16.

85 2 0
                                    

Valentina

W mroku wieczoru przemierzałam ulice, czując pulsujący rytm życia wokół mnie. Moje myśli dryfowały jak dym z papierosa, unosząc się w chaosie i zepsuciu tego miasta. Wiedziałam, że przynależałam do ciemnej strony tego świata, że moja natura była skażona i zepsuta.

Nie znałam lęku ani wątpliwości. Życie było dla mnie grą, gdzie tylko najsilniejsi przetrwają. Moje myśli były ostrzem, gotowym przeciąć każdą iluzję i ujawnić prawdziwe oblicze rzeczywistości.

Wszystko w życiu miało swoją cenę. Ale dla mnie cena była tylko kolejnym wyzwaniem, kolejną przeszkodą do pokonania. Nie znałam słabości, znałam tylko triumf.

Wiedziałam, że zbliżał się decydujący moment, chwila, gdy moja droga miała skrzyżować się z losem. Ale w ciemnościach tego miasta, gdzie światło i cień tańczyły swój wieczny taniec, byłam gotowa na każdą możliwość, gotowa zagrać moją rolę do końca.

Kiedy moje buty wtoczyły się na wypolerowane podłogi klubu, odczułam każdy krój marmurowej tekstury pod moimi stopami, jakby każdy wzór był wyryty w mojej duszy. Każdy oddech, który przenikał moje zmysły, zdawał się nosić ze sobą echa przeszłości, echa zbrodni i intryg, które kształtowały moje życie.

Wokoło kręcili się ludzie, jakby każdy z nich miała coś do ukrycia, coś, co mogłoby zrujnować ich pozory. Ale ja, ja nie miałam nic do ukrycia. Byłam jak otwarta księga, ale zapisana mrocznymi stronicami, których nikt nie odważyłby się przeczytać.

Każdy ruch, jaki robiłam, był starannie przemyślany, każde spojrzenie skierowane gdzie indziej, niż tam, gdzie naprawdę kierowałam swoją uwagę. Patrzyłam na ludzi wokół mnie, ale nie widziałam ich. Byli tylko cieniami, tłem dla mojego własnego spektaklu, w którym była jedyną gwiazdą.

W mojej torebce spoczywała broń, zimna i bezlitosna, gotowa do użycia w każdej chwili. Nie było mi potrzebne przypomnienie, że mogłam zakończyć czyjeś życie jednym ruchem. To było moje prawo, moja władza, którą czerpałam z mrocznych zakamarków mojej duszy.

Rosen stał obok mnie, ale to ja prowadziłam grę. Jego obecność była jedynie wzmocnieniem mojej własnej siły, potwierdzeniem, że byłam niezwyciężona, że nic i nikt nie był w stanie mnie powstrzymać. Spojrzenie, które wymieniliśmy, było jak umowa bez słów, że byliśmy gotowi na wszystko, że nie było dla nas granic.

Wkraczając w głąb klubu, każdy krok był przemyślany, płynny jak taniec z diabłem. Nie było miejsca na błędy, nie było miejsca na litość. Był tylko mrok i ja, gotowa z niego skorzystać, by osiągnąć swoje cele

Rosen spostrzegł mężczyznę siedzącego w strefie VIP na wygodnym, skórzanym fotelu. Jego sylwetka zdawała się wtapiać w cień, ale spojrzenie, które skierował w kierunku Rosena, było ostre i przenikliwe. Nie przypuszczał, żeby ktoś mógł go ignorować, gdy się nim już zainteresował.

Siedział w cieniu, jakby był częścią samego mroku, który otaczał nas wszystkich. Jego postawa była niezwykle pewna siebie, emanując tajemniczą, powściągliwą siłą, która przykuwała uwagę każdego w jego otoczeniu. Nie miał tej samej zewnętrznej doskonałości co Rosen, ale jego aura sprawiała, że czułeś się, jakbyś był w obecności kogoś niezwykłego, kogoś, kto miał władzę nad tobą.

Patrzyłam na niego przez chwilę, analizując każdy ruch, każde spojrzenie, które rzucał wokół siebie. Był jak drapieżnik obserwujący swoją zdobycz, gotowy do ataku w odpowiednim momencie. Ale ja nie byłam zdobyczą, byłam równie niebezpieczna jak on, może nawet bardziej.

Rosen zerknął na mnie, wymieniając krótki, zrozumiały gest. Wiedział, że znamy zasady tej gry, że obaj jesteśmy gotowi na każdy zwrot akcji. Patrzyliśmy na niego z zimnym spokojem, który sprawiał, że zastanawiał się, czy jesteśmy tak samo niebezpieczni jak on, czy może nawet bardziej.

The Abyss WithinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz