Camelia
- Proszę - powiedziała czyjś głos. Wyjrzałam, by sprawdzić kto przyszedł. W korytarzu stała starsza kobieta, ubrana w płaszcz do kolan, a obok niej stała córka Sanderson. Kobieta pomogła ściągnąć Naomi kurtke oraz buty i sama się rozebrała. Szybko pobiegłam do kuchni, aby udawać, że ich nie słyszałam. Kątem oka zobaczyłam, jak do kuchni wchodzi dziewczynka. Ona jak tylko mnie zobaczyła podbiegła przytulić się do moich kolan.
Obróciłam się twarzą do Naomi i podniosłam ją.
- Cześć szkrabie - powiedziałam do Naomi, ona się do mnie mocno przytuliła. Obróciłam się w stronę schodów, aby zobaczyć Blaise schodzącego po schodach.
- Mamo, co ty tu robisz? - Zapytał się Blaise.
Jakieś dwa lata temu widziałam jego matkę. Ta kobieta, która stała przede mną w ogóle mi jej nie przypominała. Nie wyglądała jak Helen Sanderson.
- Wpadłam w odwiedziny do moich dzieci
- wyjaśniła mu pani Sanderson. Zaczęłam się jej przyglądać. - Aczkolwiek chyba ci przeszkadzam, synu.
Helen nie była złą osobą. Jedyne co było w niej złe to sposób w jaki mówiła. Dla mojej osoby zawsze była miła, nawet jak coś źle robiłam nie zwracała mi uwagi. Gdyby pominąć fakt, jak mówiła to była nie miała bym się do czego przyczepić.
- Nie przeszkadza pa...
- Ja cię pewnego dnia uduszę - przerwała mi Helen. - Mów mi Helen albo Sanderson.
- Dobrze - powiedziałam, odstawiając Naomi na ziemię. - Nie przeszkadzasz nam, Helen.
Staliśmy tak chwilę w ciszy, aż Blaise nie po stanowił się odezwać:
- Dobrze, a co chcesz ode mnie?
- Zawsze o krok przed mną - zaśmiałam się pani Sanderson. - Czy mogłabym zabrać Naomi do siebie? - Blaise przeniósł na mnie wzrok, czekając aż się odezwę.
Co ja mu niby bym miała powiedzeć?
Przecież to jego córka, a nie moja. Podniosłam filiżankę z kawą i podeszłam do niego.
- To twoje - powiedziałam, podając filiżankę.
- Dziękuję - powiedział i nachylił się do mojego ucha. - Pomóż mi.
- To dobry pomysł, Helen - odwróciłam się, przodem do kobiety. - Twój syn w ciągu dnia jest zajęty, a ja sama nie jestem lepsza.
- Zgódź się, tato - powiedziała przesłodzonym głosem Naomi. Blaise w finale się zgodził. Pomogłam spakować się Naomi, a potem pożegnałam się z Helen i Naomi. Jak zakluczyłam dzwi od razu po biegłam do gabinetu Blaise. Weszłam do pokoju i usiadłam na kolana Blaise, a ten położył mi ręce na biodrach.
- Więc czego dusza pragnie? - Zapytałam się mojego chłopaka.
- W sprawie młodego Williams. Wiesz, że ja i twój ojciec nie ma sobie równych. Aczkolwiek w tej sprawie oboje rozkładamy ręce. Więc pomyślałem sobie, że może ty na rzucisz okiem.
- Dobra, dawaj mi co maci...
- Co mamy - przerwał mi, patrząc się na mnie.
- Skoro masz macać w tym palcie, to co mamy.
Pokiwałam głową, że rozumnie co do mnie powiedział. Dał mi laptopa, a ja zaczęłam czytać co mamy. Po dłuższej chwili, namysłu wydałam werdykt:
- Okej, po przeczytaniu tego wszystkiego mogę powiedzieć, że ta piętnastulatka ma łeb jak sklep. Po zacierała wszystkie ślady... - zastanowiłam się poważnie czy, aby na pewno mam rację.
Evelyn.
- Evelyn - powiedziałam, na co on uniósł jedną brew. Wstałam z jego kolan i pobiegłam po swój telefon. Za nim wybrałam numer Eve poprosiłam Sanderson o to, aby ustawił dyktafon.
- Tak, słucham - powiedziała Eve po drugej stronie.
- Ma do ciebie niewygodne pytanie - powiedziałam do telefonu.
- Trudno, dawaj?
- Orientujesz się, kiedy Grayson zgwałcił Harper?
- Według niej zrobił to na moich tegorocznych urodzinach. Pamiętasz byłaś na niej z Zoey?
- Tak, pamiętam. Dzięki wielkie.
- Nie ma sprawy - powiedziała, a ja się rozłączyłam. Wstałam zadawolona z siebie, a na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Blaise zmarszczył brwi i posłał mi zaskoczone spojrzenie. W końcu niczego się nie dowiedzieliśmy.
- Kiedy ma odbyć się rosprawa? - Zapytałam się Blaise, na jego twarzy wciąż było widać zaskoczenie.
- Na początku stycznia - odparł mi od razu.
- Dostaliśmy pojebanego sędzie.
- To dużo czasu - powiedziałam bardziej do siebie niż do niego. - Dobra, kiedy mogliśmy przesłuchać Naya i mnie?
- Kochanie pierw powiec o co ci chodzi?
- Na imprezie urodzinowej Eve Naya, ja oraz Grayson graliśmy w butelkę. W tym samym czasie Harper gdzieś zniknąła. Naya i ja byłyśmy trzeźwe, więc bez problemu będziemy to pamiętać.
- Czyli czasami się nie zabijacie - zaśmiał się Blaise. Wyciągał z kieszeni spodni dresowych telefon i przyłożył telefon do ucha.
- Cześć Xander... Pozwoliłem Camellia zobaczyć sprawę młodego Williams... Siostra Harper Evelyn w dzień, w którym ponoć... Owszem mogę. Cami powiedziała mi, że jak Harper znikła ona, Naya oraz Williams grali w butelkę... Tak... Camelia i Naya... Tak i najlepiej je dwie w jeden dzień... Dziś pojechała do mojej mamy do Chicago. Chcesz córkę z powrotem...? Jasne. Do zobaczenia.
Powiedział i się rozłączył. Odłożył telefon na biurko, przez ten czas, jak on rozmawiała, ja stałam i u się przyglądałam. Pokazał mi, że mam usiąść na jego kolanach, w dwóch krokach podeszłam do niego. Usiadłam na jego kolanach i oparłam się brodą o jego ramię.
- Możesz mi śmiało powiedzieć, że jestem nie miły, ale... przytyło ci się
Na jego odpowiedzi podniosłam głowę i zmarszczyłam brwi.
Niby kurwa jak?
- W moimi przypadku od trzech lat jest to nie możliwe - przypomniałam mu o moje chorobie. Anemia była o tyle dobrą chorobą, że nie doświadczałam spatku, pod wyszenia mojej wagi. Blaise poprosił mnie, aby wstała, a on sam gdzieś poszedł. Wrócił chwilę później z wagą w ręce. Położył ją na ziemi i podszedł do mnie.
- Wchodzi - powiedział, wyciągając ku mnie rękę. Jak już stałam Sanderson kazał mi podnieść ręce ku górze.
- Zapomnij - zaprzeczyłam, kiedy znów poprosił mnie o to samo.
- Chciałem ci przypomnieć, że od ponad pół roku co jakiś czas widzę cię nago.
- Ale to nie to samo - powiedziałam, a ten ciężko westchnął. Blaise przekroczył dzielącą nas przestrzeń i namiętnie mnie pocałował. Ściągnął mi bluzę i odłożył ją na bok.
- A teraz wchodzimy. - Podał mi dłoń i weszłam na wagę. Omal się nie przeżegnałam, kiedy na wadzę zamiast pięćdziesiąt pięć funt było sześćdziesiąt trzy funt. Opadłam na fotel za mną, nic nie mówiąc wciągnęłam bluzę.
- Ubierz się pojedziemy do Bruce - oświadczył mi Sanderson.
- On nie mieszka w Chicago?
- Już nie - odpowiedziała mi. Zgodnie z jego prośbą poszłam się ubrać. Zeszłam na dół w szarych spodniach dresowych i zwykłym białym topie. Zwinęłam bluzę z kanapy i już miałam wychodzić jednak zatrzymał mnie głos Blaise.
- Poczekaj chwile - powiedział i szybko pobiegł na górę. Jak już wracał trzymał kurtkę, szalik i rękawiczki. Kazał mi założyć jeszcze to co przyniósł.
Zapewniłam go, że na pewno jest mi ciepło i pojechaliśmy do jego brata.
Bruce był młodszy od Blaise o siedem lat. Ogólnie obydwoje byli do siebie podobni. Choć Blaise miał ciemniejsze włosy niż jego brat. Za to Bruce miał niebieskio szare oczy. Ale charaktery oboje mieli inne. Blaise był głośny i wygadany. W jego towarzystwie nigdy nie pozwał na to, aby zapadła cisza. Za to Bruce był ciszy i spokoju. Nie mówił prawie w ogóle. Za to cisza w jego towarzystwie była czymś lepszym niż rozmowa.***
Jak dojechaliśmy na miejsce Blaise tradycyjnie otworzył mi drzwi. Pokierował mnie w stronę jakieś budynku. Weszliśmy do budynku, Sanderson pociągnął mnie przez środek poczekalni.
- Cześć Betty - powiedział do kobiety. Podniosłam na nią wzrok. Była to młodsza siostra Sanderson. Ona wyglądała jak damska wersja swojego najstarszego brata. Nie różnili się do słownie niczym. Nawet mieli zbliżone charakter. Gdybym ich nie znała powiedziałabym, że są blizniakami. Przeniosła wzrok z Blaise na mnie, jakaś chwilę mi się przyglądała, jakby nie mogła sobie przypomnieć kim jest. Nagle zrobiła wielkie oczy i powiedziała lekko podnosząc głos:
- Boże nie poznałabym cie!
- O jesteście! - powiedział radosny Bruce. Nie znam osoby, która miała, by tak radosny głos jak Bruce.
- Hej Sanderson - odezwałam się, ochrypiałym głosem.
- A się pytałem, czy ci ciepło to powiedziałaś, że tak. A teraz masz chrypę - odezwał się zły Blaise.
- Geniuszu, a kiedy Camellia ostatni raz się odezwała? - Zapytała się lekko zirytowana Betty, gdy Blaise się nie odzywał, ona postanowiła mówić dalej: - No właśnie, a i tak ubrałeś ją jak na zimę. Nie wiem, czy wiesz, że na dworze jest jakiś 15°F.
- Dobrze, pokłócicie się, kiedy indziej, a teraz idziemy.
Pożegnałam się z Betty i poszłam z Bruce. Jak już siedzieliśmy w pomieszczeniu przypomiało mi się kim z zawodu był Bruce.
Sanderson to już na głowę upadł.
CZYTASZ
Why do you hate me?
Teen FictionSpin off ,,My first love" Camellia Wilson, dobra córka i uczennica, zaczyna właśnie swój ostatni rok w liceum. Jednak nie mogłobyć tak idealnie, jak wymarzyła sobie dziewczyna. Na jej idealnej drodze stoi chłopak, którego Camellia nienawidzi całym s...