11.

136 2 0
                                    

Valentina

Rozumiem, że byłam sama, porzucona w otchłani własnego cierpienia. To nie była już tylko izolacja, to było samotne piekło, w którym moje złamane serce tkwiło w mroku, nie mając nikogo, kto by je wyrwał z tego koszmaru. Czułam się przerażona i bezradna, jakby moje ciało zdechło, a dusza tkwiła w mroku. Leżąc tam, naga i bezbronna niczym ofiara, osaczona przez zimną pustkę, czułam, że każdy oddech wciąga mnie coraz głębiej w otchłań beznadziei.

Każde spojrzenie, które odbierałam dookoła potwierdzało jedynie moją beznadzieję, a ja tonęłam w niej coraz głębiej, tracąc stopniowo resztki nadziei. W tej celi, wypełnionej moim wstydem i upokorzeniem, nawet najprostsze czynności stawały się koszmarem. Oddając potrzeby fizjologiczne, czułam, jak moja godność topiła się w tej czarnej brei rozpaczy. Nie istniał już dla mnie czas - czas rozmył się w tym piekle, a ja tonęłam w nim, walcząc o oddech i znaczenie.

Zbolałam do głębi swego istnienia, kiedy spojrzałam w lustro duszy i ujrzałam tam jedynie zniszczenie. Z każdym oddechem wewnętrzna mgła stawała się coraz gęstsza, otaczając mnie aureolą samotności i rozpaczy. Nienawiść płonęła we mnie jak pochodnia, kierowana nie tylko w jego stronę, ale przede wszystkim w stronę samej siebie. Czułam obrzydzenie do swego własnego ciała, które stało się sceną zbrodni, na której każda blizna opowiadała historię zniewolenia i upokorzenia.

Chciałam umrzeć, ale nawet śmierć wydawała się zbyt łagodna dla tak potępionej duszy jak moja. Nie żyłam już, jedynie istniałam w cieniu własnej siebie, odseparowana od świata przez mury własnej nędzy.

Zamknęłam się w sobie jak w klatce, gdzie każdy oddech był przypominaniem o mojej ułomności. Gdy przynosili mi pożywienie, odpychałam je, bo nawet głód nie był w stanie zagłuszyć głębokiej pustki, jaka napełniała moje wnętrze. Byłam zmuszona do wydalania się pod siebie, bo nawet to było ode mnie zabrane - moja intymność, moje godne ludzkie życie. Przeszywał mnie chłód, ale nie z powodu braku ubrań, lecz z powodu zimnej obojętności, z jaką byłam traktowana, wystawiona na pożerające spojrzenia ze względu na swoją nagość.

Czułam się jak martwa istota, dryfująca przez życie, ale nigdy w nim uczestnicząca. Zamknęłam się w sobie, zatraciłam w ciemnościach swojego umysłu, gdzie jedynym dźwiękiem było echo moich własnych krzyków.

Wytężając umysł, starałam się znaleźć choćby odrobinę siły, by przetrwać kolejny dzień. Jednakże każdy oddech, każde uderzenie serca było bolesnym przypomnieniem o tym, jak bardzo byłam skazana na to okrutne miejsce.

Bezradność ogarniała mnie coraz silniej, jak płomień pochłaniający resztki nadziei. Nie było ucieczki. Nie było ratunku. Byłam uwięziona w czeluściach tej ciemności, w której światło nigdy nie przedostało się na moją skórę.

Ogarniała mnie niewypowiedziana desperacja, kiedy próbowałam zatrzymać przepływ myśli, które były jak trujący strumień w moim umyśle. Patrzyłam w pustkę, widząc jedynie swoje odbicie, które przypominało mi, jak daleko odeszłam od tego, kim kiedyś byłam.

I nawet jeśli chciałabym zapomnieć o sobie, o tym, jak bardzo mnie zniszczono, o tym, jak bardzo skrzywdzono moją duszę, to nie mogłam. Bo przecież to, co przeżyłam, to część mnie. Wciąż odczuwałam każdy dotyk, każdy cios, każde okrutne słowo, które zraniło mnie głęboko w mojej istocie.

W celi nie było okien. Nie było tam nic prócz wilgotnych ścian i brudnego, twardego materaca, który służył mi jako jedyny punkt oparcia w tym piekle. Każdy dzień przechodził w nicość, w monotonii cierpienia, które trwało wieczność.

Mój umysł tkwił w labiryncie ciemności, w którym ściany wydawały się coraz bardziej nieprzeniknione, a wyjście coraz bardziej nierealne. Odczuwałam fizyczny ból, ale to ból emocjonalny był tym, który mnie niszczył najbardziej.

The Abyss WithinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz