.•♫•♬• 𝒓𝒐𝒛𝒅𝒛𝒊𝒂ł 𝟐𝟎 •♬•♫•.

119 14 2
                                    

𝐏𝐨𝐯 𝐠𝐚𝐛𝐢

Nadszedł dzień imprezy. Dzisiaj chciałem powiedzieć Ricardo o swoich uczuciach do niego. To musi się dzisiaj udać... Wziąłem głęboki wdech i spojrzałem w lustro. Byłem ubrany w ciemno niebieski golf i czarne dżinsy. Nie miałem pojęcia co ubrać, okej? Nie wyglądałem jakoś źle.. Westchnąłem cicho, po czym zamknąłem oczy. Tak bardzo się boję co będzie po moim wyznaniu.. Otworzyłem oczy i ostatni raz spojrzałem w lustro, po czym wyszedłem z domu.

Po dotarciu na miejsce, w którym miały być wyprawiane urodziny aitora, zauważyłem Ricardo rozmawiającego o czymś z Kaiserem. Nie spodziewałem się, że kaiser przyjdzie. Podeszłem do nich i sie przywitałem. Ricc powiedział do chłopaka, że pogadają potem. Ricc był ubrany.. Tak jak zazwyczaj, czyli elegancko. Biała koszula, czarne spodnie i inne bzdety. Nie ważne w co był ubrany, i tak wyglądał idealnie.
Poczułem lekkie motylki w brzuchu. Boże.. Gabi uspokój się... Żyjemy na latającym kamieniu, a ja się boje wyznania... Szatyn chyba zobaczył moje zamyślenie, więc spytał czy wszystko w porządku na co odpowiedziałem krótkim "tak", co oczywiście nie było prawdą. Żeby zmienić temat, zaproponowałem po szukanie Aitora, aby dać mu prezent.
–hmm.. Ja wiem gdzie jest.
–serio?! Gdzie?!
–gdzieś przy wejściu, gada z lucianem
–no to na co czekamy? Czas mu dać prezent!! – powiedziałem, po czym szybkim krokiem ruszyłem w stronę miejsca, w którym powinien znajdować się Aitor. Ricardo biegł razem ze mną. Gdy zobaczyłem niebiesko włosego, szybko po biegłem w jego stronę, po czym go przytuliłem.
–wszystkiego najlepszego, Aitor!! – krzyknąłem, próbując przekrzykiwać muzykę, po czym dałem mu prezent.
–Gabi, jebnę ci i reszcie... MÓWIŁEM ŻADNYCH PREZENTÓW...–powiedział.–jednak dziękuję za niego.. – dodał z delikatnym uśmiechem. Jeszcze raz życzyłem mu wszystkiego najlepszego i wróciłem do Ricardo.
–a mnie to już nie przytuliłeś na powitanie.. – powiedział udawając smutek. Poczułem, że się delikatnie rumienie. Próbowałem to zakryć, więc nerwowo się zaśmiałem, po czym go przytuliłem.
–zadowolony? – mruknąłem.
–ależ oczywiście! – odpowiedział. Niestety musiałem go puścić, na co od czułem lekką pustkę. Postanowiliśmy poszukać reszty naszych znajomych. Chłopak się uśmiechnął i złapał mnie za rękę, po czym pobiegł szukać reszty. Poczułem lekkie mrowienie na dłoni, którą trzymał.. Boże dlaczego tak sie czuje... Może powinienem zostać w domu?... Boję sie tego wyznania... To jest cięższe niż mi się zdawało...

Skip time

-CZAS NA GRĘ W PRAWDA CZY WYZWANIE!! – krzyknął Aitor, po jakiś 3 godzinach imprezowania. Wszyscy się zgodzili. Zaproszona była tylko nasza drużyna i kilka innych pojedynczych osób. Wszyscy usiedliśmy w kółko. Aitor na środku położył pustą butelkę po bez alkoholowym piwem. Nawet nie chciałem wiedzieć skąd to wytrzasnął.   Zakręcił butelką. Wypadło na Luciana, który wybrał prawdę.
–dobra, Lucian. Kiedy dołączyłeś do drużyny.. Kto najbardziej rzucił ci się w oczy? – spytał Cazador.
–szczerze? Chyba ty. Fakt, na początku nie byłeś dla mnie za miły, jednak najbardziej zwróciłeś na mnie swoją  uwagę– odpowiedział lekko zawstydzony. Chyba nikt nie spodziewał się takiej odpowiedzi. I tak mijały następne rundy.. Padało na wszystkich, aż wreszcie padło na mnie. Stresował mnie fakt, że znowu kręcił Aitor. Z jego pytaniami to wszystko możliwe...
–Gabrielu, moje pytanie jest proste, czy teraz w tym momencie, masz ochotę kogoś pocałować? Jak tak, to kogo? – spytał z głupkowatym uśmieszkiem. Czułem na sobie wzrok dosłownie każdego, w tym Ricardo.. Czułem, że znowu sie rumienie.. Nie miałem pojęcia co odpowiedzieć.. Po prostu stanął mi głos w gardle
–ja... Przepraszam, źle się czuję. – wymamrotałem cicho i po biegłem w stronę wyjścia. Nadal czułem wzrok innych, co nie polepszało sytuacji. Usiadłem na schodkach przed wejściem, po czym schowałem głowę w kolanach, czując napływające łzy do oczu. Po chwili zacząłem czuć czyjąś obecność. Nie mógł być to nikt z zewnątrz, przecież wszyscy grali w butelkę. Spojrzałem kto postanowił dołączyć do mojego towarzystwa. Był to Ricardo Di Riggo, który patrzył na mnie zmartwionym wzrokiem.
–wszystko w porządku? – spytał zmartwionym głosem. Szybko przetarłem policzki rękawem, po czym odpowiedziałem delikatnie zachrypniętym głosem:
–um.. Ta.. Tak.. – chłopak zlustrował mnie wzrokiem.
–nie widać tego po tobie– powiedział spokojnym głosem. On zawsze wie kiedy jest coś nie tak...
Delikatnie pociągnąłem nosem i powiedziałem cicho:
–ja.. – kocham cię.. –po prostu źle się poczułem. – boże.. Znowu zawiodłem... Dlaczego taki muszę być?! Uśmiechnąłem się sztucznie, jednak on i tak zauważył, że wcale nie chodzi o to. Westchnąłem cicho.
–przepraszam.. – wyszeptałem.
–Gabi.. Nie masz za co.. Masz prawo mieć gorszy dzień... – uspokajał mnie chłopak. Szkoda, że nie chodziło o to...
–chcesz iść do domu? – zaproponował, na co ja tylko kiwnąłem nieśmiało głową. Chłopak zadzwonił przez telefon, aby ktoś przyszedł go odebrać z imprezy, po czym się rozłączył.
–pojedziesz do mojego domu, sam bym poszedł spać– przyznał z delikatnym uśmiechem. Byłem mu bardzo wdzięczny, więc odpowiedziałem mu uśmiechem. Tym razem szczerym. Po jakiś 15 minutach, podjechało jakieś czarne auto. Zgaduję, że to jeden z ochroniarzy Ricardo. Wsiedliśmy do auta. Przez całą drogę milczałem patrząc w okno. Dlaczego życie musi być takie trudne? Może wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby uczucie miłość byłoby mi mniej obce.
Szybko dotarliśmy pod dom muzyka. Po wejściu do domu, od razu skierowaliśmy się w stronę jego pokoju. Chłopak szybko dał mi jakaś piżamę, abym nie musiał w tym spać. Oczywiście mi to nie przeszkadzało, jednak on sie uparł. Po przebraniu się, położyłem się na łóżku chłopaka, a on obok mnie. Przed chwilę zastanawialem się, czy nie zacząć jakieś rozmowy. Jednak uznałem, że w tej chwili nie ma to sensu. Już drugi raz stchórzyłem....

𝐟𝐢𝐧𝐝 𝐰𝐡𝐚𝐭 𝐰𝐚𝐬 𝐥𝐨𝐬𝐭[takuran]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz