Rozdzial 28 (Blair)

331 9 6
                                    

  
Wchodzę do mieszkania Dana, nie pukam bo z reguły tego nie robię. Krok w krok podąża za mną Franco, powoli zaczynam żałować, że go ze sobą zabrałam.

- Dan, nie mów ze dalej śpisz bo jest już grubo po pierwszej. - mówię i nie zastanawiając się długo wchodzę do jego sypialni.
- kurwa! - krzyczę na widok leżącej w jego łóżku Roxy.- co do jasnej... - mówię i przetrwam bo z łazienki wychodzi Dan i na mów widok aż się cofa.
- słuchaj to nie tak jak myślisz. - mówi Dan.
- a jak ci się wydaje, że co myśle? Myśle ze pieprzycie się z Roxy za naszymi placami. Jak długo się to ciągnie?
- kilka lat - mówi Roxy.
- kilka lat? - pytam ze zdziwieniem, spodziewałam się raczej kilku tygodniu, jak to możliwe ze tego nie zauważyłam.
- ale przecież ty i Colin, niedawno... ale jak do cholera?- pytam.
- nie planowaliśmy tego samo jakoś wyszło. - tłumaczy się Rox.
- Colin był twoim kumplem, spotykaliśmy się razem w piątkę. Nie rozumie jak mogliście to przed nami ukrywać.
- Colin był nieobliczalny, wiesz o tym doskonale - mówi Dan.
- ale jak? Jak często. - pytam.
- nie uważasz że to nie twój biznes - mówi zdenerwowany Dan.
- okey?! Nie uważacie ze to normalne, że jestem w szoku? - pytam.
- Bi, chciałam ci powiedzieć, ale za każdym razem mówiliśmy sobie ze to ostatni raz, gdy to robimy i obiecałam mu ze ci nie powiem.
- super! Świetnie! Cudnie!
- też miłaś przed nami sekrety, jednym z nich na przykład był on! - mówi wskazując na Franco.

- uspokoicie się! - krzyczy Dan. - nie wiem w którym monecie odebrał telefon. - tak już jedziemy. Tak jest ze mną. Będziemy najszybciej jak się da - mówi i rozłącza się.

- gdzie masz telefon Blair? - pyta Dan, momentalnie zbladł i cały się trzęsie.
- w kieszeni - mówię wyciągam go i patrzę na niego - wyładowany.
- musimy jechać do szpitala. - mówi szybko Dan, zarzucają na sobie bluzę i łapiąc kliczki.
- co się dzieje? - pytam przestraszona.
- pod twoim biurem doszło do strzelaniny. Milo oberwał, wiozą go karetką do szpitala.
- co? Nie! - krzyczę i momentalnie stoję jak sparaliżowana.
- weź się w garści Blair, musimy jechać teraz! - mówi Dan potrząsając mnie za ramiona.

Nie pamietam drogi do szpital mimo ze od mieszkania Dana trwało to dwie minuty czułam jakby były to godziny.

Biegnę przez korytarz, prawie nie czuje nóg z bólu. Serce podchodzi mi do gardła. Nie łapie oddechu do momentu,  aż chwytam noszy na których przewożą Milo na sale operacyjną. Lekarze próbują mnie powstrzymać.

- zostawcie muszę z nią pogadać. - mówi ledwo dysząc Milo.

    Jest cały  zakrwawiony. Łzy ciekną mi po policzku na sam ten widok.

- bałem się ze nie zdążysz - mówi chłopak.
- to nic poważnego wyjdziesz z tego obiecuje. - mówię dotykając jego policzek. A drugą ręką ściskając jego dłoń.
- Bi posłuchaj. - Milo odzywa się resztkami sił.

    Patrze mu w oczy, nie mogę powstrzymać łez i szlochu. Przełykam ciężko ślinę i opieram czoło  na jego czole. Zamykam na chwile oczy, przywierając do niego ciągle idąc równocześnie  z lekarzami.
- Milo - szeptam. To jedyne co jestem w stanie z siebie wydusić.
- kocham cię, rozumiesz - mówi, i zatapia z ciężkim bólem rękę w moich włosach, a ja czuje jak serce zaraz mi rozerwie. Uśmiecham się przez łzy. - obiecaj mi coś. Będziesz miała dobre życie. Cokolwiek się stanie miej do cholery dobre życie. - dodaje.

     Całuje go, oddaje mu ten pocałunek i czuje jakby świat zatrzymał się na te kilka sekund. Jego wargi są tak mięknie, że nie jestem w stanie tego opisać. Moje policzka albo są całe w łza albo w jego krwi, staram się myśleć ze to tylko łzy, że to nie dzieje się naprawdę.

- zrobiliśmy to. - mówi i uśmiecha się do mnie przez ból.
- o dziesięć lat za późno - odpowiadam przez łzy pociągając mocno nosem. - kocham cię, Milo od zawsze - mówię.
- kocham cię Bi, jesteś moja miłością życia - mówi  na koniec Milo. - miej dobre życie, obiecaj. - oddaje mi szybki ostatni pocałunek.

ZBYT BLISKO DLA SERCA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz