.•♫•♬• 𝒓𝒐𝒛𝒅𝒛𝒊𝒂ł 𝟏𝟎 •♬•♫•.

134 12 0
                                    

𝐏𝐨𝐯 𝐠𝐚𝐛𝐢

Siedziałem obok Ricardo i przeglądaliśmy jakieś filmy i seriale, bo w końcu, co to za nocowanie bez oglądania filmów czy seriali? Wybieraliśmy chyba z pół godziny aż w końcu wybraliśmy jakąś popularną kdrame.
–masz jakieś przekąski do oglądania?–
Spytał chłopak. Niestety musiałem odpowiedzieć, że nie, ponieważ przekąski kupowałem tylko na jakieś spotkania, no a te nocowanie nie było zaplanowane.
–hm.. A co ty na to abyśmy poszli no sklepu coś kupić? – zapytał ricc.
–no spoko, tylko się spieszmy bo za niedługo zamkną najbliższy supermarket a ja nie będę latać na drugi koniec miasta po jakieś przekąski– odpowiedziałem śmiejąc się delikatnie pod nosem.
–no to chodźmy– i poszliśmy się ubrać. Był już wieczór czyli było nieco chłodniej niż za dnia. Ubraliśmy bluzy, buty i wyszliśmy z domu.

Gdy doszliśmy do supermarketu, wziąłem wózek i skierowaliśmy się do alejki z różnymi słodyczami i przekąskami. Ricardo upierał się, że to on zapłaci za zakupy. Nie podobał mi się ten pomysł bo to ja muszę mu to wszystko wynagrodzić, nie on mi, ale ostatecznie się zgodziłem.

Wyszliśmy ze sklepu obładowani siatkami. Kupiliśmy na prawdę dużo rzeczy, że na prawdę wątpię, że to wszystko zjemy. Kupiliśmy kilka zupek chińskich, czipsów, żelek, ponieważ kocham żelki, ciasteczka i dużo innych.

Kiedy doszliśmy do jego domu, od razu skierowaliśmy się w stronę telewizora gdzie zaczęliśmy oglądać. Muszę przyznać, że ten serial na prawdę mi się podobał, mojemu przyjacielowi chyba też bo obejrzeliśmy na prawdę dużo odcinków i zastała nas późna godzina. Zjedliśmy tyle słodyczy, że nas mdliło.
Postanowiliśmy, że teraz po robimy coś innego, tylko co...
Ja myślałem co moglibyśmy porobić a Ricardo przeglądał w coś w telefonie. Kilka minut później krzyknął "mam pomysł! "
–jaki??? – spytałem zaciekawiony. No ciekawe co pan maruda wymyślił..
–upieczemy ciasto! – powiedział. W sumie nie jest to zły pomysł....
–DOBRA– wstałem na równe nogi
I podszedłem do lodówki.
–CO JEST POTRZEBNE? – krzyknąłem do chłopaka znad lodówki. Szatyn mi wymieniał wszystkie potrzebne składniki, i o dziwo, wszystko miałem.
Ricardo stanął obok mnie i zaczęliśmy robić. Głównie podawałem mu składniki, bo jeśli mam być szczery to w pieczeniu ciast jestem fatalny. Ale za to umiem robić inne rzeczy, np naleśniki czy sernik na zimno. Ricc poprosił mnie bym mieszał ciasto bo on musi nastawić piekarnik więc tak zrobiłem. Tyle, że nie wiem jak mam mieszać.. Nie wiem czy mam mieszać szybko, czy wolno... Zacząłem niezdarnie mieszać składniki. Ricc chyba zauważył moją nie pewność bo czasem na mnie spoglądał.
Nagle ricc starał tuż za mną jakby miał mnie przytulić od tyłu,położył delikatnie głowę na moim ramieniu, po czym złapał delikatnie mój nadgarstek w którym trzymałem łyżkę i zaczął prawidłowo i powoli mieszać.
–widzisz? Tak to się robi–  powiedział cicho. Stałem nieruchomo bo nie wiedziałem jak mam się zachować.. Stop. To jest normalne. W końcu ricc to mój najbliższy przyjaciel.
Ricardo chyba zauważył w jakiej pozycji jesteśmy i moje zmieszanie, więc puścił mój nadgarstek i stanął obok mnie. Czułem jak mnie palą policzki. Mam tylko nadzieję że muzyk nic nie zauważył.. W końcu to mój przyjaciel, nikt więcej, a nasze zachowanie jest normalne.
–em.. Przepraszam.. Chciałem ci tylko pokazać jak to mieszać... – powiedział lekko zawstydzony.
–nie noo spokoo nic się nie stało, rozumiem– odpowiedziałem z delikatnym uśmiechem. Jeśli mam być szczery, to było to całkiem mile uczucie.... Stop o czym ja w ogóle myślę?! Wróciliśmy do pieczenia, i tym razem nie doszło u nas do takich scen. Było już po 23, jednak to nas nie powstrzymało do zjedzenia po kawałku. Muszę przyznać, że ciasto wyszło nam bardzo dobre. Kiedy jadłem swój kawałek, ricc się na mnie dziwnie spojrzał. Nie wiedziałem o co mu chodzi.
–gabi, jesteś brudny wiesz o tym?
–co?! Gdzie?!
–o tu– i starł kciukiem kawałek polewy z mojego policzka. Cholera... Czuje, że się rumienie... To nie jest w porządku...
–um.. Dziękuję... – wymamrotałem zawstydzony. –chodźmy może spać, jestem zmeczony... –dodałem. Tak na prawdę nie chciało mi się spać, po prostu czułem się zawstydzony dzisiejszym dniem.
–jasne, skoro chcesz, tyle że nie mam piżamy..
–spokojnie, masz u mnie zawsze zapasową– i uśmiechnąłem się delikatnie. Chłopak ruszył w stronę łazienki by się przebrać, kiedy nagle nieśmiało złapałem go za rękaw. Po co? Nie wiem...
–hm? – odwrócił się w moją stronę. Boże czemu mam wrażenie, że się rumienie coraz bardziej...
–um... Nic.... Przepraszam... – wymamrotałem.
–no okej.. – odpowiedział delikatnie zmartwiony i szedł dalej. Boże... Co ja robię... Ricardo to mój przyjaciel od dzieciństwa... Nie mogę go kochać.. Nawet nie wiem jak to jest.... Westchnąłem cicho i poszedłem powoli do pokoju ze łzami w oczach. Usiadłem na łóżku czekając na Ricardo. Nie miałem pojęcia co robić.. Dlaczego to wszystko musi być tak cholernie trudne?.. Ledwo powstrzymałem łzy, kiedy nagle do mojego pokoju wszedł Ricardo, mówiąc, że moge już iść. Ricc chyba zauważył że coś jest nie tak bo patrząc na mnie zmartwiony.
-wszystko w porządku? – spytał.
–tak– odpowiedziałem pewnie i skierowałem się w stronę łazienki. W łazience zdjąłem swoje ubrania i spojrzałem w lustro. Brzuch... Zbyt bardzo wystaje... Po co ta to wszystko jadłem... Jedzenie jest łatwe jednak wyrzuty sumienia po nim są okropne... Żałuję, że to wszystko zjadłem... Postanowiłem już dłużej nie patrzeć na siebie w lustrze bo zbierało mi się na płacz. Szybko się przebrałem w piżamę i wróciłem przygnębiony do mojego przyjaciela. Chłopak dalej był zmartwiony ale nie chciał mnie męczyć, za co byłem mu bardzo wdzięczny. Oczywiście tak jak zawsze spaliśmy w jednym łóżku. Nieśmiało położyłem się obok muzyka. Leżałem przytłoczony myślami, kiedy nagle poczułem dziwne ciepło. Okazało się, że to Ricardo mnie przytulił dla poprawy humoru.
–dobranoc– powiedział chłopak, na  co ja odpowiedziałem mu tym samym. W pobliżu Ricardo o wiele szybciej zasnąłem..

𝐟𝐢𝐧𝐝 𝐰𝐡𝐚𝐭 𝐰𝐚𝐬 𝐥𝐨𝐬𝐭[takuran]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz