Rozdzial 24(Blair)

210 7 2
                                    

   Siedzimy w moim mieszkaniu. Dan przyjechał dziesięć minut po tym jak weszliśmy do mieszkania, zadzwoniłam do niego odrazu, gdy wsiedliśmy do samochodu. Kilka dobrych minut musiałam namawiać Milo, żeby wpuścił do swojego samochodu Franco, wiec Dan miał dość czasu do namysłu co dziś robi. Odrazu wiedziałam, że nie  długo trzeba będzie go namawiać, żeby do nas dołączył. Do Willa z resztą tez dzwoniłam, ale nie odbiera od nikogo, a Roxy, aż ze zdenerwowania obgryzła wszystkie  swoje długie paznokcie, co raczej się zdarza częściej mi jak jej. Może i dobrze, że Will się nie pojawi, nie wiem czy byłabym gotowa powiedzieć także i jemu o moim sekrecie. Chce, żeby Dan się o tym dowiedział skoro już reszta wie, jesteśmy zgrani ze sobą od szkoły średniej. Ten chłopak nie  jest mi mega bliski jak pozostała dwójka , ale mimo wszystko należy do nas i nie chce, żeby był tym jedynym, który o niczym nie wie. Nikt nie lubi być wykluczonym. A poza tym jak wytłumaczymy mu co robi z nami Franco, bez opowiedzenia całej historii.

    Wypuszczam mocno powietrze. Lekko drżę. Całe życie wyobrażałam sobie, jak mówię to komuś. Roxy nie musiałam mówić po prostu to zobaczyła. To samo było z Milo on po prostu dowiedział się przez to, że mieszkaliśmy razem. Nigdy nie musiałam tego opowiadać.

      Milo siedzi w rogu salonu na starym bujanym krześle i dłubie w fabrycznie zrobionych dziurach w swoich czarnych jeansach. Nie wyglada jak zawsze  pełen uśmiechu. Teraz wygląda raczej  jakby uciekało powoli z niego życie, albo to już ta trzydziestka na karku, albo jest coś o czym nie wiem. Jego nieogarnięte włosy i zarost wołają o wizytę do berbera. Skupiam się na jego dłoniach i dopiero zauważam że jego prawa dłoń jest całkiem opuchnięta i poprzecinana. Chłopak podnosi wzrok i spogląda na mnie odruchowo naciąga  swój rękaw od bluzy na pięść i puszcza mi ciepły uśmiech, oddaje mu tym samym. Teraz już wiem, że coś do cholery jest z nim nie tak, zdradził go ten jeden wymuszony uśmiech. Nie zamieniliśmy pełnego zdania od rozmowy na lotnisku. Zdaje sobie sprawę, że  musimy pogadać mam ochotę odrazu zapytać co z nim nie tak,  a potem wykrzyczeć wszystkim,  że go kocham nie tak jak kocha się brata tak jak kocha się miłość życia. Wypuszczam drugi raz powoli powietrze. Kontroluje się bo uważam, że powinnismy być przy tym sam na sam. Boje się ja zareaguje, ale nic mnie już nie powstrzyma. Dlatego tutaj jestem w innym wypadku, nie wiem czy w ogóle opuszczałabym Londyn. Jesteśmy jedna noga przy trzydziestce nie mogę ukrywać tych uczuć do cholernej śmierci, albo co gorsza do momentu, aż stwierdzi i hajta się z Kirsten. Dostaje skrętu żołądka na samą myśli o tym.

    Zanim wyznam Milo  wyznanie życia muszę podzielić się z Danym innym wyznaniem. Patrzę na chłopaka który siedzi na jednej kanapie wraz z rozłożoną wzdłuż kanapy Roxy. Dziewczyna ma położone stopy na jego udach, a chłopak masuje jej lewą stopę lekko. Roxy wchodząc po schodach niefortunnie położyła stopę co doprowadziło do tego, że jęczy teraz z bólu. Albo udaje, żeby Dan robił to co robi dalej. Bo jest najlepszy w masażu. Jest zawodowym chiropraktykiem i jestem prawie pewna, że wie że Roxy nic nie dolega. Czasami zastanawiam się jakim cudem ona go tak wyszkoliła. Z jednej strony kłócą się jak stare małżeństwo, a z drogiej zawsze sobie pomagają.

- muszę ci coś powiedzieć Dan. - mówię powoli. A wszyscy skupiają na nim wzrok.  A on puszcza nogę Roxy i patrzy na nią, a następnie na Franco.
- jeśli ci chodzi o to, to oni nie są razem. - mówi stanowczo wskazując raz na nią raz na niego  - głupi nie jestem. Już to widzę jak jakiś influ by ją chciał. - dodaje i rzuca w nią poduszką.

     Roxy ściąga nogi z niego i siada obrażona jak najdalej od chłopaka. Najwyraźniej stopa zaczęła funkcjonować normalnie.

- debil z ciebie  - mówi.
- z twoich ust to komplement. - dodaje.
- możecie przestać! - krzyczę.
- po co chcesz  mu to gadać? On jest pierodolnięty. - mówi Rox.
- sama jesteś.. - zaczyna mówić Dan, ale się powstrzymuje.
- i to jest ta wasza super paczka - wtrąca opryskliwie Franco.
- my tak tylko żar.. - mówi Roxy.
- masz jakiś kurwa problem? - przerywa jej Milo. Podnosząc się z krzesła - po cholerę tu jesteś! Spierdalaj do Anglii. - podnosi głos i wskazuje rękę na drzwi.
- moim ojcem jest Jackson Freader! - krzyczę! I momentalnie wszyscy cichną. - całowałam się z moim były Franco - wskazuje na chłopaka - i ktos nam zrobił zdjęcie, ale nie było widać  ze to ja, ale spanikowałam bo jeśli ktos by doszedł do tego ze to ja jestem jego dziewczyna odrazu doszli by do tego czyją córką jestem, a ukrywam to od cholernych dwudziestu sześciu lat i tak miało pozostać, Roxy była mi coś winna wiec udała ze to ona jest z Franco i w ten sposób wszyscy dali mi spokój i nikt nie połączył żadnych kropek. Teraz Franco musi tu chwile zostać a następnie udać zerwanie i wrócić do Londynu, Roxy nic raczej nie grozi zważywszy na ilość lasek jaką miał Franco, ale o mnie mógliby doszukać się prawdy - mówię szybko na jednym wdechu, aż ledwo wciągam powietrze, gdy przestaje mówić mój monolog.

ZBYT BLISKO DLA SERCA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz