Rozdział 9

5 0 0
                                    

Camellia

Zgodnie z obietnicą, którą złożyłam Grayson pojechałam do biblioteki miejskiej. Choć tak w głowie siedział mi rozmowa z Elliot.
Williams stracił do kogoś głowie.
Nie za bardzo mnie interesowało, że się zakochał. Bardziej mnie interesowało kto jest tym szczęściarzem. Choć gdy przypomnie sobie go rozmawiającego z jakąkolwiek dziewczyną to na wszystkie patrzył tak samo. Po za jedną... Jest jedna dziewczyna, na którą dziwnie się patrzy.
Kurwa mać.
Przecież. Gdy kłócliśmy się w dzień rozpoczęcia roku szkolnego to wtedy się tak dziwnie na mnie już patrzył. Jak nie on. A gdy jego wzrok powędrował na Naya, jego wzrok wracał do normalności. Można powiedzieć, że przez długi czas byłam ślepa. Od rozpoczęcia roku minęło już miesiąc, a ja dopiero teraz się zorientowałam.
Jak dojechałam na miejsce zaparkowałam przed biblioteką i weszłam do środka. W oczy niemal, że od razu rzucił się Grayson. Właśnie nic szczególnego nie robił po prostu sobie siedział i coś rysował. Szybkim krokiem podeszłam do niego. Nie wiem, jak mam się z nim przywitać. Więc usiadłam, tylko patrząc na niego, on na chwilę uniósł głowę.
- Tylko to skończe, dobra? - Zapytał się mnie, na co ja tylko pokiwałam głowa. Dałam mu dokończony w spokoju, a ja w tym czasie ściągałam bluzę i wyciągnęłam materiał. Jak tylko skończył zamknął zeszyt i spojrzał się na mnie. A dokładnie na moją bliznę na brzuch.
- Co ci się stało w brzuch? - Zapytał się, przenosząc wzrok na mnie.
- Gdy byłam mała z rodzicami i ich przyjaciółmi pojechaliśmy nad ocena spokojny. Mój tata i Blaise rozpalali ognisko. Podeszłam za bardzo ognia i się oparzyłam. A co ciekawe nie płakała, a miałam wtedy, tylko cztery lata. Ciekawość co stanie się dalej była tak wielka, że nie czułam bólu. Kiedy tata zabrał mnie do szpitala powiedział mi, że odporność na ból odzieciczylam po mamie.
- Będziesz miała co opowiadać dziecią - stwierdził, kiedy skończyłam opowiadać. Grayson lekko się wychyli i ciężko westchnął. Obróciłam się z ciekawością, aby zobaczyć co go nie zadowoliło. Były to dwie dziewczyny, które coś szeptały między sobą. Podniosłam prawą dłoń i z wrednym uśmiechem na twarzy pokazałam mi środkowego palca. Obróciłam się z powrotem do Grayson.
- Nie musiałaś. Odkąd ta sprawa z Harper ujrzała światło dzienne nam tak co dzień. Więc nie psuj z mojego powodu sobie opinii społecznej.
- Możesz sprawdzić czy poszły? - Zapytałam się go, a do głowy przyszedł mi kolejny pomysł.
- Nie, stoją i się dziwnie patrzą w naszą stronę
- przekazał mi informację, które mnie interesowały. Wstałam z miejsca, na którym siedziałam, aby usiąść obok Grayson. Chłopak w pierwszej chwili nie wiedział o co mi chodziło. Wahałam się przez chwilę, bo wciąż z tyłu głowy miałam, że to zły pomysł.
Aczkolwiek gdy plan jest dobry 51% to plan można wykonać.
Położyłam mu lekko wilgotne ręce na policzkach. Williams jednak musiał położyć sobie kropki i mi trochę pomógł przyciągając swoją twarz do moje.
- Wiem nie powinam, aczk...
- Nie - przerwał mi, już otworzyłam usta, aby zapytać skąd wie, że chciałam się akurat o to zapytać. - Wiedziałem już po ,,nie powinam"
- dopowiedział. Odsunąłam się od chłopaka i wróciłam na swoje miejsce. Jak siedziałam i przeglądam kartki kątem oka spojrzałam na Grayson. On znowu się tak dziwnie na mnie patrzył. Westchnęłam ciężko i wyprostowałam się na krześle, posyłając mu również dziwne spojrzenie.
- Dobra, gadaj skąd wiesz? - Zapytał się mnie, a ja za bardzo nie wiedziałam o co mu chodziło.
- Ale co mam wiedzieć? - Odparłam mu tym samym.
- Powiedziałaś ,,Ale" a nie ,,Aczkolwiek"! - Podniosł swój głos. Zauważyłam, że tym chciał szybko zmienić temat.
- Nie zmieniaj tematu - powiedziałam ciszej niż on. - Co według ciebie wiem?
- Patrzyłaś się tak, jak ja - wyznał, a mi ciężko było uwierzyć, że właśnie o to mu chodziło.
- Dobra, a tak z innej beczki. Dla kogo chodzisz z głową w chmurach?
- Boże... Wolałem jak mnie całowałaś - zrobiłam zaskoczoną minę. - Niż jak zadajesz mi te nie potrzebne pytania.
W tamtej chwili porzuciłam nadzienie, że powie mi ktoś jest tą szczęściara.
- No ktoś tam jest. Ale ona mnie nie lubi.
- Chujowo - powiedziałam zgodnie z prawdą. Nie chciałabym znaleść się w takiej sytuacji. - Nie planujesz coś z tym zrobić?
- Jestem w trakcje coś z tym robienia...
- I jak? - Przerwałam mu.
- Chyba już mnie tak nie lubi, jak na początku...
- No i zajebiście - znowu mu przerwałam, on na to tylko się zaśmiał. Odpuściłam sobie już pogawędkę o dziewczynie, która mu się podoba. Przeszliśmy do tego po co tak na prawdę oboje tu przyszliśmy. Grayson jednak nie był tak głupia, jak mi się wydawało. Umiał wiele, ale odczuwałam, że jest po prostu leniwy. Gdy zbliżała się ósma, Grayson odłożył swój długopis.
- Nie mam już siły - powiedział i leniwie rozwalił się na krześle.
- Dobrze, w takim razie to koniec na dziś
- odparłam mu i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Williams jednak lekko za szokowła moja odpowiedź. Bo kiedy ja sięgałam po bluzę do chłopaka dopiero dotarła moja odpowiedź.
- Słuchaj mam do ciebie pytanie - powiedział, idąc za mną.
- No? - Zapytałam się mu i przystałam w miejscu.
- Ogólnie przywiózł mi Ben, bo moje auto jest w naprawie. Więc czy mogłabyś mnie podrzuci do domu? - Zapytał się mnie, w bardzo dziwny sposób. Nie poświęcając temu zbyt wiele uwagi, zgodziłam się. A co było nowe w naszej znajomości zaczęliśmy rozmawiać bez dogryzania sobie. Przegadaliśmy pół drogi i to było dziwne miłe.
- Mogłabyś ze mną wejść? Mojego ojca zatka jak zobaczy, że nie byłem na jakiejkolwiek imprezie.
Powiedział jak parkowałam przed jego domem. Nie rozumiałam dlaczego mi się tłumaczył.
Dlaczego po prostu się normalnie nie zapytał?
Ale skoro już normalnie rozmawiamy to czemu, by nie. Wyszliśmy z samochodu, a Grayson pokierował mnie tak, aby jednak jego ojciec nas nie zobaczył.
- To ty Grayson? - Zapytał się jakiś damski głos. Nie brzmiał, jak głos jego siostry.
Czyżby to była pani Williams?
Panią Williams pamiętam ze przedszkola i pierwszej klasy. Od tamtej pory nigdy więcej już jej nie widziałam. Zapamiętałam, że miała długie brązowe włosy jak Grayson. Jej oczy były jasnoniebieskie, jej strój zawsze był elegancki oraz zawsze pasował do wydarzenia. Kobieta podeszła, a ja myślałam, że Grayson wepchnie mnie siłą do pokoju.
- Kogo tam chowasz? - Zapytała się, patrząc na to co wyrabia jej syn. Grayson zasłonił mnie swoimi ciałem, a ja przytaknęłam rękę do twarzy, aby się nie roześmiać.
- Nikogo - powiedział, gdy stał do kobiety twarzą. Chłopaka lekko obrócił głowe w moją stronę. - Nie śmiej się - powiedział do mnie szeptem. Natychmiast obrócił się w jej strone. Kobieta chwyciła go za ramię i odsłoniła mnie.
- Już teraz cie rozum...
- Nie mamo, nie rozumiesz. Wiem co chodzi ci po głowie i mówię ci od razu. To. Nie. Moja. Dziewczyna - powiedział do swojej mamy i znowu chciał mnie zasłonić. Aczkolwiek jego matka chwyciła go za ramię i znowu go odsunęła.
- Tak? To czemu chcesz ukryć... - przerwała na chwilę. - Jak masz na imię? - Zapytała się mnie.
- Camellia - odpowiedziałam kobiecie, ochrypiałym głosem. Kobieta kaszlneła i powtórzyła swoje pytanie tym razem dodając moje imię.
- Pamiętasz jak opowiadałem ci o córce pana Wilson? - Zapytał się Grayson mamy, ona pokiwała głową w jego kierunku. - To Camellia, z którą zeżre się od dziecka - pani Williams zrobiła wielkie oczy i chwilę mi się przyglądała.
- Chorujesz na białaczkę? - Zapytała się, jak skończyła mi się przyglądać.
- Nie, na anemię - odparłam. Młody Williams przestał wodzić po pomieszczeniu wzrokiem. Przyjrzał mi się i tym razem wepchnął mnie do swojej sypialni. Powiedział coś nie zrozumiałego do swoje mamy, podszedł do okna i je otworzył.
- Nie bałeś się, że twój tata nas zobaczy, tylko mama, prawda? - Zapytałam się, nie za bardzo wiedziałam, jak na to zareaguje.
- Nie rozumiem czemu nie spała - powiedział, odwracając się w moją stronę. Nie za bardzo wiedziałam co ze sobą zrobić. Jedyną najbezpieczniej opcją było usiąść na łóżku. Przy okazji ściągnęłam plecak oraz bluzę i położyłam się na łóżku. - Dlaczego nigdy nie mówiłaś, że jesteś chora?
- Na to się nie umiera. I kogo to obchodzi? Zapytałam się go, a po jego wyrazie twarzy twierdziłam, że jest zły.
- Na przykład mnie.

Why do you hate me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz