39

390 38 4
                                    

Abbie

Czy Naveen naprawdę myślał, że moje zachowanie płynęło prosto z mego serca?

- Podoba ci się mój grzbiet, księżniczko? - spytał smok, mrucząc do mnie jak wielki kociak.

- Jest fantastyczny. Masz dużo ciekawych wypustków - zauważyłam, muskając palcami trójkątne wypustki znajdujące się na plecach stwora. - Nie dziwię się, że wzbudzasz strach. 

Riordan mruknął z zadowoleniem. Celowo zachowywałam się właśnie w taki sposób i wypowiadałam takie słowa. Wiedziałam, że połechtam jego ego. Chciałam, aby smok przystał na naszą propozycję. Uważałam, że jego cena za pomoc wcale nie była wygórowana.

Cieszyłam się jednak, że udało nam się dojść do porozumienia. Nie musieliśmy przelewać krwi, aby osiągnąć swój cel. Wystarczyło, abym raz w miesiącu spędzała czas z ogromnym smokiem. 

Patrząc jednak na Naveena, czułam wstyd i ból. Miałam wrażenie, że książę wziął moje zachowanie na poważnie. W tej chwili bardzo żałowałam tego, że nie mogłam porozumieć się z nim za pomocą moich myśli. To znacznie ułatwiłoby sprawę.

Wkrótce smok Riordan owinął wokół mojego ciała swój ogon i pozwolił mi zejść na dół. Gdy stanęłam przed księciem, chwyciłam go za rękę. Naveen jednak ledwo zauważalnie wysunął dłoń z mojego uścisku. Bardzo mnie to zabolało.

- Naveenie, ja nie... 

- Kiedy Abbie ma spędzić z tobą ten dzień w miesiącu? - spytał suchym tonem książę.

- Dziś.

Spojrzałam pytająco na Riordana. Smok błysnął do mnie uśmiechem składających się z ostrych zębisk. Pokręciłam przecząco głową, ale gdy zmarszczył brwi, dotarło do mnie, że nie było tutaj pola do dyskusji. Musiałam mu ulec, jeśli chciałam doprowadzić wojnę do satysfakcjonującego końca.

- Dobrze. W takim razie wrócę po Abbie wieczorem - powiedział sucho Naveen.

- Zostawiasz mnie tutaj? - spytałam księcia z niedowierzaniem. 

Naveen nie spojrzał mi w oczy nawet wtedy, gdy wsunęłam dwa palce pod jego podbródek. Załamałam się. Miałam wrażenie, że go traciłam.

- Naveenie, zrobiłam to, co trzeba. Powinieneś się cieszyć, że nie musieliśmy składać Riordanowi żadnej ofiary. Uważam, że porozumienie, do którego doszliśmy, jest jak najbardziej sensowne. 

Brunet prychnął pod nosem. Odsunęłam się od niego na dwa kroki. Jego zachowanie było dziwne. Mogłam zrozumieć, że był na mnie zły za to, że tak szybko poddałam się smokowi, ale przecież po to tutaj przyszliśmy, prawda? Byliśmy tu po to, aby nawiązać sojusz z krwiożerczym smokiem, który miał nam pomóc w wojnie. Osiągnęliśmy sukces, a Naveen zachowywał się tak, jakbym złamała mu serce.

- Oczywiście, że to sensowne porozumienie, ale... Nieważne.

- Właśnie, że ważne! - uparłam się, tupiąc nogą. Może było to dziecinne zachowanie, ale byłam wściekła i nie wyobrażałam sobie okazywać emocji w inny sposób.

Naveen nareszcie nawiązał ze mną kontakt wzrokowy. Podszedł bliżej i położył dłoń na moim karku. Jego twarz zbliżyła się do mnie. Zamknęłam oczy, w oczekiwaniu na pocałunek. Poczułam na wargach oddech Naveena, ale po chwili książę odsunął ode mnie swoją dłoń i oddalił się.

Otworzyłam oczy z niedowierzaniem. On nawet nie chciał mnie pocałować. Nie wiedziałam, co działo się w jego głowie. Przecież nie mógł być zazdrosny o smoka. To nie miało żadnego sensu. Moim partnerem był Naveen. To jego kochałam. Myślałam, że dałam mu to już do zrozumienia, ale najwidoczniej tak nie było.

NymphOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz