Epilog

6.7K 252 33
                                    

And when I'm back in Chicago, I feel it
Another version of me, I was in it

I wave goodbye to the end of beginning

Ryan

Pół roku później, Chicago

Zaparkowałem pod domem z ciemną elewacją na jednej z ulic na przedmieściach Chicago. Dwupiętrowy, jednorodzinny dom, który doskonale pamiętałem z dzieciństwa mimo zarośniętego ogródka i zasłoniętych roletami okien, stał dalej w dobrym stanie.

Dalej taki sam, jak ostatnim razem.

Spojrzałem na blondynkę na siedzeniu pasażera. Spała cicho pochrapując i opierała swoją głowę o szybę, ciskając ją pod swoje ramię. Jej zaróżowione policzki oraz lekko rozchylone usta dodawały jej uroku.

Zjechałem niżej swoim wzrokiem i dojrzałem lekko zaokrąglony brzuch pod materiałem obcisłego sweterka.

Trzeci... bądź czwarty miesiąc. Nie byłem pewien.

Pochyliłem się w jej kierunku i musnąłem ustami jej policzek, układając dłoń na jej brzuchu. Mała część mnie rozwijała się w nim, a już niedługo miała pojawić się na świecie jako nasza córka.

Faith obruszyła się na fotelu i przetarła zmęczoną twarz dłonią, spoglądając na mnie spod przymrużonych powiek. Podróż ją wymęczyła, bo uparła się, że pojedziemy samochodem. Jej argumentem był fakt, że samolotem nalatała się już dużo w trakcie swojej kariery sportowej, a teraz chciała przeżyć coś, czego przez najbliższe lata może nie doświadczyć drugi raz.

Przeprawa promem, spanie jak autostopowicze w przydrożnych motelach i długa jazda samochodem z przerwami na jedzenie. Mimo blisko dwudziestu ośmiu lat zachowywała się jak rozrywkowa osiemnastolatka, a ja kochałem tę jej wariacką część. Chyba bardziej niż tą ułożoną, planującą wszystko.

Miałem zdecydowanie dość planującej naszą wyprowadzkę Faith.

Bo to się działo. Wprowadzaliśmy się do mojego domu rodzinnego w Chicago.

Faith posłała mi delikatny uśmiech, nim przeciągnęła się na siedzeniu i cicho mruknęła, łapiąc moją dłoń w swoją. Splotła nasze palce, zahaczając swoim pierścionkiem o mój knykieć.

Moja narzeczona. Matka mojego dziecka. Przyszła żona.

– Już jesteśmy? – zagadnęła cicho, na co skinąłem głową. – Przysnęło mi się.

– Zauważyłem – rzuciłem z uśmiechem, odpinając jej pasy. – Wysiadka słoniku, musimy obejrzeć wnętrze.

Musnąłem ustami jej wargi, jednak usłyszałem jej jęk niezadowolenia, nim oplotła swoimi palcami mój kark. Jej krucha dłoń jak zawsze wsunęła się w moje włosy. Z czasem przestałem zwracać uwagę na ten odruch, ale z początku zawsze zastanawiało mnie, dlaczego właśnie tam wplata swoją dłoń.

– Nie nazywaj mnie tak... – sapnęła, odsuwając się ode mnie.

Słonik, wziął się od rosyjskiego slon, którym Polina rzuciła ciętym komentarzu w stronę Faith, gdy ta oznajmiła jej, że musi zrezygnować z kolejnych dwóch sezonów.

Pokręciłem jedynie głową, szeroko się uśmiechając i wysiadłem z samochodu, przechodząc do drzwi od strony pasażera, by pomóc wysiąść Faith.

Posłała mi kolejne, cięte spojrzenie, nim przyjęła moją dłoń i skierowała się w stronę ogrodzenia.

Gdy Faith ruszyła w stronę posesji, ja otworzyłem tylne drzwi i wypuściłem Snicka z samochodu. Nowofundland wesoło zaszczekał i pobiegł w stronę blondynki.
On też wracał do początków.

Try me out [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz