Epilog

6 0 0
                                    

Camellia

W niedzielę wieczór jechałam z Grayson do Filadelfii. Pomimo mojego zmęczenia i bolących zaczerwionych oczy nie mogłam spać. I też przez to, że z Florence miałyśmy się dopiero zobaczyć w święta. Kochałam bardzo Florence i nienawidziłam, gdy po cały spędzonym weekend razem musiałam wracać do Pensylwani.
- Cami do świąt zostało nie całe dwa tygodnie
- powiedział Grayson, starając się poprawić mi humor. Nie pomogła, a bardziej zjebało mi humor, gdy utwierdził mnie, że musze tak długo czekać. Skupiłam się nie chcąc już dłużej myśleć o siostrze. Kochałam ją i to bardzo i nienawidziłam jej jednocześnie. Przekręciłam głowę w stronę Grayson, który patrzył w skupieniu na drogę. Irytował mnie tym, że nie zwracał na mnie uwagi. Obróciłam głowę w stronę szyby. Przejazdzalismy właśnie obok Timbercrest Park. Mieszkałam na Tallowood Ln jest to mała ulica, ale na coś w sobie za co ją kocham. Grayson mieszkał na Squirrel Tree Ln spory kawałek ode mnie i to było chujowe.
Grayson podjechał na mój podjazd. Zdziwiłam się na widok samochodu dziadków, brata i sióstr mamy, brata i siostry taty.
Co oni wszyscy tu robili?
- Masz jutro zlot rodzinny? - Zapytał się mnie Grayson, na którego przeniosłam wzrok. Podobnie jak ja był zaskoczony.
- Nie - zaczęłam, dopinając pas. - Ich przyjazd tu nie zwiastuje niczego dobrego - mówiłam szybko, otwierając dzwi.
Ostatnie spotkanie w takim gronie odbyło się w maju i dziadek na nami powiedział, że jak sytuacja nie ulegnie poprawię będziemy zmuszeni do przeprowadzki.
Wybiegłam z samochodu i poleciałam jak poparzona do dzwi. Nie wiedziałam, czy dzwi od domu są otwarte, ale i tak postanowiłam za nie pociągnąć. Okazały się być otwarte. Wpadłam do domu jak poparzona. W salonie zastałam właścicieli aut, stojących na moim podjeździe. Nigdzie nie widziałam rodziców.
Nie.
- Co się stało? - Zapytałam się wszystkich tu zgromadzonych. Starałam się być spokojna i opanowana. Ale za cholere mi to nie szło.
- Camellia… - zaczął wujek Richard.
- Co się stało do cholerny?! - Wrzasnęłam, nie potrafiąc się opanować.
Czarny scenariusz malował mi się w głowie, a oni milczeli.
Ciocia Lilly wstała zaczynajc iść w moim kierunku. Wiedziałam, że ona jako jedyna powie mi coś się sało.
- Nie denerwuj się, Camellia - zaczęła, kładąc mi dłonie na policzku. Cały czas pociągała nosem.
- Twoi rodzice… - przełknęłam głośno ślinę, a w jej oczach zaczęły pojawiać się łzy. - Mieli wypadek i… Są w stanie krytycznym.

Koniec części pierwszej

Why do you hate me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz