Rozdział 17

6 0 0
                                    

Grayson

Ściągnąłem spodnie dziewczyny i odrzuciłem je na bok. Usłyszałem jak dzwi od mojego się otwierają. Spojrzałem w ich kierunku i zobaczyłem osłupiałego Zack. Ojczym jak tylko zobaczył prawie nagą Wilsona i do połowy rozebranego mnie zamknął szybko dzwi.
- Przepraszam kruszynko - powiedziałem do Cami, wprowadzając ją w nie małe osłupienie. Wstałem z łóżka i szybkim krokiem wyszłem z sypialni.
- To nie tak jak myślisz, Zack - mówiłem, doganiajac go. Choć tak obaj wiedzieliśmy, że była to nie prawda.
- Nie tak? Sam na własne oczy wiem co widziałem, Grayson - powiedział, wściekły, przy stając na jednym z stopni. - Wiedziałem, że jak zaczniesz zadawać się z O'Kelly to skończysz jak on. - Obrócił się do mnie tyłem i zaczął wściekle iść.
- Nie rób ze mnie takiego potwora jakim jest O'Kelly - mówiłem wkurwiony na niego, że porównuję mnie do kogoś takiego jak Ben.
Jak Ben O'Kelly.
- Zaczynam powarzenie się zastanawiać czy, aby na pewno nie zgwałciłeś Harper.
Powiedział, a mnie wprowadziły jego słowa w nie małe zaskoczenie.
On mi nie wierzył.
- Jebać cię i co o mnie myślisz - powiedziałem i zaczęłem iść w stronę swojego pokoju.
- Przepraszam bardzo, ale gdzie ty się wybierasz?
- Zapytał się ojczym, zaskoczony moi zachowaniem.
- Wybieram się do dziewczyn, która nie ma mnie za potwora - powiedziałem, będąc już prawie u góry.

Camelia

Leżałam, starając się nie słuchać to jak Grayson rozmawiał z ojcem. Ale gdy usłyszałam, że pan Davies nie wiedzy własnemu synowi. Nie umiałam już ich nie słuchać. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju i trzaska głośno drzwiami. Uniosłam głowę, aby zobaczyć, jak Grayson opiera się o dzwi i powoli opada. Grayson miałam zawsze za silnego człowieka, nie wiedziałam, co by musiało być się stać, aby tak nie było. A teraz patrzyłam na chłopaka, który miał schowaną głowę w nogach.
To do niego tak strasznie nie pasowało.
Wstałam, aby podejść do chłopaka i go objęłam. Ciężko było mi objąć go całego, bo był dwa razy jak ja. Grayson podniósł na mnie wzrok i delikatnie się uśmiechnął. Odsunęłam się od niego i splotłam nasze dłonie w uścisku.
- Dobrze, że choć ktoś - powiedział, a jego delikatniy uśmiech zamienił się na normalny duży uśmiech.
- Bo ja zawszę będę tylko tobie wierzyć, a twój tata nie ma prawa porównywać do O'Kelly. Rozumiesz?
- położyłam mu ręce na twarzy i złożyłam na jego czole pocałunek. Usłyszałam cichy chichot chłopaka. Grayson wstał i wyminął mnie. Nie zdążyłam się podnieść, bo Williams mnie podniósł i położył na łóżku, owijajac mnie kadrą, jak naleśnik.
- Poczekaj tak chwilę - powiedział, gdzieś idąc. Zrobiłam tak jak prosił, ufając mu, że miał ku temu powod. Czekając na Grayson zwijałam się i odwiązałam kładrą była to w sumie śmieszna zabawa, która pomagała zabić czas. Williams jak tylko wrócił z powrotem do pokoju zaczął się cicho śmiać, ja jednak nie przestałam. - Niestety muszę przerwać ci te rozkoszą zabawę, kruszynko
- mówił, zatrzymując mnie, posłałam mu tylko nie zadowolone spojrzenie. Włożył mi ręce pod plecy i powoli ściągnął mi stanik. Tak samo zrobił z moimi majtki.
- Czyli trafię na listę lasek, które zaliczyłeś
- zaśmiałam się do Williams. W pierwszym momencie myślała, że Grayson zabiję mnie samy wzrokiem.
- Nie mów tak o sobie! - Mówił unosząc głos.
- Nigdy prze nigdy bym tak o tobie nie pomyślał!
- Grayson z sekundy na sekundę mówił co raz głośniej. - Zaliczyć - prychnął. - Mózg sobie zalicz.
Williams pokręcił z nie dowiezaniem głowa. Dłuższą chwilę mi się przyglądał jakby coś kombinował.
Zemsta?
Williams jednym szybkim ruchem we mnie wszedł, aż jęknąłam. Grayson jednak miał całkowicie wyjebane, gdy go prosiłam, by zwolnił tempo. A nawet gdy to robiłam miała wrażenie, że przyspiesza, a nie zwalnia. I nawet zaczynałam rozumieć co Liv miała na myśli mówiąc, że chce się wyspać. Jej brat był bez litosny wobec mnie.
Po tym wieczorze na pewno będę mieć zdarte gardło.
Grayson po jakimś kwadeanisie odsunął się ode mnie i położył się na bok. Przyciągnął mnie do siebie oraz odgarnął mi włosy, które przyklejaly mi się do spoconej twarzy.
- Dobranoc, kruszynko.
- Dobranoc, Gray.

Grayson

Rano jak się przebudziłem u mojego boku wciąż leżała kruszynka. Jej włosy praktycznie zasłaniały twarz. Na chwilę wstałem, aby dać jeszcze koc Camelia. Co dało się dość szybko zaważyć, ciało blondynki było wiecznie zimnie. Również skóra Cami była dosyć jasna. Gdyby przymknąć oczy, Camelia wyglądała, jak żywy trup. Weszłem powrotem do łóżka i objąłem mój blond łeb. Dziewczyna była na tyle szczupła, że mogłem ją schować w moim uścisku. Jakbym chciał schować, ukryć ją przed całym światem.
A chciałem i to bardzo.
Na to blondynka wtuliła się mocno w moje ciało. Dzwi od mojej sypialni za trzeszczały, a do środka weszła Liv. Obróciłem głowę w stronę siostry.
- Weź w końcu...
- Ciszej trochę - przerwałem siostrze szeptem. Spojrzałem, czy irytujący głos mojej siostry nie obudził dziewczyny. Jednak ona ani drgnęła.
- Kontynuuj - pozwoliłem Olivia mówić dalej.
- Pierwsze dzwi. Drugie Blaise do ciebie przyszedł - powiedziała. Krzyknęła zamykając dzwi: - Weź z nimi coś zrób.
Byłem w dużym szoku, jak Liv mi powiedziała, że Sanderson do mnie przyszedł. To był pierwszy powód.
W większym szoku byłem, bo czego on mógłby ode mnie chcieć?
Wstałem powoli z łóżka, by nie obudzić pogrążonej w śnie Camellia. Od szukałem moich spodni dresowych i je założyłem na siebie. Wyszłem z pokoju, kierując się do salonu. Wchodząc do salonu zobaczyłem Sanderson i swoją siostrę jak się śmiali. Sanderson jak tylko mnie zobaczył przestał się śmiać i spoważniał.
- Przekażesz ten list Camellia? - Zapytał się mnie, podając mi jakiś list. Była to biała nie za wielka koperta, a na niej było na pisane ładnym pisnem ,,Dla Cama".
- Tak, ale skąd wiesz, że jest u mnie? - Zapytałem się, przejmując list.
- Ponieważ Camelia i Rosia jeżdżą takimi samymi samochodami. - Wyjaśnił mi z lekkim rozbawieniem. - To co dzieciaki, trzymajcie się.
Powiedział i wyszedł z domu. Lubiłem Sanderson dopóki był z moją siostrą, aczkolwiek gdy się rozstali też go lubiłem. Jednak przestałem go lubić w monęcie, kiedy dowiedziałem się, że piepszy Camellia. Przez chwilę wpatrywałem się w białą kopertę z pięknym pismem. Nigdy nie słyszałem, jak ktoś do Camelia zwracał się ,,Cama". Za zwyczaj ludzie mówili do niej ,,Cami" lub ,,Camelia". Bardzo mnie zainteresowało kto tak się zwracał do mojego blond łba. Pospiesznie pobiegłem do pokoju. Jak weszłem zobaczyłem, że dziewczyna leży i przegląda coś na telefonie. Gdy mnie zobaczyła od razu na mnie spojrzała.
- List do ciebie - mówiłem, kładąc się obok niej na łóżku. - Jak myślisz od kogo?
- Od... - wzięła głeboki wdech, jak zobaczyła charakter pisma. Odłożyła go na szafkę nocną i położyła, przykrywając się kołdrą. Objąłem ja w talii i obróciłem tak, aby móc ją zobaczyć.
- Dlaczego nie chcesz go przeczytać?
- Zapytałam, będą zaciekawiony jej odpowiedzią.

Why do you hate me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz