1

2.1K 82 50
                                    

Abbie

Piękna fioletowa suknia z wieloma warstwami kołysała się wokół moich stóp, gdy szłam do sali tronowej. Włosy miałam rozpuszczone i delikatnie pofalowane. Moje oczy zdobił błyszczący makijaż z elementami złota. Usta miałam pomalowane na czerwono, a na głowie miałam diadem, który niebawem miał zamienić się w koronę.

Za mną podążało dwóch moich strażników. Jaxon i Xavier. Obaj mieli po trzydzieści pięć lat. Pamiętałam ich, odkąd byłam małym dzieckiem. Zawsze mi towarzyszyli jako moi ochroniarze. Moi rodzice nie dopuszczali do mnie wielu ludzi, ale Jaxonowi i Xavierowi ufali bezgranicznie. Strażnicy nie mieli żon i dzieci, a całe swoje dotychczasowe życie poświęcili służbie rodzinie królewskiej.

Przespacerowałam się przez ogród. Kwitły w nim najróżniejsze magiczne kwiaty. Uwielbiałam ich intensywne kolory i to, jak ich łodygi i liście wyginały się ku mnie, kiedy obok nich przechodziłam. Niektóre rośliny bardziej potrzebowały mojej bliskości i często obejmowały mnie swoją długością, niejako przytulając.

Kochałam rośliny i zwierzęta. Uwielbiałam je odkąd byłam małą dziewczynką. To moja mama sprawiła, że pokochałam przyrodę. Niestety gdy miałam osiem lat przydarzyła się tragedia i mama została zamordowana przez wrogi nam kraj. Od tego czasu tata robił, co w jego mocy, aby przygotować odpowiedni plan zemsty. W tym planie mam mu towarzyszyć ja. Czekał więc kilkanaście lat na to, abym w wieku dwudziestu czterech lat mogła objąć przywództwo nad Abraxos.

- Cześć, Bedo.

Ukucnęłam i nie zważając na to, że przygotowywałam się przez kilka godzin, pozwoliłam małemu smokowi wtulić się w moje nogi. Co więcej, Bedo wpełzł na mnie i po chwili usiadł na moim ramieniu. Był najmniejszym smokiem w królestwie i nie mógł urosnąć. Pewnego dnia jeden zły czarownik rzucił na niego czar. Na szczęście Bedo wciąż mógł latać na swoich maleńkich skrzydełkach, ale nie było mowy o urośnięciu.

Bedo polizał mnie po policzku, a ja się zaśmiałam. Uniosłam dłoń w górę i pogłaskałam go po pyszczku.

- Niedługo będę królową, Bedo. Nie mogę się doczekać.

Smok zapiszczał. Po chwili zbiegły się inne zwierzęta. Smoki, psy i wiele innych stworzeń.

Poddani nazywali mnie księżniczką przyrody. Nią właśnie byłam. Najbardziej chciałam pomagać zwierzętom, co może było dziwne, zważywszy na to, że rodzina królewska na pierwszym miejscu powinna stawiać poddanych. Nie dało się jednak ukryć, że wiele razy widziałam, jak niewinne stworzenia były krzywdzone przez ludzi. Dlatego chciałam im pomóc i zrobić wszystko, aby były szczęśliwe i bezpieczne.

- Księżniczko Abbie, musimy iść.

Spojrzałam na Jaxona. Mężczyzna był idealnym przeciwieństwem Xaviera. Jaxon miał bladą cerę i niebieskie oczy. Jego włosy były białe. Podobnie jak skrzydła. Xavier za to był opalonym mężczyzną. Miał ciemne włosy i brązowe oczy. Jego skrzydła były czarne. Uwielbiałam ich kontrast i byłam wdzięczna za to, że miałam takich właśnie strażników. Ufałam im całym sercem.

- Oczywiście. Bedo, zaczekasz na mnie tutaj?

Smok potaknął. Zionął ogniem i poleciał bawić się ze swoimi przyjaciółmi.

Jaxon podał mi dłoń, abym mogła się podnieść. Uśmiechnęłam się do niego.

- Gdy zostanę królową, oddam wam wolność.

Mężczyźni spojrzeli po sobie tak, jakby nie zrozumieli, o czym mówiłam.

- Księżniczko, ale...

NymphOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz