisiejsza kartkówka? - Zapytałam się, przypominając sobie, jak wczoraj Grayson uczył się do kartkówki. Williams podszedł do mnie bliżej i chwycił mnie za podbródek. Przyciągnął moja twarz do swojej. Z czystym sumieniem mogę przyznać, że Williams na prawdę dobrze całował. Usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi od samochodu. Grayson jednak nie przestał mnie całować, a ja zaczęłam się śmiać mu w usta.
- Ci vediamo allora, bambino - powiedział Grayson, a ja nie dowierzałam w to co powiedział. Dowiedziałam się czegoś nowego o mojej besti. Moja besti umiał mówić po Włosku i dobrze wiedział, że ja też umiem mówić po Włosku.
- Ci vediamo allora - odpowiedziałam Williams z wielkim uśmiechem na twarzy. Wsiadałam do samochodu, odpaliłam silnig. Spojrzałam kątem oka na Naya, która delikatnie uśmiechałam się w moją stronę.
- Stara, czy ciebie właśnie całował chłopak, którego nienawidzisz? - Powiedziała Naya, uważnie mi się przyglądają. Spojrzałam się na nią przelotnie, również się delikatnie uśmiechnęłam.
- Nienawidzę to za mocne sło...
- Jezu Williams rzucił na ciebie jakąś klątwę
- przerwała mi Naya. Posłałam jej tylko zdegustowane spojrzenie i przewróciłam oczami.
- Dobra żartowałam. Ale teraz tak szczerz ty i Williams jesteście razem, czy po prostu otwarty związek?
- Trzymaj się - powiedziałam do przyjaciółki, a ta złapała się mojego przedramię. - Zostaliśmy przyjaciółmi. Choć daje nam jeszcze tydzie...
- Stój - przerwała mi rudowłosa. - Nie spaliście jeszcze ze sobą? Ja myślałam, że się przespaliście i dlatego się tak polubiliście.
Zaczęłam się śmiać przez teorie Naya. Właściwie to nie umiałam wytłumaczyć Naya, czy komukolwiek, jak to się stało, że ja i Williams już się nie kłócimy.
- Dobra koniec tematu, lepiej mów co u ciebie słychać? - Zapytałam się Beck. Nie miałam pojęcia czemu nie chciałam rozmawiać z Naya na temat Williams. Jeszcze w sierpniu umiałyśmy przegadać o nim pół wieczoru. A teraz gdy normalnie z nim się dogaduje mam problem, by porozmawiać o nim z kimkolwiek.
- Pamiętasz jak opowiadałam ci o Chris? - Zapytała się mnie, na co ja pokiwałam głową. - Zaprosiłam go jutro na noc. I w ogóle jakoś ostatnio się zaczęliśmy dogadywać, więc stwierdziłam, że czemu by nie spróbować.
- Co rodzice wychodzą, a Kyle jedzie do dziadków
- zaśmiałam się.
- Laska, czy ty masz sklerozę? - Naya posłała mi zaskoczone spojrzenie. - Jutro firma twojej mamy i koncelaria twojego taty robią jakaś imprezę.
- O boże całkiem o tym zapomiałam! - Mówiłam, podnosząc głos. - Obiecywałam przecież, że pomogę - złapałam się za czoło. - Jak dobrze, że cie mam - powiedziałam i zaparkowałam przed kancelaria taty. Porozmawialiśmy jeszcze trochę o weekend wydarzeniu. Dzięki Naya dowiedziałam się jeszcze, że nie będziemy musiały iść do szkoły oraz po za mną i Naya oraz moja mama będzie jeszcze cioca Maya i Josie.
Weszłyśmy, a na wejściu od razu powitał nas Andrea. Andrea pochodził z Włoch. Nie musiałby mi tego mówić, ponieważ miał typowo włoską urodę. Uwielbiałam rozmawiać z nim po włosku. Andrea był również studentem prawa i odbywał w koncelari taty praktyki. Mężczyzna czasami lubił ze mną flirtować. A dziś było tak samo, przez to Naya zaczęła się śmiać ,,Gdyby Williams to widział". Andrea zaprowadził nas do gabinetu taty. Jednak w gabinecie nie za stałyśmy taty, tylko samego Sanderson.
- Gdyby Williams to widział - zaśmiała się Naya, gdy czekałyśmy na tatę.
- Do cholerny to nie jest zabawne - mówiłam, powstrzymjac śmiech.
- Tak to czemu się śmiejesz?
W tym samym czasie mój tata stanął w dziwiach z praktykantem. Tata kazał iść Naya z Andrea, a mi i Blaise kazał chwilę poczekać. Jak tylko ta trójka opuściła pomieszczenie podeszłam do Blaise. Ten spojrzał się na mnie i przysunął się do mnie bliżej.
- Byłaś już u Bruce? - Zapytał się mnie, kładąc mi jedną rękę na biodro.
- Dzisiaj jadę po czwartej - powiedziałam, patrząc się na niego swoim przesłodzanym spojrzeniem.
- Chcesz jechać ze mną?
- Nie lubię takich miejsce, aczkolwiek dla ciebie mogę zrobić wyjątek.
Nie powiem ucieszyłam mnie jego odpowiedź. Dobrze wiedziałam, że Blaise ma traumę związaną ze szpitalami i lekarzami. Nachyliłam się do niego i krótko pocałowałam go w usta. Jak się odsunęłam Sanderson się cicho zaśmiał.
- Dziękuję - powiedziałam i znowu pocałowałam go w usta. Nasz uwagę przykuła osoba wchodząca do pomieszczenia. Była to matka Amanda
Edith. Suka, którą nienawidziłam całym sercem. Podeszła do biurka i zauważyłam, że bardzo dziwnie szła w naszą stronę.
- To są te dokumenty, o które prosił Alexander
- powiedziała w równie dziwny sposób. Spojrzała na Sanderson, on patrzył się na nią jakby chciał się jej jak najszybciej pozbyć. Pokiwał głową i przeniósł wzrok na mnie.
- O czym my... - zastanowił się. - A tak chciałem cie zapytać o to, czy dobrze się czuje?
- Tak, jedynie czas...
- Czy co jeszcze Edith? - Przerwał mi Blaise, znowu patrząc się na czarnowłosą. - Bo jak nie to iść.
Kobieta jedynie pokiwała głową i wyszła.
- To było nie mile - powiedziałam, jak upewniłam się, że kobieta na sto procent wyszła z pomieszczenia.
- Od kiedy ty ją lubisz? - Zapytał się mnie, nie zdążyłam mu nic odpowiedź, bo do gabinetu właśnie wszedł tata. Poprosili mnie i Blaise, a my poszliśmy za tatą. Odebraliśmy wszystkie procedury związane z tym w jakie gówniano wplatał się Williams.

***

Jak skończyliśmy pojechałam wraz z Blaise do jego brat. Gdy jechaliśmy do Bruce byłam zmęczona i nic mi się nie chciało. Kiedy dotarliśmy na miejsce najmłodszy Sanderson przyjął nas niemal, że od razu. Powiedział mam, że ciąża przebiega pomyślnie oraz potwierdził słowa mamy. I powiedzał coś na co najbardziej czekałam od kąd dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Powiedział nam, że będziemy mieć córkę.

Why do you hate me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz