Rozdział 10

8 0 0
                                    

Camelia

Na jego słowa natychmisat podniosłam głowę. Nie dowierzałam w jego słowa. Mógłby mi powiedzieć to każdy, ale powiedział mi to on. Spojrzałam na chłopak, miał tą kamienia twarz, z której ciężko było mi coś wyczytać.
- Więc skoro gramy w otwarte karty. To powiedz mi za co mnie nienawidzisz? - Zapytałam się.
Skoro on gramy w otwarte karty niech zdradź rąbek tajemnicy.
- Miałaś w moich oczach wszystko czego można było ci zazdrość. Oboje rodziców, jesteś bogata, twoja żadna siostra nie ma problemu z prawem
- mówił, wyliczając na palcach. - Nie nagana reputacja, dobre stopnie, bogaty chłopak. Mógłbym ci wymieniać w nieskończoność.
Przerwał na chwilę swój wywód. Nie dziwiło mnie to co o mnie myślał. Gdyby spytać się co drugie osoby w mojej szkole, co o mnie uważa, odpowiedział, by tak samo, jak Williams.
- W czasie wakacji ze trzy razy byłem u ciebie w domu, aby porozmawiać z twoim tata i jego wspólnikiem o tym całym gównie. I to wtedy wszystko co o tobie myślałem legło w gruzach. Słyszałem jak rozmawiałaś z mamą. Moja jest chora i dobrze wiem, że umrze. A twoja... Widziałem i słyszałem, jak bawisz się z siostrą. Na początku mnie to dziwiło, ale potem zrozumiałem, że robiłaś to, bo lubisz.
Nie spodziewałam się tego co od niego usłyszałam. Wolałabym usłyszeć coś bardzo bolesnego. Nie wiedziałam co mu powiedzieć, to na prawdę było za dużo dla mnie jak na jeden dzień. Gdy siedziałam wciąż się nie odzywając, przypomniały mi się słowa mamy.
,,Wolę ciebie niż na przykład młodego Williams".
Wróciłam do poprzedniej pozycji, a Grayson położył się obok mnie.
- Więc co teraz zrobisz?
- Będziemy żyć jak wcześniej - przyznałam zgodnie z prawdą. Wstałam powoli z łóżka i zaczęłam zabierać swoje rzeczy. Podeszłam do dzwi i już miałam chwytać za klamkę. Gdy w ostatniej chwili obróciłam się do bruneta.
- To do jutra - powiedziałam i chwyciłam za klamkę.

Grayson

Kiedy Camellia, tylko opuściła mój pokój włączyłem minutnik i czekałem, aż mama do mnie wpadnie. W tym czasie zdarzyłem wypalić całą jedną paczkę. Od momentu, jak dowiedziałem się, że mama ma białaczkę, a potem gdy wszystko co myślałem o blondynce było fikcja zaczęłem tak często to robić, że jednego dnia umiałem wypalić trzy paczki dziennie. Zack dzięki temu, że dużo pracował nie zaóważył mojego uzależnienia. Usłyszałem, jak ktoś wchodzi do mojej sypialni.
- Mam nadzieję, że to chory żart? - Zapytała się zła matka, która weszła do pokoju. Uniosłem głowie, by ją zobaczyć, nadal była w szlafroku.
- Daj mi chwilę to posprzątam te pety
- powiedziałem obojętnym tonem. Podniosłem się i zaczęłem zbierać nie do pałki. Wyrzuciłem je do paczki, podeszłem do kosza i je wyrzuciłem.
- Wiesz, że pobiłaś swój rekord. Całe siedem minut od wyjścia Cami.
- Cami, a nie Camelia, hm? - Zapytała się mama, usiadła obok mnie na moim łóżku. - Już tak długo o niej słucham - położyła mi ręce na ramię.
- O mój boże mamo... - jęknąłem.
- Aczkolwiek jak chcesz już wiedzieć to chyba zaczyna mnie lubić.
- Od kogo podłapałeś ,,Aczkolwiek"?
- Od mojej nowej koleżanki.
Zaśmiałem do mamy, a ta odwzajemniła mi się tym samym.
Jak umrze będę za nią tęsknić.

Camelia

Jak tylko wyszłam od Grayson pojechałam do Blaise. Przy okazji jeszcze napisałam do mamy, że nie będzie mnie na noc w domu. Wjechałam do garażu, zaparkowałam i wysiadłam z samochodu. Weszłam do windy i wycinałam telefon z tylniej kieszeni.

Do Blaise: Jesteś w domu?
Od Blaise: Tak jestem, dzwi otwarte

Włożyłam telefon powrotem do kieszeni. Wyszłam z winy oraz zaczęłam kierować się w stronę mieszkania Sanderson. Chwyciłam lekko za klamkę i weszłam do środka. W salonie siedziała Naomi i oglondałam jakąś bajkę. Jak tylko mnie ujrzała, wstała i poszła się przywitać. Potargałam dziewczynkę po włosach i się od niej odsunęłam. Powiedziała mi, że Blaise siedzi do góry. Zostawiłam swoje rzeczy i poszłam do niego. Weszłam do pomieszczenia, a on niemal, że natychmiast podniósł na mnie wzrok.
- Co robisz? - Zapytałam się, widząc jak coś pstryka na laptopie.
- Zajmuje się sprawą młodego Williams - odparł od razu. - Noemi śpi? - Zapytał się, kiedy podchodziłam do niego.
- Nie - powiedziałam, siadając mu na kolana. On położył swoje ręce na moich biodrach. Usłyszałam jak ktoś dzwoni do dzwi. Blaise pierw nie zamierzał otworzyć dzwi. Jednak zmienił zdanie, gdy na wyświetlaczu jego telefonu pojawiło się imię mojego taty. Wtedy kazał mi iść po Naomi i spróbować położyć ją spać. Zrobiłam jak kazał. Ale do głowy wpadł mi pomysł.

Do Blaise: Nie chce mi się iść do końca tygodnia do szkoły. Przekonasz mojego taty, aby nie musiała?

Nic mi nie odpisał, jedynie odczytał wiadomości, a jakieś nie całe pięć minut później usłyszałam swoje imię z dołu.
- Tu masz te termometr - powiedział Blaise, gdy byłam już na dole. Odwrócił się do mnie i taty tyłem. - Ja cię na prawdę przepraszam, że zabieram ci córkę. Aczkolwiek czy mogłaby zostać u mnie do piątku?
- Zgaduję, Naomi się rozchorowała? - Powiedział tata. Pokiwałam energicznie głową i poleciałam na górę. Poleciałam do sypialni Blaise i położyłam się na chwilę. Nie zdążyłam się zorientować, kiedy mi się przysnęło. Jak się już obudziłam na szafce nocnej nie leżał termometr, a dzwi od pomieszczenia był otwarte. Nigdzie nie widziałam Sanderson. Przymknęłam znowu na krótką chwilę oczy, ale szybko je otworzyłam, gdy usłyszałam jakieś kroki.
- Ooo... już nie śpisz - powiedział Blaise, wchodzący do sypialni. Przetarłam oczy, aby lepiej go widzieć.
- Która jest godzina? - Zapytałam się, podnosząc do pozycji siedzącej.
- Dziewiąta dwadzieścia siedem - powiedział, siadając na przeciwko mnie. Podniosłam się i przytuliłam się do jego pasa, on położył mi ręce na plecach.
- Powiedział mi czemu nie chcesz iść do szkoły?
- Nie powiem - powiedziałam, wtulając się w jego podbrzusze. On podniósł mnie jak małe dziecko i posadził na swoich kolanach. Chwilę się tak na mnie patrzył, po czym zaczął mnie całować. Poczułam jak ramiączko od mojego topu zaczyna mnie padać.
Oczywiście, że z pomocą Sanderson.
Położył mnie na łóżku.
- Czemu nie chcesz iść do szkoły? - ponowił pytanie. Wiedziałam, że będzie mnie męczył tym pytaniem dopóki mu nie odpowiem.
- Nie lubię wstawać rano - Blaise pokiwał z nie dowierzaniem głową.
- Okej, tego się nie spodziewałem - powiedział, śmiejąc się. Starałam się rozwiązać słupa, którego zrobiłam, aby spodnie dresowe mi nie spadły.
- Pomoc ci? - Zapytał się, widząc, że nie mogę sobie poradzić z supłem. Puściłam dwa sznurki od dresów, a on w nie całą minutę to rozplątał. Ściągnął mi je i odrzucił na podłogę. Oboje usiedliśmy, ja wzięłam gumkę do włosów z nadgarstek i związałam nią włosy. On w tym czasie ściągnęł ciuchy i założył prezerwatywę.
- Nigdy nie rozumiałem dlaczego je wiążesz
- powiedział, górując nade mną.
- Później się wszędzie. W dosłownym słowa znaczeniu - wyjaśniłam mężczyźnie.
Pokiwał głową na znak, że rozumnie. - A pamiętaj, że parę pokoji dalej śpi Naomi. Postaraj się jej nie obudzić - powiedziałam mu, aby przypomnieć mu o jego córce.
- Przepraszam bardzo, ale to ty, a nie ja jęczę!
- Mówił, unosząc głos.
- Jezu, chciałam ci tylko przypomnieć o Nao...
- nie dokończyłam, ponieważ zaczął mnie całować.
- Dobra, tu masz rację - powiedział na sekundę odsuwając się ode mnie, a po chwili znowu zaczął mnie całować. Nie zdążyłam się nawet zorientować, kiedy we mnie wszedł. Pierwszy raz gdy z nim spałam nie był w ogóle delikatny. A dziś to jakby nie te sam człowiek. To nawet Josie, kiedy urządzamy sobie bitwę na poduszki nie jest tak delikatna.

***

Rano gdy się obudziłam obok mnie nie było Sanderson. Nie zawracałam sobie tym za bardzo głowę, w końcu był środek tygodnia. Wyciągnęłam rękę w stronę szafki nocnej, aby wziąść z niej telefon. Wzięłam do ręki telefon i włączyłam go. Po oczach dało mi światło wyświetlacza, jak tylko otarłam oczy zobaczyłam, która jest godzina. Była trzecia piętnaście po południu. Wstałam powoli z łóżka i przeciągnęłam się leniwe. Weszłam do łazienki w celu umycia się. Gdy poszłam po bluzę na dół i się w nią przebrałam. Jak szłam zrobić sobie herbatę zobaczyłam, że dzwi od gabinetu Blaise były otwarte. Moją pierwsza myślą było to, że Blaise się spieszył i zapomniał zamknąć dzwi. Jednak kiedy już miałam zamykać dzwi zobaczyłam, siedzącego przy laptopie Sanderson.
- Herbaty czy kawy? - Zapytałam się, wchodząc do pomieszczenia. W gabinecie było okropnie gorąco, więc jak tylko weszłam głębiej podeszłam do okna i je otworzyłam.
- Kawę - odparł mi i odwrócił się do mnie przodem. Po patrzył się chwilę na mnie i wstał w moim kierunku.
- Dlaczego nie jesteś w pracy? - Zapytałam się, gdy był już przy mnie.
- Xander dał mi wolne - powiedział, złapał mnie za podbródek i przyciągnął do swojej twarzy moją. Jak skończył mnie całować przytuliła się do niego.
- Czy jak zrobisz kawę pomożesz mi?
- Tak - odpowiedziałam krótko. Szybkim tempie wyszłam z gabinetu i poszłam do kuchni. Zagotowałam wodę na herbatę, a kiedy je zalewałam usłyszałam, jak ktoś wchodzi do mieszkania.

Why do you hate me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz