Rozdział 25

5 0 0
                                    

Grayson

Pytanie ojca trochę mnie zaskoczonło. Obawiałem się, że chodziło mu o to co robiłem w ostatnich miesiącach. Jednak z tego byłoby łatwiej wybrnąć niż z tego. Musiałem powiedzieć tacie, że się tam planuję przeprowadzić.
Zaśmiałem się ironicznie i włożyłem dłonie do kieszeń spodni.
- Nie mówiłem, bo za bardzo nie było okazji
- zacząłem nie pewnie. - Moją przyjaciółka chcę tam studiować, więc przeprowadzam się wraz z nią.
- Na prawdę? - Zapytał się zaskoczony ojciec. W stu procentach rozumiałem zaskoczenie ojca. W końcu jestem Grayson Williams, u którego jako ostatniego, by widziało się coś takiego.
- Tak - odpowiedziałem dumnie.
Usłyszałem dzwonek od dzwi. Przeniosłem wzrok w tamtą stronę, a przy nich już stała Liv. Wskazała ręką na mnie i na tatę. Tata ustał po stronie mamy, a ja oparłem się o framugę dzwi. Olivia chwyciła za klamkę i otworzyła dzwi. Wpuściła ich do środka. Przywitałem się z rodzinami Elliot. Kiedy stałem przed Elliot. Nigdy nie widziałem go w okularach. Był to naprawdę dziwny widok.
- Hej Charlie - powiedziała Olivia i przytuliła się do chłopaka.
Charlie?
Na słowa siostry zmarszczyłem brwi.
- Dobry wieczór! - Krzyknął Elliot. Przeniosłem na niego wzrok, na co ten zmarszczył brwi. - Ooo... Grayson. Myślałem, że jesteś u Cami - mówił, zbliżając się do mnie. Przywitałem się z nim. On podszedł do mojej siostry i wręczył jej bukiet tulipanów. Nie poświęcałam im więcej uwagi, ponieważ mój telefon za wibrował. Wyciągnełem go z kieszeni i zobaczyłem od kogo była wiadomość.

Od Kruszynki: Nie zabij El, bo ja zrobię to samo.

Uśmiechnąłem się pod nosem.
Camellia ma same siostry, więc to było jasne, że Elliot jest dla niej jak brat.

Do Kruszynki: Dobrze, nie uduszę Ci brata Jutro do Ciebie przyprowadzę gościa.
Od Kruszynki: Kogo???

Nie odpisałem jej.
Usiadłem obok Charlie i Grace. Wyciszyłem telefon i położyłem go na stole obok siebie. Kątem oka zobaczyłem, że Charlie prowadziłam żywą konwersację na telefonie.
- Z kim tak piszesz? - Zapytałem się, gdy chłopaka spojrzał się przed siebie. Przez chwilę się nie odzywał.
- Z przyjaciółką - mruknął cicho. Skinąłem głową, że rozumiem. Chłopak po chwili go odłożył. Dziewczynę, która była na tapecie wszędzie bym rozpoznał. Była to mała Wilson, bliźniacy White i jakaś dziewczynka, które nigdy wcześniej nie widziałem, ale wyglądała identycznie jak Camellia.
Nie rozmawiałem już więcej z Charlie. Ogólnie Charlie różnił się od Elliot. Elliot był głośny, gęba nigdy mu się nie zamykała. Miał wyjebane w to co mówi i przy kim to mówi. Był uparty podobnie, jak moja Wilson. Charlie był jego kompletnym przeciwieństwem.
W połowie kolacji zobaczyłem przychodzące połączenie od Cami.
- Przepraszam na chwilę - mówiłem, wstając i zabierając dzwoniący telefon ze stołu. Dla bezpieczeństwa poszłem do swojego pokoju. I też nie chciałem, aby słyszeli moją rozmowę z Wilson.
- Coś się sało? - Zapytałem, zamykając dzwi od mojej sypialni. Dla dodatkowego bezpieczeństwa przekręciłem klucz w dzwiach.
- Nie - odparła krótko. Coś nie pasowało mi w jej głosie. Coś było na rzeczy.
- Mnie nie okłamiesz - powiedziałem pewny siebie, na co ta cicho się zaśmiała.
- Dziwnie mi tu tak bez ciebie... - mówiła cicho.
- Mi tu też - przyznałem. - Ktoś u ciebie jest, że mówisz tak cicho?
- Mama jest u mnie i przysnęło się jej, a ja nie mam serca jej obudzić.
- Też idź spać. Odpoczynek w twoim przypadku to podstawa. Dobranoc, kruszynko.
- Dobranoc, Gray.
Usłyszałem dźwięk przerwanego połączenia. Włożyłem telefon do tylniej kieszeni spodni i wyszłem z pokoju. Weszłem do jadalni i zająłem miejsce. Mama opowiadała jakaś historie. Gdy siadałem Charlie spojrzał na mnie. Uśmiechnąłem się do niego, co on odwzajemnił. U tego człowieka było więcej komunikacji niewerbalnej niż werbalnej. Zaczął szukać coś w swoich kieszeniach. Wyciągnął paczkę papierosów.
- Palisz? - Zapytał się chłodno. Jego głos idealnie pasował do jego wyglądu. Był wysokim szatynem jak jego brat. Z wyglądu przypominał mi ojca Camellia, ponieważ również był ubrany na czarno.
- Pytasz dzika, czy sra w lesi - zaśmiałem się, a on wraz ze mną. Wyszłem z Charlie na werade i podałem mu zapaliniczke, bo ten zapomiał swojej.
- Ty i Cama nadal się kłócice? - Zapytał się, podając mi zapalniczkę.
- Już nie - odpowiedziałem, zapalając papierosa. Wychowałem się zapalniczkę do kieszeni.
- Ooo... - zaczął zaskoczony szatyn. - Czyli teraz się przyjaźnicie czy jesteście razem?
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła
- zaśmiałem się, a Charlie pokiwał z rozbawieniem głową.
- Nie tak pyta...
- Mnie się kurwa nie da oszukać - przerwałem mu. Mówił tak sami dziwnie jak Cami.
- Dobra - pokiwał z rozbawieniem głową.
- Chciałem wiedzieć, czy mam u niej jakiekolwiek szansę.
- Przykro mi, że muszę ci to mówić, aczkolwiek zaklepałem ją sobie.
Powiedziałem, na co obaj się zasmialiśmy. Staliśmy w ciszy i patrzyliśmy się przed siebie. Charlie okazał się być nawet lepszy niż Elliot.
- Musimy jedno ustalić - zaczął Charlie, na co ja przeniosłem na niego wzrok. - Jak zrobisz cokolwiek mojej małej Cama to obiecuję, że tydzień będą cię w szpitalu składać.
- A ja ci kurwa wierzę.
Charlie na prawdę okazał się być spoko ziomkiem. Polubiłem go i to bardzo. Nie dziwiłem się Elliot, że ukrywał go przed innymi.
On był po prostu zajebisty.

***

Zgodnie z tym co zapowiedziałem Camellia pojechałem z moim tatą do niej. Tata wydawał się lekko zestresowany. W końcu powiedziałem mu, że Camelia to moja dziewczyna.
Gdy dotarliśmy na miejsce powiedziałem tacie, żeby się nie denerwował, bo moja przyjaciółka to spoko dziewczyna. Weszłem wraz z ojcem do sali dziewczyny. Ona słuchała muzyki i przebierała Lilianna. Kazałem zostać tacie tam gdzie stał, abym mógł wystraszyć Wilson. Podeszłem do niej bliżej i położyłem dłonie w talii. Ona odskoczyła, jak poparzona. Obróciła się w moją stronę i pokazała mi, że jestem pierdolniety. Na co ja zbliżyłem się jeszcze bardziej i ująłem jej twarzy w swoich dłoniach, aby chwilę później ja całować. Ta zaśmiała mi się w usta. Mogła powiedzieć, że już trochę mnie poznała. Odsunąłem się od niej i spojrzałem się na dziewczynkę.
Była tak samo piękna jak jej mama.
- Jak umyje ręce będę móg ją potrzymać?
- Zapytałem się Camellia, na co ta skinęła głową. Obróciłem się przodem do tata. - I jeszcze, tato to Camellia. Camellia to mój tata - dziewczyna zmarszczyła brwi. No tak nie powiedziałem jej, że Zack to nie mój prawdziwy ojciec.
Śmieszna sprawa.
Zrobiłem jak mówiłem. Gdy wróciłem do blondynki rozmawiała z moim tatą. Podeszłem do niej, aby podała mi dziewczynkę.
- Pana syn w ogóle nie nadaję się na ojca
- powiedziała, gdy trzymałem Lily.
- Lily mówi coś innego - powiedziałem, wskazując na dziewczynkę, która wtuliła się w moje ciało. Camellia powiedziała, że jej nie przypomina. Myliła się i to bardzo. W stu procentach była, jak ona.
- Wykarze się od sierpnia - powiedział tata, na co Wilson zmarszczyła brwi. Zbliżyłem się do niej i posłałem jej dużo uśmiech.
- Powiedziałem tacie, bo akur...
- A po chuj mi się tłumaczysz? - Zapytała się, nie za bardzo, zwracając uwagę na mojego ojca. - Już się bałam, że będę musiała iść do Liv i ją namówić, aby mi pomogła - odwróciła się pszodem do niego. - Pana syn na prawdę rzadko używa mózgu - na jej słowa otworzyłem w szoku usta i oczy. Wilson od najmłodszych lat była ta bardziej wyrafinowaną i kulturalną dziewczynką.
- Aczkolwiek czasami to zaleta - mruknęła, na co ja wybuchłam śmiechem, wiedząc o co chodzi blondyneczka.
- Wy macie ze sobą za dobrze - zaśmiał się mój ojciec, a nasza dwójka się uśmiechnęła. - Ja niestety muszę się zbierać, bo znajomy pisał, że na chwilę, więc wybaczcie mi.
Poszedł pierwy do Cami, nie ukrywałem faktu, że bałem się jak ojciec się z nią pożegna. Starałem się przez cały czas pokazać, jak bardzo mi na niej zależy.
Tata stał wystarczająco blisko dziewczyny, by się z nią pożegnać. Położył jej ręce na łopatkach i przyciągnął ją do siebie.
- Miło było cię poznać, Camellia - powiedział, odsówając się od niej. - Do zobaczenia w domu, Grayson - powiedział tym razem do mnie i ostatni raz spojrzał się na dziecko, które trzymałem - Małe dziecki są urodzę, nie co to ty - zaśmiał się ojciec i spokojnym krokiem wyszedł z pomieszczenia. Wilson jeszcze chwilę popatrzyła się w tamto miejsce, a potem przeniosła wzrok na mnie.
- Dlaczego nie powiedziałeś nigdy, że Zack to nie jest twój biologiczny ojciec? - Zapytała się, zakładając ręce na piersi. Położyłem Lilianna, w miejscu w którym leżała wcześniej. Podeszłem bliżej do dziewczyny, aby ja podnieść. Na co ta zaplotła nogi wokół mojego pasa.
- Chyba nigdy nie było okazji - patrzyłem na piękną twarz blondynki, aby chwilę później zacząć ja całować.
- Czyli od sierpnia tak będzie wyglądało moje życie, tak? - Zapytała się, a ja widziałem, że nie mogła powstrzymać uśmiechu. Przez co sam zacząłem się uśmiechać.
- Tak - przyznałem jej. - Gdy po ciężkim dniu na uczelni będziesz wracać do domu. Ja i Lily będziemy już na ciebie czekać z twoim ulubionym obiadem. Później kiedy Lily pójdzie spać to my wtedy będzie mogli uprawiać seks.
- Idealnie - przyznała z rozbawieniem.

Why do you hate me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz