Rozdział 29

2 0 0
                                    

Camellia

W czwartek wieczór siedziałam wraz z moją kuzynką Zoey w mojej sypialni. Rozmawiałyśmy na blachę tematy i do tego głośno się zaśmiałyśmy.
Kochałam Zoey całym sercem i nie wyobrażałam sobie mojego życia bez niej. Była jedną z ważniejszych osób w moimi życiu. Kuzynkę traktowałam, jak moja najlepszą przyjaciółkę. Była pierwsza i jedyną jak dotąd osobą, której powiedziałam co tak naprawdę czuję do młodego Williams. Kiedy Florence się wyprowadziła do college, Zoey stawała na uszach, abym nie odczuwała braku starszej siostry.
- Właśnie - powiedziałam, gdy siedziałam na mojej walisce, aby ja zamkną. To była jedna z tych naszych rozmów, kiedy nikt nie mog ich słyszeć. Więc uznałam, że polakowanie się do siostry na weekend będzie idealnym pomysłem, aby przeprowadzić taką rozmowę. - Miałaś mi opowiadać czemu uważasz, że to Gray jest ojcem mojego dziecka.
Tą rozmowę powinnyśmy odbyć już dawno, ale zawsze któraś z nas nie mogła albo nie miała czasu. A teraz obie siedziałyśmy w jednym pomieszczeniu, moi rodzice wyszli do kuzyna mamy, a Josie już spała. Więc był to idealny moment.
- To było na urodzinowej imprezę White...
- O kurwa! - Przerwałam kuzynce, po czym zaśmiałam się niezręcznie. - To mamy problem.
- Dlaczego - Zapytała się nie pewnie Zoey.
- Bo na tej samej imprezie spałam z Charlie
- przyznałam, czując lekkie zażenowanie.
- Fakt mamy problem - powiedziała, kładąc mi dłoń na moje. - Ale co dwie głowy to nie jedna. Posłałam jej jedynie blady uśmiech.
Kochałam ją właśnie za to. To był wyłącznie mój problem, ale i tak siedziała tu ze mną.
Zoey zdecydowanie była najważniejsza osobą w moim życiu.
- Ale wracając - zabrała dłoń z mojej i się wyprostowała. - Na tej imprezie był również Williams. Zmieniliście gdzieś razem, a gdy wróciliście spytałam się ciebie czemu się tak cieszysz. Ty przypomiałaś mi o tym, jak kiedyś powiedziałaś cytuję ,,Nawet pierdolony Williams mi się nie oprze". Po przypomieniu mi o tych słowach powiedziałaś, że cię zerżnął.
- Okej... - mruknęłam pod nosem. Wyciągnełam rękę po telefon. Weszłam w wiadomości i odnalazłam numer Charlie. Weszłam w konwersację z chłopakiem u napisałam do niego szybką wiadomości. Przed wysłanie pokazałam ją Zoey, a ona powiedzała ze jest git.

Do Piękniejszego White: Siema Charlie
Do Piękniejszego White: Nie wiem jak Ci to powiedzieć... Więc powiem tak jak jest. Najprawdopodobniej jesteś ojcem mojego dziecka...

Z nie cierpilwoscia czekała na odpowiedź White. Odłożyłam telefon i zaczęłam chodzić po pokoju. Strasznie się denerwowałam się jego odpowiedzią. Był to chyba jeden z najgorszych sytuacji w moim życiu. Zwróciłam uwagę, że ekran mojego telefonu rozjaśnił się. Wyciągnełam po niego pospiesznie rękę.

Od Piękniejszego White: Hejka kochana
Od Piękniejszego White: Nie przejmuj się tym w ogóle. Spędź sobie miły weekendzik z siostrą, a to zastaw mnie. Umowa stoi?

Ufałam Charlie w stu procentach. Wiedziałam, że załatwi tę sprawę po cichu. I nikt nie pożądamy się o tym nie dowie. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Najpewniej był to Grayson. Spojrzałam się na kuzynkę. W jej oczach widziałam te iskerke, która oznaczała jakiś mało mądry pomysł.
- Pójdę otworzę i zrobię test wierności Williams
- mówiła, wstając z łóżka i szybko wyszła z mojej sypialni.
Kochałam tę wariatkę.

Grayson

Choć Olivia uważała mój pomysł za wyjątkowo idiotyczny to jak i tak to zrobiłem. Do Camellia miałem z jakieś parę uliczek. Więc zdecydowałem się na spacer do dziewczyny. Szłem chodznikem, patrząc jak pięknie pada śnieg przy tym słuchając Attention, które kiedyś znalazłem na playlisty blondyneczki.
Zatrzymałem się, aby otworzyć bramkę. Z wielkim, jak sam skurwysym uśmiechem na twarzy podeszłem i zadzwoniłem dwonkem do dzwi oraz poczekałem aż ktoś mi otworzy. Nie musiałem czekać długo, bo dzwi się otworzyły, a w nich ustała Zoey, kuzynka mojej przyjaciółki.
Ale po tym weekend zostanie oficjalnie moją dziewczyną.
- Hej Grayson - powiedziała miło się uśmiechając. Przerażała mnie tym.
- Hej - przywitałem się z nią. Wpuściła mnie do środka. Kazała zostawić mi wszystkie swoje rzeczy w korytarzu, a ona zaproponowała mi herbate. Weszłem do kuchni gdzie była dziewczyna. Obróciła się w moją stronę i podeszła z filiżanką cherbaty.
- Dziękuję - powiedziałem, biorąc od niej filiżanke.
- Jeśli cherbata nie pomoże to ja mogę - odezwała się do mnie Zoey. Nie mogłem uwierzyć w słowa dziewczyny. - Trenuję Pole Dance.
- Nie obraź się Zoey, ale jedyną dziewczyną, która umie mnie podniecić jest twoja kuzynka. Przyznałem z złośliwym uśmiechem na twarzy. Ale taką prawdą! Żadań z do tych czasowych dziweczyn nie była choć w połowie tak dobra, jak Wilson.
- Kurwa! - Krzyknąła Cami, która aktualnie schodziła po schodach. Odstawiłem filiżanke na wyspę kuchena, aby sprawdzić z czy najprawdopodobniej miała problem dziewczyna.
- Ooo... Hej - powiedziała, kiedy mnie zauważyła. Zauważyłem, że ciągnęła za sobą waliske, nic do nie mówiąc podeszłem po nią. - Pójdę po Lily, a ty mógłbyś wziąć na... - pokiwała głową w dziwny sposób. - Do samochodu? - Zapytała się mnie. Ja skinęłam głową w jej kierunku, a ta rzuciła mi kluczyki do auta. Zrobiłem to o co mnie poprosiła. Kiedy zamykałem bagażnik zobaczyłem, jak Camellia ustała w dziwiach od garażu. Dziewczyna miała na sobie zielone cargo, a na górze biały top z długim rękawem.
Dzięki moim siostrą mógłbym zostać kryteriem modowym.
Przeszła obok mnie, a mój wzrok od razu powędrował za dziewczyną. Ta wsadziła Lilianna do fotelika. Kiedy ona zapinała Lily, ja podeszłem do dzwi od samochodu.
Widziałem po dziewczynie, że było coś na rzeczy. Kiedy chciała je zamknąć zrobiłem to za nią. Posłała mi jedynie blady uśmiech. Złapałem ją za rękę, aby nie odeszła tak szybko, jak planowała. Pocierałem jej dłoń kciuke, a ta cały czas się na nią patrzyła.
- Co się stało, Cami? - Zapytałem się spokojnie, nie spuszczając wzroku z Camellia.
- Zawsze taka jest po rozmowie ze mną
- oświadczyła Zoey, wchodząca do garażu. Trzymała w ręce nie za dużego misa, który należał do Lilianna. Podała mi misa. - Przyzwyczaj się jeśli resztę życia chcesz spędzić z moją kuzynką... Dobra jedziecie już. Kocham cię i bez żadnych numerów po drodze.
Zaśmiała się do nas Zoey. Pierw podeszła pożegnać się z Cami, a potem ze mną. Cami poczekała, aż Zoey wyjdzie z garażu, aby odwrócić się do mnie przodem. Stanęła na palcach i mocno mnie pocałowała.
- Gratulacje za zdanie testu Zoey - mówiła, wciąż stojąc na palcach. Ponownie mnie pocałowała i wsiadła do samochodu.
Camellia nie chciała dać prowadzić auta, a byłem świetnym kierowcą. Prze to leżałem obrażony na dziewczynę, która gdy tylko potrzyła w moją stronę zacząła się śmiać. Aż w końcu poszlem spać. Ale to był błąd, bo wracało do mnie wspomnienie, o którym chciałem zapomnieć.

Byłem na urodzinach Elliot, przyjaciela mojego wroga numer jeden.
Choć spojrzeć na to z inne strony, czy my na prawdę byliśmy wrogami?
Czy było to tylko nasze wobrazenie?
Ani ja ani ona nie umieliśmy odpowiedzie na to pytania.
Stałem obok mojej dziewczyny Harper i przyjaciela Ben. Zawsze miałem wyrzuty sumienia, że nazywam tak Harper, bo ja jej w ogóle nie kochałem. Byłem z nią tylko, żeby pokazać Camellia, że mogłem. A tak naprawdę zawsze kochałem wcześnie wpomiana dziewczynę. Była uosobieniem piękna i małości. Pociągała mnie w każdy możliwy sposób.
Spojrzałem w stronę schodów. Po nich właśnie zbiegła Camellia, która się przewróciła. Dziewczyną szybko się podniosła i ruszyła w naszym kierunku.
Blondynka bardzo się chwiała, więc nie długo trzeba było czekać, żeby ponownie się przewróciła. Przewróciłam się idealnie przede mną. Schylilem się do niej, ta śmiała się, jak pojebana. Złapałem mocniej jej twarz, aby popatrzeć jej w oczy.
Miała rozszerzone źrenice.
Wiedziałem, jak opinie wśród tych ludzi miała Wilson. Tej idealnej córki, uczenicy, siostry, przyjaciółki. W oczach tych ludzi była pierdolonym ideałem. Człowiekiem, do którego nie można było się o nic przypierdolić.
Bo taka już była.
I D A L N A.
Pomogłem dziewczynie wstać. Wilson ledwo mogła stać o własnych nogach. Harper podeszła do niej i lekko poklepała ja po policzkach.
- Grayson idź z Camellia do łazienki
Powiedziała do mnie moją dziewczyną.
- Dobrze - powiedział, miło się do niej uśmiechając. - Choć Wilson - zwróciłem się do Camellia, która najprawdopodobniej zezgonowała. Złapałem dziweczyne za uda i podniosłem ją.
- Mogę iść sama - powiedziała dziewczyna, kiedy miałem już wychodzić na schody. Byłem w szoko, że nie bełkotała. Zrobiłem to co poprosiła mnie Camellia. Weszła po schodach, a kiedy była już do góry skierowała do jakiegoś pokoju. Nie wiem po jakiego chuja poszłem za nią.
- Nie wyruchaj jej tylko - mówiła do jakiegoś chłopaka. Nie pewnie spojrzałem się na dziewczynę, która szeroko się do mnie uśmiechnąła. - Do ciebie w jakiś sensie też się tyczyło. - Włożyła kluczy w dziw i przekręciła go w prawo.
Aż za dobrze wiedziałem do czego nawiązało dziewczyną.
Graniczyło z cudem przespanie się z Camellia Wilson. Dziweczyny żaden chłopaka z naszej klasy nie dotknął nawet palcem. Poza Elliot. Z tego co było mi wiadomo Wilson spytała ze starszymi od siebie. Musiała być w to co robiła w chuj dobra, bo chłopacy z starszych klas ustawali się do niej kolejkami.
A ja zamiezale to zmienić.
Zauważyłem jak blondynka siada na łóżku i zakłada nogę na nogę.
- Jakie to uczucie? - Zapytałem się, wkładając ręce do kieszeni. Ona pokiwała głową z rozbawienie.
- Mogłabym spytać się cię o to samo - mówiła, wstając i zaczęła iść w moją stronę. - Chodzi głosy, że żadna dziewczyną nie może ci się oprzeć - stała bardzo blisko mnie. - Ja będę pierwsza.
I już wiedziałem po co zaciągnęłam mnie do tego pokoju. Chciała mi pokazać, że może, ze mną wygrać bez zadawania sobie jakiegokolwiek trudu. Tu niestety się myliła. Bo ja też nie zamieszałem jej w jakikolwiek sposób odpuść.
- O tobie, że to cud jak się z kimś prześpisz
- mówiłem, zbliżając się do niej jeszcze bardziej. Aż nie dzieliła nasz żadna przestrzeń. Przyciągnąłem ją tak, aby nasze spojrzenia się spotkały.
I wtedy zobaczyłem pierwszy raz, jak Camellia traciła na czymś kontrolę.
Spuściłem wzrok na usta dziewczyny. Ta zbliżyła szybko twarz do mojej, złaczając je w pocałunku. Nie umiałem opisać słowami, jak był on świetny.
- Skoro nie mogę mieć kontroli na tobą to jebie mnie to co zrobimy.

Otworzyłem oczy.
Wspomnienie tej nocy zawsze wywołało u mnie atak paniki. Spojrzałem w stronę blondynki, ktora słuchała właśnie NDA Billie Eilish. Widok spokojniej Cami sprawiał, że sam zacząłem się uspokajać. Kiedy dziewczyną przeniosła na mnie wzrok uśmiechnęła się.
- Dobrze się czujesz, skarbie? - Zapytała się również spokojnie. Pierwszy raz mnie tak nazwała.
I to był ten moment, w którym nie umiałem na nią patrzeć bez poznania opowiedzi, czy tamtego wieczoru mówiła prawdę.

Why do you hate me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz