.•♫•♬• rozdział 25•♬•♫•.

178 14 4
                                    

Pov Ricardo

Podczas zmieniania nut do gry na fortepianie, dostałem od kogoś wiadomość. Sięgnąłem telefon, aby zobaczyć od kogo. Gabi. Od Razu zacząłem ją czytać. Z każdym słowem czułem napływające łzy do oczu. Gabi chce się zabić?... Nie... To nie możliwe.. Muszę go powstrzymać.. Tylko gdzie mam go szukać... Nie mam zbyt wiele czasu, tu liczy się każda sekunda. Postanowiłem najpierw biec do jego domu. Od razu wstałem i wybiegłem z domu, biegnąc ile sił w nogach w stronę chłopaka.
  Gdy byłem przed domem, zadzwoniłem nerwowo do drzwi, a gdy usłyszałem dźwięki podchodzenia do drzwi zamarłem. Czyli nic mu nie jest powiedziałem w duchu. Jednak moja mina szybko zrzędła, gdy w drzwiach zamiast Gabiego ujrzałem jakąś kobietę. Dopiero po paru sekundach uświadomiłem sobie kto to był. Przecież to jego matka... Nie miałem pojęcia, że wróciła. Dlaczego mi nie powiedział? Nie ważne. Teraz mam coś innego na głowie.
–em.. Dzień dobry.. Jest Gabi? – spytałem nerwowo.
–nie, nie ma go tu. Pokłóciliśmy się i wybiegł z domu. A czego od niego chcesz? – spytała chłodnym tonem. Czyli go nie ma... Poczułem napływające ponownie łzy do oczu. Powiedziałem, że nie ważne i że muszę iść, po czym odszedłem. I co ja mam teraz zrobić?... Nie mam pojęcia, gdzie mam go szukać. Czekaj... Może nad mostem? Gdy był młodszy, uwielbiał tam chodzić i patrzeć na widoki z mostu, szczególnie gdy był smutny i coś go trapiło. Od razu się tam skierowałem pomimo zmęczenia.
  Na moście byłem po paru minutach. Zacząłem nerwowo szukać chłopaka, aż wreszcie go znalazłem. Siedziałam skulony oparty o barierki i delikatnie się trząsł. Szybkim krokiem do niego podszedłem. Niestety mnie nie zauważył, ponieważ twarz miał schowaną w rękach. Rzuciło mi się w oczy to, że ma o wiele krótsze włosy niż wczoraj. Czyżby o to chodziło? Nie wiem, teraz to jest najmniej ważne. Ważne jest to, że nic mu nie jest.
–Gabi... – szepnąłem, próbując się nie rozpłakać. Ten delikatnie podniósł głowę tak, aby na mnie spojrzeć. Płakał.
–Gabi... Co się stało?... –  spytałem cicho siadając obok niego. Ten jednak nic nie odpowiedział, tylko mocno mnie przytulił. Próbowałem go uspokoić głaszcząc go po włosach, co chyba trochę pomogło. Chłopak delikatnie się odsunął i na mnie spojrzał. Przez cały czas patrzyłem na niego zmartwionym wzrokiem. Wreszcie Gabi cicho powiedział:
–przepraszam... – pokręciłem delikatnie głową.
–za co?.. – nie odpowiedział –Gabi.. Nie przepraszaj, skoro nie masz za co...
–ale mam.– zmarszczyłem delikatnie brwi.
–za co masz przepraszać? Przecież nic nie zrobiłeś...
–narobiłem ci tylko stresu tą wiadomością.. Przepraszam.. – mówił cicho. Nie miałem pojęcia, co mam mówić w takiej sytuacji.
–dlaczego chciałeś się zabić?.. Proszę, powiedz mi co cię dręczy.. – mówiłem patrząc mu prosto w oczy. On zaczął opowiadać o kilkudniowym powrocie mamy, o jej wyzwiskach i o dzisiejszej kłótni. Łamało mi się serce, gdy tego wszystkiego słuchałem.
–dlaczego mi nie powiedziałeś?.. – spytałem, kiedy skończył mówić, na co on odwrócił wzrok.
–nie chciałem cię obarczać moimi problemami ani ci się narzucać.. – odpowiedział. Czułem jak ściska mnie serce z każdym jego słowem. Zaproponowałem pójście do  mojego domu, abyśmy na spokojnie pogadali na co on sie zgodził. Pomogłem mu wstać i szybko wytarł łzy swoim rękawem od swetra który miał akurat na sobie.

Pov Gabi

Po wejściu do domu, Ricardo od gonił swoje koty które chciały się przywitać, po czym poszliśmy do jego pokoju pokoju. Usiadłem na jego łóżku, a on obok mnie.
–Gabi proszę, powiedz mi wszystko co cię dręczy.. Zależy mi na tobie i za żadne skarby nie chciałbym aby coś ci sie stało..– mówił zmartwionym głosem. Zależało mu.. Na prawdę mu na mnie zależało.. Przez chwilę skubałem w ciszy moje skórki przy paznokciach, lecz po chwili powoli zacząłem mu mówić o wszystkim. O tym, że stopniowo coraz mniej jadłem aby schudnąć, o samookaleczaniu, o tych wszystkich myślach, o tym, że nie skoczyłem z mostu tylko dlatego że stchórzyłem, po prostu o wszystkim, oczywiście oprócz tego, że się w nim kocham. Ani razu kiedy mówiłem, nie spojrzałem na Ricardo. Nie miałem odwagi. Gdy skończyłem mówić, poczułem pewną ulgę pewną ulgę. Odważyłem się też spojrzeć na chłopaka. Gdy to zrobiłem, zauważyłem spływającą mu łzę po policzku. Po chwili mocno mnie przytulił, a ja od wzajemniłem  uścisk chowiąc twarz w jego ramieniu. Kiedy mnie puścił, po prosił mnie o pokazanie wszystkich ran. Przez chwilę się upierałem, lecz po jakimś czasie się zgodziłem. Powoli odsunąłem rany znajdujące się na udzie i rękach. Nie było ich jakoś dużo. Część z nich się zagoiła. On jednak sięgnął po długopis i zbliżył sie do moich ran. W tedy, zauważyłem że on na nich rysuje.. Gwiazdy?..
–em.. Co ty robisz?... – spytałem nie pewnie.
–rysuję gwiazdy na ranach– powiedział z uśmiechem nie odrywając sie od rysowania.
–gwiazdy? Ale po co?–  on spojrzał na mnie i odpowiedział wzruszając ramionami:
–nie wiem, tak po prostu– i znowu się uśmiechnął, na co poczułem motylki w brzuchu. Również delikatnie się uśmiechnąłem i wrócił do rysowania. Kiedy skończył rysować po udach, zaczął rysować po rękach, i tak każdą ranę. Kiedy jednak skończył, zaczął mi rysować po twarzy, na co się delikatnie zaśmiałem.
–co ty mi rysujesz? – spytałem uśmiechając się.
–rysuję ci kocie wąsy, a teraz się połóż żeby było mi wygodniej– zaśmiałem się cicho i tak jak mówił, położyłem się. On usiadł mi w pasie i wrócił do rysowania. Przez to w jakiej byliśmy pozycji, znowu poczułem nieprzyjemne motylki w brzuchu. Nie zauważyłem, kiedy nasze twarze znalazły się tak bardzo blisko. On albo tego nie zauważył, albo nie zwracał na to uwagi. Zacząłem się rumienić, tymczasem on jeszcze bardziej się przybliżył. Poczułem, jak coraz bardziej się rumienie. Tymczasem on spojrzał w moje oczy i się wyprostował. Wyjrzał przez okno i powiedział:
–Gabi! Zobacz!–  wskazał na okno. Spojrzałem na okno, lecz nic tam nie zobaczyłem. Kiedy miałem mu już mówić, że przecież nic tam nie ma, poczułem jego usta na moich. Po raz kolejny zacząłem się rumienić. Czy to oznaczało, że on również mnie kocha?.. Po paru sekundach, odsunął się ode mnie i powiedział:
–Gabi.. Ja wiem że nie jest to najlepszy moment.. Ale chcę, żebyś wiedział że kocham cię od bardzo dawna, jednak dopiero nie dawno zdałem sobie z tego sprawę.. Nawet jeśli nie czujesz tego samego co ja, to uszanuję każdą twoją decyzje, nawet jeśli będzie to zerwanie przyjaźni.. Chcę, żebyś był tylko szczęśliwy... – więcej już nie powiedział, ponieważ położyłem mu palec na ustach. W oczach znowu pojawiły się łzy, jednak tym razem były to łzy radości.
–Ricc... Ja też cię bardzo mocno kocham..– powiedziałem z uśmiechem. Musiało to pewnie głupio wyglądać przez moje kocie wąsy na twarzy, jednak byliśmy sami i kto by się tym przejmował? Na twarzy chłopaka zobaczyłem ulgę, a po chwili ponownie mnie pocałował. Nie wierzę, że ten dzień zaczął się tak fatalnie, a teraz jest to chyba mój najlepszy dzień w życiu. Po kilku sekundach, odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy.
–kocham cię– szepnąłem do niego.
–ja ciebie też– również szepnął. Ricc się na mnie położył i zaczął bawić się moimi włosami.
–uroczo w tych włosach wyglądasz, jednak będę tęsknić za twoimi kitkami– wymamrotał pod nosem.
–spokojnie, włosy szybko mi rosną, za nie długo będą takie jak dawniej. – odpowiedziałem z uśmiechem.
Jeszcze chwilę tak leżeliśmy, aż w końcu zabrałem głos:
–too co z nami? – spytałem. Ricardo dotknął palcem wskazującym brody, udając że myśli. Po chwili się uśmiechnął i powiedział:
–no jak to co? Zostaniemy parą! – powiedział.
–hmm.. No nie wiem.. – drażniłem się z nim. Chciałem to trochę po wkurzać. On jednak zaczął mnie łaskotać tak, że zwijałem się ze śmiechu.
–zgoda, zgoda! Zostańmy parą! – krzyknąłem nadal się śmiejąc. Ricc przestał mnie łaskotać.
Wstał z łóżka, ustał przede mną, wyciągnął do mnie rękę i spytał udając jakiegoś dżentelmena:
–panie Gabrielu Garcia. Czy uczynisz mi zaszczyt, i zostaniesz moich chłopakiem?–ledwo powstrzymałem śmiech, zgadzając się i przy tym udawając damę. Chwilę po tym obaj wybuchnęliśmy śmiechem na następne kilka minut.
Po tych kilku minutach, postanowiliśmy obejrzeć jakiś słaby romans na zbicie nudy.

𝐟𝐢𝐧𝐝 𝐰𝐡𝐚𝐭 𝐰𝐚𝐬 𝐥𝐨𝐬𝐭[takuran]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz